Ogród życia (Zbierzchowski)/Narciarz
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Narciarz |
Pochodzenie | Ogród życia |
Wydawca | Księgarnia Polska Bernard Połoniecki |
Data wyd. | 1935 |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
NARCIARZ
Po wielu trudach dobiwszy do szczytu
Stał tam czas jakiś cichy, nieruchomy,
Jakby wrośnięty w niebiosów ogromy
Czarną sylwetką na ścianie z błękitu.
Przez długą chwilę pił rozkoszą oczu
Bezkres przestrzeni czystej i bez końca,
Szczyty iskrzące się w promieniach słońca
I białe śniegi na bezkresnem zboczu.
A potem ruszył w dół po stromej górze,
Żłobiąc nartami dwie bruzdy na śniegu,
Z każdą sekundą coraz szybszy w biegu,
W pyłach śniegowych jak w srebrzystej chmurze.
Hej cudny locie! byle tylko nie paść,
Zarywszy w śniegi nart skrzywionym bokiem —
Wtem przed narciarza zalęknionem okiem
Zamajaczyła przeogromna przepaść.
Nie stanie w biegu, kto się niebem upił,
Więc w jednej chwili lęk ten przezwyciężył,
Wsparł się na kijach, muskuły wyprężył
I w samym sobie do skoku się skupił.
A potem wzleciał niby ptak w przestworze
Ponad wierzchołkiem karłowatej sosny
I pognał dalej młody i radosny
Przez białych śniegów rozsrebrzone morze.