Opowiadanie baśniarki/III
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Opowiadanie baśniarki |
Rozdział | III |
Pochodzenie | Moje Koraliki |
Data wyd. | 1921 |
Druk | Kuryer Polski |
Miejsce wyd. | Milwaukee |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst Cały zbiór |
Indeks stron |
Hello dąb! Hello lipa! Hello jarmuż! Hello pińderyńda! — tak się prześladując witały się dzieci na następnej schadzce.
— My! but that baśniarka is good!
— I told you so.
— I wish she would come.
— There she is!...
Stara szła powoli, grożąc dobrotliwie dzieciom za nadmierne hałasy.
Rzuciły się ku niej jak dobre znajome, objaśniając o swoich nazwach. Aż się stara łagodnie kijem opędzać musiała, tak się ku niej cisnęły.
— Słyszę! — słyszę! zabrałyście nazwy niemal wszystkich kwiatów, a jednak zapomniałyście o jednym... a jest to piękny kwiatuszek obdarzony szczególną bożą łaską. Opowiem wam historyę tego kwiatka.
Na te słowa, dzieci w mgnieniu oka stanęły i słuchały w skupieniu jakiego to kwiatka bożą łaską obdarzonego, one zapomnieć mogły.
Baśniarka już tymczasem tonęła w przestworzu swemi mglistemi oczyma i tak mówiła:
W pierwszych dniach po stworzeniu ziemi, na najwyższych wzgórzach, zakwitły prześliczne kwiaty. Ale zły duch pozazdrościł piękności bożego kwiecia i zesłał wielki tuman złych duchów, które w postaci wiatru, zniszczyły boże piękno. A nasienie roznieśli po dolinach, po lasach, po równinach, a nawet po moczarach. Sądził zły duch, by uczynić tem krzywdę Bogu, ale największa krzywda stała się kwiatom, bo, przeniesiony siew na inną ziemię, zatracił swą pierwotną siłę i piękność. Jedne zmieniły kształt rośliny, inne barwę, inne kwiat, a były też takie, które wcale już nie zakwitły. Do tych ostatnich należała wątła nikła roślinka, która opierała się silnie mocy złego ducha, czepiając się gdzie się tylko dało, a pilnie się w niebo patrzała — ażali pomoc nie przyjdzie. Gdy zły duch ujrzał jej wierność do nieba, zrzucił ją na roztopy, aby tam zginęła. — Chłód wody orzeźwił niebogę, więc ostatkiem mocy podniosła listki ku niebu jakby chciała wyrazić:
— Boże, ja żyję i wierzę, że nie zapomnisz dać mi kwiat właściwy.
I oto naraz padło słońce na roztopy, a biedna łodyga, która już zapomniała pierwotne swe kwiecie, za stałą wiarę, okryła się cała gwiazdkami w kolorze nieba.
— Jakie jej imię? Znacie ją przecie, tę wątłą roślinkę, w której odbiła się cnota wiary.
Dzieci zamyśliły się głęboko co to za kwiatek jest, który rośnie na roztopach o kolorze nieba, a kształt ma gwiazdki. A baśniarka powstała i mówiąc: “Powiecie mi jej nazwę dziateczki na przyszły raz, gdy się spotkamy”, powlokła się, podpierając kijem, niewiadomo dokąd.