[11] OSAMOTNIENIE
Jak z książki zapomnianej wyrwane ryciny,
Są zdarzeń mych młodzieńczych drażniące wspomnienia.
Jestem historją jednej zbłąkanej godziny,
Która straciła związek z całością istnienia.
Posępne państwo troski: mój pokój w podwórzu,
Złe, trujące oddechy niszczycielskiej siły,
Siecią szarych pająków, pleśnią i rdzą kurzu,
Niby strasznym liszajem, naokół pokryły.
Ohydnie zczerniał bilet na drzwiach mego domu. —
Tak wiążąca mnie z światem ostatnia nić rwie się,
I na myśl nie przychodzę już nawet nikomu,
Jakgdyby świat zapomniał o moim adresie.
Z listów, szpargałów, wierszy, których szukam wszędy,
I z zżółkłych fotografji usiłuję dowieść,
Że były to nie tylko zmyślone legendy,
Lecz przeżyta przeze mnie najprawdziwsza powieść.
[12]
Chciałbym w starych rupieciach znaleźć życie moje,
Więc marzą mi się z sobą serdeczne spotkania,
Na odległych ulicach z przed laty pokoje
I gdzieś, komuś sprzedane me stare ubrania.
Więc pragnę list napisać do kogoś z rodziny,
Ratować się przed pustką nagłówkiem: „kochany“,
Lub do pierwszej spotkanej zbliżyć się dziewczyny
I snuć z nią o małżeństwie gorączkowe plany.
...Aż nocą, kiedy z żalem tuląc się w posłanie,
Jak z pochodnią, przy złotym blasku papierosa,
Wstępuję w sen, — łza wówczas, tocząc się w otchłanie,
Jak klejnot czarodziejski, otwiera niebiosa...
I jakby na tajemne, czarnoksięskie hasła,
Młodość moja promienna, która zaginęła,
I wraz z brzmiącym oddechem natchnienia zagasła,
W głębi zmarnowanego rozbudza się dzieła.
[13]
O, zranione ambicje! O, buncie tłumiony!
Jeszcze nieraz klejnotem łez swoich zapłacę,
Aby wnieść wam w marzeniach triumfalne trony,
I nad brzegiem mórz cichych królewsk ekrólewskie pałace.
O, zapalcie w ich szybach czarodziejskie lśnienia,
Niech się szumne, rozlewne życie w nich obudzi,
Które śle swe sygnały wskroś osamotnienia,
Wraz z dobrem pozdrowieniem niegdyś drogich ludzi.
Ach, plączą się te baśnie w przedziwną osnowę,
Aż gdy uśmiech mój w błogim rozpływa się świcie —
Tramwaje, samochody, wozy ciężarowe
Troczą jeszcze po bruku snów królewskich nicie...
|