Pamiętnik damy polskiej z XVIII. wieku/Lata 1789—1790
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pamiętnik damy polskiej z XVIII. wieku |
Pochodzenie | Archiwum Wróblewieckie Zeszyt II |
Redaktor | Władysław Tarnowski |
Wydawca | Gubrynowicz i Schmidt |
Data wyd. | 1876 |
Druk | K. Piller |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Roku 1789 dnia (?) odprawiło się poświęcenie kościoła parafialnego nową erekcją fundowanego przez JW. IMC. pana Amor Hrabię Rafała Tarnowskiego w Wasilowszczyźnie na Ukrainie w dobrach jego dziedzicznych, którego kościoła pierwszym plebanem został ksiądz Onufry Łobaczewski kanonik finlandzki.
Roku 1789 na sejmie Warszawskim uchwalono jednostajnem głosem, sprzykrzywszy sobie nakoniec jarzmo niewoli moskiewskiej, 100 tysięcy wojska, i podatki dziesiąty grosz od sta, jednomyślnie na siebie obywatele postanowili, dając dowód że myślą i czują jeszcze Polacy, co przez usta cnotliwych posłów na tym sejmie zebranych dało się słyszeć.
Roku 1789 pierwszego dnia Maja wsiedliśmy na statek, ja z mężem moim i kompanią niektórą przyjaciół z Drążgowa, w Wieprza na Wisłę, i popłynęliśmy do Gdańska. Podróż ta trwała dni dwanaście, szczęśliwa była, prócz małych bardzo przypadków i przykrych wiatrów trwających. W Gdańsku bawiliśmy dwie niedzieli, i lądem nazad powróciwszy do Warszawy, trafiliśmy na czas najciekawszy sejmu, gdzie dnia 8. Czerwca 1789 roku za zgodą jednostajną stanów sejmujących, wzięty do aresztu został, Adam Łodzia Poniński podskarbi koronny a to za zbrodnie poczynione w roku 1775 na sejmie Warszawskim, kiedy przemocą Moskiewską obrany Marszałkiem, zaprzedał kraj swój w ręce obcych Monarchów, i pensyę od nich biorąc, zezwolił haniebnie z innymi na podział Polski, sprawując się jak wyrodny syn ojczyzny, nie wart nosić imienia Polaka wolnego.
Roku 1789 wielka rewolucja we Francyi wszystkich oczy obruciła na siebie, poczęła się w samym Paryżu z przyczyny królowej i niektórych ministrów. Ta wyniosła białogłowa Austryacka, władając sercem i umysłem słabym Ludwika, nakłaniała go zawsze do czynów najabsolutniejszych, a na ostatek podmówiła, aby pana de Nekier oddalił, którego kraj cały kochał, co gdy się stało, zaraz wybuchnął ogień utajony pod imieniem patryotycznej partyi. Kto się nie łączył, był zabity, zamordowany. Tumultem lud zajadły rzucił się na zamek zwany Bastylia, – z dawna więzienie publiczne – i do gruntu go zrujnował, więźniów powypuszczał, papiery popalił, a na tem miejscu dom wolności postawić przyobiecał z tym napisem: Dom wolności na ruinach niewoli.
Lud ten rozhukany rabował domy panów i majętnych i ubogich. Naród miany za słodki, dał dowody nie tylko okrucieństwa ale i dzikości, wieszano, rozdzierano ludzi nieosądzonych, pastwiąc się nad trupami, i głowy ich nosząc na palach. Jednego pana bardzo bogatego, który gdy się skarżono na niedostatek żywności, powiedział: „Niech siano jedzą” na rynku powiesili, język mu pierwej wywlekli, potem siana w gębę włożyli, nakoniec głowę ucięli i nosili po ulicach.
Ten tumult do Wersalu udał się, mając na czele pana de la Fejette i króla do Paryża na mieszkanie powołał, asystując mu już z milicyą narodową do 60 tysięcy pod bronią stojącą; król i królowa słuchali mowy prezydenta siedzącego. Dalej to narodowe zgromadzenie z buntowników w rządne zamieniło się obywatelstwo, wiele praw odmienili, nowe ustanowili, królowi władzy ujeli a nawet króla francuskiego tytuł zmienili w króla Francuzów; pana Nekiera przywrócili, kobiety nawet tumultem zebrane pod okna królowej przyszły i wiele rzeczy śmiałych czyniły i mówiły, gwardie narodowe ustanowili, a że dwóch kroć buntowników uczyniło się wojsko porządne, rada przezorna i wolności strzegąca swego kraju. Wkrótce ten pożar i hasło wolności ogarnął kraj cały, wszystkie miasta łączyły się do patriotów, kokardy nosząc umówione a według przykładu paryskiej rady, stan trzeci miejski do rad swoich przypuszczając, w jednej wiosce nazywanej Perygord obywatele przymusili swojego plebana, aby do Tabernakulum przypiął kokardę wolności, i aby go otwartemzostawił, mówiąc, że ponieważ teraz wszyscy są wolni, więc i Pan Bóg nie powinien być zamknięty.
