<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł Odzyskane dziedzictwo
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 25.8.1938
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Tragiczne noce

Z licznej służby znajdującej się w Woodhaus za życia starego baroneta, pozostało zaledwie kilka osób. Pokoje były przeważnie zamknięte. W całym prawym i lewym skrzydle nikt nie mieszkał. Kilka frontowych pokoi wystarczyło najzupełniej potrzebom obecnych mieszkańców Woodhausu.
Po wyjściu z komnaty Rogers udał się natychmiast do swego wspólnika Dicka.
— Musisz teraz zabrać się do odegrania swej roli — szepnął — powiedziałem już służbie, że zostałeś przyjęty w charakterze nowego intendenta. Uwierzyli mi i z ich strony nie masz czego się obawiać. Tylko od ciebie zależy unieszkodliwienie intruza nazawsze. Bądź ostrożny. Gdyby tutaj stało się jakieś nieszczęście — Rogers wypowiedział te słowa z naciskiem — nie moglibyśmy tego ukryć.
— Dobrze już, dobrze! — odparł Dick. — Odpowiadam za wszystko. Niedawno grałem rolę wytwornego pana, nie wątpię, że wywiążę się równie dobrze z roli intendenta.
Zwołano służbę, która szybko zabrała się do sprzątania jednej z komnat w środkowej części gmachu.
— Gdzie umieścimy służącego baroneta — zapytał Rogers.
— Gdzieś w środkowej części budynku — odparł Dick. — Ten biedak czuje się nieswojo w Europie. Możecie się nim nie zajmować. Biorę go na siebie.
— O ile to możliwe, bez gwałtu — rzekł Rogers. — Ściągnęlibyśmy niepotrzebnie na siebie podejrzenia.
— Nie myślę o tym — odparł Dick. — Gdyby coś stało się Douglasowi, jego mulat nie mógłby nam niczym zaszkodzić. Opuściłby Woodhaus i poszukałby innego miejsca, aby się tam powiesić. Musimy więc zająć się tylko naszym dziedzicem.
W ten sposób sir Douglas został zaproszony do Woodhaus. Myśl, że on prawy dziedzic zamku, uważany jest tylko za natręta, była mu nad wyraz przykra. Mimo to, opanował się i nie dał poznać po sobie tego co myśli. Zadowolił się tylko zamienieniem kilku cichych słów ze swym służącym Antonio. Kolację podano w wielkiej sali. Adwokat Windham nie zjawił się przy stole. Przy końcu posiłku stary służący z kandelabrem w ręce zaprowadził baroneta do pokoju dlań przeznaczonego.
Sir Douglas znał dobrze pokoje położone w tej części zamku. Jako dziecko bawił się jeszcze w tym skrzydle. Zdziwił się jedynie, dlaczego go tu umieszczono.
— Oto pański pokój — rzekł służący, stawiając na stole kandelabr. — Czym mogę jeszcze panu służyć?
Douglas chciał rzucić jakieś pytanie, spostrzegł jednak w porę ostrzegawcze spojrzenie Antonio i zamilkł.
— Nie, dziękuję — rzekł. — Gdzie umieściliście mego służącego?
— W części centralnej pałacu. Pokój dla niego jest już przygotowany. Jeśli pan nie będzie potrzebował jego pomocy, będzie mógł pójść. Tym samym korytarzem, którymśmy przyszli dojdzie do pokojów dla służby.
Służący wyszedł z pokoju.
Brazylijczyk poczekał, aż odgłos jego kroków umilknie na korytarzu. Podszedł do drzwi, przyłożył ucho do dziurki od klucza i zasunął zasuwę.
— O co chciał pan zapylać tego człowieka? — zapytał doskonałą angielszczyzną.
Nie miał potrzeby kaleczyć języka, który znał doskonale. Sir Douglas odwrócił się w stronę swego tajemniczego towarzysza.
— Byłem trochę zdziwiony — rzekł. — O ile pamiętam ta część pałacu znajduje się w najgorszym stanie. Nie rozumiem dlaczego mnie tu umieszczono.
