[59]OKNA.
Mam cztery dziwne okna w moim domu:
Przez jedno patrzę smutnemi oczyma
Na blizkich ludzi rozprószone plemię,
Nad którem Pan Bóg błyskawicę gromu
W surowej dłoni ustawicznie trzyma.
Przez drugie widzę w mgły spowitą ziemię.
Tę dawną gwiazdę zagaszoną w błocie,
Do której żywe istnienia się tulą,
Odkąd się stała z jasnej mroczną kulą.
Plamą błądzącą w błękitnym namiocie.
Przez trzecie śledzę głąb mojego duchu
I widzę serce dzikie i podarte...
Lecz najdziwniejsze jest to okno czwarte.
Raczej nie okno, lecz framuga głucha,
Którą zamyka jakaś gęsta krata;
I tylko czasem przez szczeliny ciasne
Dochodzą oczu zarysy niejasne,
Nieznanych świateł, płynących z zaświata
[60]
Gdy trzech poprzednich zmęczą mnie widoki,
Uciekam w czwarte i źrenicą suchą
Śledzę ciekawie tajemnicze mroki.
I mam przeczucia, któremi się łudzę,
Że śmierć, co widne zatrzaśnie na głucho.
Kratę wysadzi w tej ciemnej framudze.