Odpowiedź (Żuławski)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Odpowiedź |
Pochodzenie | Poezje tom II cykl Pobudki |
Wydawca | Księgarnia H. Altenberga |
Data wyd. | 1908 |
Druk | Drukarnia Narodowa |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom II |
Indeks stron |
- Więc co?! bo wszelka nadzieja zawiodła,
- wszystkie się wiary okazały niczem,
- mocy nie miały w sobie żadne godła
- i wszystko było marzeniem zwodniczem...
- K. Tetmajer, Kwestja polska.
Więc nadzieja, mówisz, zgasła?
więc przebrzmiały wszystkie hasła
i rozpaczy już jedynie
trzeba nam się oddać ninie?
Nie tak, bracie, nie! pieśniarzu!
Póki płoną na ołtarzu
całopalnych ofiar dymy,
póki mowy dźwięk rodzimy
strojny w gwiazdy, strojny w rymy
ogniem wzdyma piersi wieszcze,
póki ducha lśnią sztandary —
nam nie wolno zbywać wiary:
Polska nie zginęła jeszcze!
To nie mrzonką, nie marzeniem;
to jest prawdą, to spełnieniem
dziejów, co się wiecznem kołem
toczą ziemskim tym padołem
i dowodzą, że nie zmarła
pierś, co pieśni jeszcze sieje,
z której przemoc nie wydarła
słów ojczystych ni nadzieje!
W co więc wierzyć — ty się pytasz?
O, mój bracie, czy nie czytasz
w pieśniach własnych mocy ducha,
co z pod więzów, z pod obucha
jeszcze wstaje, błyszczy jeszcze,
jeszcze tęcze ma i słońca,
natchnień ognie, proroctw dreszcze? —
to nadzieja i obrońca!
Cóż, że wróg nam ziemię bierze,
cóż, że kala nam pacierze,
cóż, że krew się leje rzeką,
że kajdany z nóg się wleką —?
póki tylko w ustach płonie
mowa ojców wielka, święta:
nam nie straszny ból ni pęta —
duch w potopie nie zatonie!
Nasza mowa to jest arka;
my wypłyniem w niej z powodzi,
a gdy fala spadnie szparka,
kiedy Wolność się narodzi
i jak tęcza na błękicie
wszystkim ludom wraz zaświeci
nad chmurami tych stuleci,
w strupieszałej ziemi życie
zadrga nowe, uścisk bratni
złączy ludy zawsze, wszędzie:
to ja-ć mówię, że nie będzie
naród polski tam ostatni!
My się światu zasłużyli —
a nie przez to, żeśmy bili,
zwyciężali i zwycięstwa
roztrwaniali z taką pychą, —
nie cierpieniem, ni łzą cichą,
nie na przedaż garścią męstwa
poniesioną w cudze pola —
(to jest dola, to niedola!),
ale wiecznie żywym duchem,
ale mocą, ale ruchem,
który w wielkiej ludów pieśni
w ciągu wieków się cieleśni
i jedynym jest dobytkiem
niespożytym i ogólnym,
zawsze własnym, chociaż wspólnym,
życiem, ogniem, wodą, wszystkiem!
Pieśń na skrzydłach ruch ten niesie,
prometejska buntownica;
ona miecz jest i zbroica, —
sosna w wyrąbanym lesie
ostawiona na posianie,
z której nowy las znów wstanie!
Więc nam ducha, ducha trzeba,
pieśni więcej niźli chleba,
bo pieśń rodzi i pieśń wskrzesza,
pieśń moc daje, pieśń ocala;
na głos pieśni ludu rzesza,
jako wichrem tknięta fala,
wznosi czoło, wznosi ducha,
rozpotężnia się i żyje,
i jak dzwon, tak sercem bije,
i jak stos, tak ogniem bucha!
My powstaniem i żyć będziem:
nie miecz, kosa, pług ni brona,
ale harfa rozdzwoniona
życia stanie się narzędziem —,
jeno pieśni nam potrzeba,
coby rodem była z nieba!