[224]Opętany zamek.
W najzieleńszej z naszych dolin,
Od aniołów zamieszkały,
Promienisty i pogodny —
Niegdyś zamek stał wspaniały.
Tam — w krainie władcy Myśli
Stał świetlany zamek ów:
Żaden seraf nie nakreśli
Skrzydłom cudnych takich snów.
[225]
Kołysał się tam na dachu
Szereg złotych flag bogaty:
Ach — to wszystko było dawno,
Przed dawnemi bardzo laty.
Z wietrzykami, co igrały
W posłoneczne owe dnie —
Przez omszone, jasne wały
Wonny eter w sale mknie. —
Wędrownicy, w tej dolinie,
Przez dwa okna jaśniejące
Widzą duchy, w takty liry
Melodyjnie kołujące
Wokuł tronu, lśniąc wspaniale,
Iście jak porphyrogen:
W należytej widniał chwale
Świetny zamku władca ten.
Promiennemi od rubinów —
Świetlanego zamku wroty —
Płyną — płyną — ciągle płyną
Muzykalne ech istoty,
Których słodkim było losem
Wciąż królowi nucić śpiew,
Po nad wszystko cudnym głosem —
Wiedzy ludów niosąc siew.
Aż ci naraz w czarnych szatach
Spadła chmura klęsk obfita:
Płacz, bo nigdy złota zorza
Już nad zamkiem nie zaświta.
I ów pałac — co jaśnieje
[226]
Dotąd chwałą w mroki padł —
I straszliwe jakieś dzieje
Z niepamiętnych dźwiga lat.
A wędrowcy dziś w dolinie
Przez dwa okna krwią płonące —
Widzą formy, rozdźwięczone
Fantastycznie wirujące —
I jak rzeki wir szalonej
Rój zgrzytliwych płynie ech,
Bo przez wrota — wykrzywiony
Bez uśmiechu — w wieczy śmiech.