— Odgadłem pańską myśl — oświadczył Brazylijczyk. — Dlatego też ostrzegłem pana wzrokiem. Zupełnie niepotrzebne było stawianie takich pytań. Zorientowałem się odrazu, że mury a zwłaszcza sufit grożą zawaleniem. Mówmy jednak ciszej: mury choć zrujnowane mogą mieć jednak uszy.
Sir Douglas pochylił się ku niemu.
— Jestem teraz najmocniej przekonany, że jest pan lordem Listerem moim przyjacielem z lat dziecinnych — szepnął.
— Nie mam zaufania do tych łotrów — odparł Lister. — niech się pan ma na baczności. Grozi panu niebezpieczeństwo, lecz postaram się niebezpieczeństwu temu zapobiec.
Gdy Raffles opuścił pokój, baronet zamknął drzwi na zasuwę, zgasił dwie świece, i jak gdyby zmorzony snem, rzucił się na łóżko. Pozostał w nieruchomej pozycji kilka chwil, ziewnął przeciągle i przekonawszy się, że rolety były szczelnie zasunięte, zgasił trzecią świecę.
Słychać było jeszcze w pokoju szelest pościeli, poczym wszystko ucichło. Ciszę nocną przerywały tylko od czasu do czasu jakieś trzaskanie mebli, i lekki szelest robaków, toczących drzewo.
Stary zegar wybił godzinę dwunastą. Z ostatnim uderzeniem dał się słyszeć straszny huk w pokoju baroneta. Miało się wrażenie, że wali się całe skrzydło. Pałac był tak rozległy, że huk ten nie doszedł do uszu śpiących w pozostałych skrzydłach budynku. Adwokat Windham spał więc dalej spokojnie w swoim łóżku, a sir Campbell ani na chwilę nie przerwał swych marzeń o tym, że zostanie jedynym dziedzicem w Woodhaus.
Dwa cienie schodziły pośpiesznie ze schodów, położonych w lewym skrzydle pałacu. Widma te przebiegły kilka wąskich nieuczęszczanych korytarzy, i okrężną drogą dotarły do centrum pałacu. Wymieniono po cichu kilka słów. Dwoje drzwi zamknęło się i wszystko znów powróciło do normy.
Wstał szary mglisty dzień. Około godziny ósmej pojawili się pierwsi służący. Dick wspaniale grający swą rolę intendenta, zjawił się pierwszy.
— Do pracy, próżniaki! — krzyknął na służbę. — Przygotować mi tu szybko śniadanie dla pana Windhama i sir Campbella. Gościowi zaniesiecie śniadanie do jego pokoju.
Rozmyślnie unikał nazwiska sir Douglasa. Nikt z pośród służby nie powinien wiedzieć, że nieznajomy nosił nazwisko zmarłego baroneta.
W tej chwili zjawił się mulat Antonio.
— Sam zaniosę śniadanie dla mojego pana — rzekł do służącego, który miał wykonać polecenie.
Rzekomy intendent skinął głową.
— Niech idzie — szepnął. — Ujrzy piękne widowisko! Mało brakowało, a byłbym ten nocy runął razem z sufitem.
Służący wręczył Mulatowi tacę ze śniadaniem. Antonio wziął tacę i zapuścił się w głąb korytarza, wiodącego do lewego skrzydła pałacu.
Dick wymknął się i wszedł do bocznego korytarzyka, gdzie dogonił go Rogers.
— Szybko — szepnął Dick. — Pójdziemy.wzdłuż tego korytarza. Będziemy mogli widzieć stąd drzwi pokoju baroneta. Brazylijczyk zapuka i zdziwi się, że mu nie otwierają. Słysząc hałas zbliżymy się do niego, jak gdybyśmy znaleźli się tam przypadkiem. Wyważymy drzwi i wydobędziemy trupa z pod gruzów.
Obydwaj mężczyźni ruszyli naprzód. Wkrótce Antonio przybył ze swoją tacą i zapukał do drzwi pokoju. Wewnątrz rozległy się kroki. Dał się słyszeć skrzyp otwieranej zasuwy, i na progu stanął sir Douglas.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.