[8]OKTAWY O PIĄTEJ KOLUMNIE
1
Nad brzegiem Obu, gdzie wątła Kamionka
Swe szepty łączy z jego pieśnią siną,
A na niej mostu żelazna koronka,
A w niej ulice odwrócone płyną;
Nad nurtem, który — o bolesna mrzonka! —
Zda się niekiedy wiślaną głębiną
Odlśniewać w słońcu: ponad brzegiem Obu
Głos usłyszałem, jakby wyszły z grobu.
2
Dokoła młoty straszliwe tętniły,
Wrzały korpusy fabryk, dymna czerwień.
Na zachód płynął kraj — lawina siły,
Błyskały węzły stalowych unerwień.
I nagle ten głos: jakby loch przegniły
Odsłonił wnętrze, bielejące czerwiem;
Jakby kto zęby spróchniałe wyszczerzył,
Jakby kto palcem uschniętym uderzył.
3
Poznałem! To głos przeklętej przeszłości,
Kłamanej Polski głos: to on zagłuszał
Głos inny, czysty — głos sprawiedliwości;
[9]
On pogromowe drużyny rozjuszał,
Truł dusze, ciało odbijał od kości,
Judził i gwałcił, zwodził i przymuszał,
W Poznaniu chodził z policjantem na łów,
Na Ukrainie był echem wystrzałów.
4
A stawiał siebie przy Polski sumieniu,
A był jej hańbą i wielką obrazą:
Kto mu dał prawo dziś w Polski imieniu,
W imieniu ziemi, spalonej zarazą,
W imieniu ludu, co ginął w promieniu
Daremnej chwały i skrwawioną gazą
Skroń miał owitą — kto tej czarnej szajce,
Gdzie herszt jest zdrajca i kamraci zdrajce,
5
Dał prawo krzyczeć? I przed trybunały
Pozywać — kogo? Mówię bez patosu:
Kogo pozywać? Kraj, co wzniósł się cały,
Przytroczył Polski los do swego losu,
I na pierś swoją, niby na pierś skały,
Przyjmuje siłę centralnego ciosu,
I miota metal stopiony i ogień
Na wroga, który jest i Polski wrogiem!
6
Wy, coście kłodą i protestem legli,
Gdy chciały odsiecz nam nieść bratnie roty,
A gdy lud walczył, wyście go odbiegli,
Na rozbrojone siadłszy samoloty...
Patrzcie! Od równin, połonin i regli
Dymi żałoba. Ręce patryjoty
Z szyn wykręcają śruby. Gdzieś daleko
Nudzi kukułka i za wąską rzeką
[10]7
Słychać dziecięcy płacz, i wszystko więdnie,
I deszcz z parkanów obmywa pokosty,
Po nocach drzewa szeleszczą obłędnie,
W księżycu błysną bagnetami osty
I zgasną; w lesie zapachnie żołędnie,
I nagle odór śmierci, ckliwy, ostry!
Gnije owoców miąższ, gorzknieje woda...
O, to sama was ojczysta przyroda
8
Oskarża! Drżyjcie i gińcie w pomroce,
Wy, Targowicy haniebne odpryski!
Nad brzegiem Obu tętnią dnie i noce,
Płyną ze wschodu na zachód pociski,
Lud idzie gniewny i sztandar łopoce
W porywach wiatru; dzień zwycięstwa bliski.
Ta, co przewietrzy kulę ziemską, zamieć
Zdmuchnie z historji o was nawet pamięć.
Syberja, kwiecień 1943 r.