Opowiadanie baśniarki/IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Opowiadanie baśniarki |
Rozdział | IV |
Pochodzenie | Moje Koraliki |
Data wyd. | 1921 |
Druk | Kuryer Polski |
Miejsce wyd. | Milwaukee |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst Cały zbiór |
Indeks stron |
Gdy baśniarka ukazała się następnym razem, — miejsce gdzie się dzieci zbierały — miało trochę inny wygląd. — Chłopcy zbudowali coś w rodzaju ławeczki i gdy stara zbliżyła się, usadzili ją na niej mówiąc — tak wam babciu będzie wygodniej.
Babcia usiadła i powiedła swoim mglistym okiem po gromadce, ale widząc, że żadne z dzieci nie śpieszy z nazwą zapomnianego na roztopach kwiatka, podparła głowę na dłoni, zamyśliła się na chwilę a dzieci widząc w niej skupienie, przywarli bliżej i z niepokojem prawie, czekali słów starej. A ona rękę opuściła na kolana a oczy trzymając utkwione gdzieś w dal tak zaczęła:
Dawno to już temu, bardzo dawno, w bogatym zamku, żyła śliczna mała księżniczka. Na niczem jej nie zbywało, wszystko na swoje rozkazy miała, ale jednak to książęce dziewczątko smutne było... a smutku jej żadne rozkosze rozerwać nie mogły. Jej smutek — dziateczki — pochodził ze snu.
Śniła ona pewnej nocy o jakichś kwiatach, których nigdzie nie spotkała. Ogrodnicy książęcego ogrodu, dla zaspokojenia jej tęsknoty, hodowali przeróżne kwiaty; księżniczka lubowała się w nich, ale ciągle zamyślała się o tych śnionych...
Raz, w głębokiem zamyśleniu, wyszła po za mury zamkowe i zanim zdołała się spostrzedz — zmyliła drogę do zamku. Błąkała długi czas, a tu i zmrok wieczorny zapadał a ona nie wiedziała gdzie się znajduje, ani też gdzie złożyć strudzone bieganiem ciałko na wypoczynek.
Zapłakała cicho, spojrzała ku gwiazdkom migocącym już na obłokach i przy ich blasku pod osłoną nieba, ułożyła się na trzcinie rosnącej nad brzegiem jakiegoś potoku.
Usnęła...
I oto śniła, że kwiatki jej lube za któremi tak tęskniła, otoczyły ją w około i mówiły:
— Witaj — nam witaj! w naszem królestwie, a za to żeś nas tak ukochała, opowiemy Ci naszą historyę i tu opowiedziały księżniczce to, com wam przeszły raz opowiedziała... jak to zły duch rzucił je w roztopy...
Tu stara przerwała, zakaszlała mocno bo jakiś chłód nadciągał, kiwnęła dzieciom przyjaźnie głową i jakaś smutna odeszła.
— I wish she would finish that story — odezwał się milczący Józef.
— Never mind, she will come again, bądź cierpliwy.