W tymże momencie najpierwszych rozruchów w Paryżu przytomnemi na obiedzie będąc, u komendanta Paryskiego, Seweryn Rzewuski Hetman Polny Koronny z żoną swoją z Lubomirskich i dwojgiem dzieci byli od tumultu tego zabrani z komendantem, i na plac śmierci prowadzeni; ledwie uszli nieszczęśliwego skutku rozhukanego ludu, który dowiedziawszy się, że są cudzoziemcy, wolno ich puścił.
Nie jest tu miejsce dokładnie opisywać tę ciekawą epokę wybicia się Francuzów z pod panowania absolutnego na wolną Rzecz pospolitę. Świat cały to wie, a ja dla siebie piszę, bo brzydząc się okrucieństwem, czuję dobre ukontentowanie z wolności Francuzów, bom w kraju wolnym zrodzona.
Tegoż samego roku Niderland za przykładem sąsiadów, zupełnie wybił się z pod panowania cesarza Niemieckiego, bez wylewu krwi i okrucieństw. Niemieckie wojsko musiało ustąpić, po niektórych utarczkach z Patryotami, orły cesarskie popalili w Brukseli a na tem miejscu uniwersał wybicia się przeczytali. Węgry szemrać mocno poczęli, aby im dawne prawa powrócono były, podali na piśmie; Czechi rekrutów odmawiali, a nawet milcząca cierpliwie dotąd Galicya posłów do cesarza wysyłać obmyśliła, o uciążliwą Hurbariom na kraj włożoną, która do ostatniej zguby obywatelstwo przyprowadziła, co się stać miało, a w tym cesarz umarł. Śmierć arcyksiężnej Franciszkowej de Wirtemberg, żony syna ks. Toskańskiego, brata jego, którą on jak córkę kochał, i którego męża za Sukcesora swego chciał postanowić, poprzedziła dwoma dniami śmierć jego. Była mu ciosem wielkim, podobnie jak oderwanie się Niderlandu z pod jego panowania, zkąd niezmierne miliony utracił; również nieznośną rzeczą wojna z Turkiem, na którą skarby wysilone, a strata wojska do 150 tysięcy wynosiła.
Panowanie jego bardziej do rozboju publicznego, jak do rządu podobne; zniszczył on wszystkich obywatelów, podatki takie nakładał, że w Galicyi w niektórych wsiach wiecej trzeba było podatku cesarzowi płacić, jak było intraty. Z świątyń Pańskich, porobił miejsca Teatrów i uciech publicznych, umarłych nawet spoczynku niedał, bo ich dawno odpoczywających powyrzucać kazał; nie w mojej to mocy opisać tu krótko niegodziwości tego Monarchy. Zakończył życie tyran zuchwały dnia 20. Lutego 1790 roku trybem natury człowieka, którego życie i śmierć ukazuje rękę sprawiedliwej Opatrzności, chłostającej go przy zgonie nawet. Panowanie jego było krótkie, bo tylko lat dziewięć, ale dość długie dla nieszczęśliwych których on poczynił, choroba jego była długa i nieznośna; co za okropny stan, kiedy sumienie nieczyste nie dozwala spokojnie umrzeć! Był on zuchwały i dumny, posiadać chciał świat cały, rozum miał wielki, ale go na złe zażywał; natura go bardziej na partykularnego, zabawnego i grzecznego człowieka, jak na monarchę cnotliwego stworzyła. siebie kochał a ni lud swój, lud go też nieżałuje, a świat cały jego panowaniem tyrańskiem brzydząc się, podawać będzie w potomne wieki niesławę Józefa II.
Die [1] 6. Kwietnia 1790 roku było w Polsce trzęsienie ziemi w Berdyczowie i wielkiej części Podola i Ukrainy. O godzinie dziewiątej w wieczór w Berdyczowie dało się czuć dosyć mocno, bo drzwi się pootwierały, szkła dzwoniły, i to po dwa razy, nietrwało jak 3 sekundy.
Dnia 8. Juni [2] roku 1789 za zgodą Generalną na Sejmie Warszawskim pod Laską J. W. Małachowskiego, wzięty został do aresztu Adam Łodzia Książę Poniński Podskarbi koronny, za zbrodnię i zdradę Ojczyzny swojej popełnioną na Sejmie roku 1795 na którym przemocą Moskiewską, obrawszy się Marszałkiem przy asystencyi wojska Moskiewskiego, zaprzedał kraj swój na tym Sejmie obcym mocarstwom, i na podział Polski zezwolił, pensyę Moskiewską, Pruską i niemiecką biorąc, sprawiał jak niegodny syn ojczyzny, niezgodny nosić imienia Polaka wolnego, na którego był wyznaczony sąd Sejmowy, a ponieważ Sejm ten pod konferencyą trwał przez dwa roki, Poniński rok cały w areszcie trzymany, trzy razy z niego uciekał, zawsze złapanym został, aż też ciekawie wyglądająca cała publiczność dekretu na niego uspokojoną została. Dnia 1. Septembra r. 1790 czytany mu był dekret sądu Sejmowego w izbie senatorskiej takowy, przez któren Poniński odsądzony został od urzędów, od honoru, od szlachectwa i księstwa Adamem zwany tylko został, Ordery z niego zdięte przez wartę marszałkowską, z Warszawy i z kraju na wieczne czasy wygnany został, z tym dokładem, że ktoby go kiedy złapał w Polsce, do pierwszych sądów ziemskich stawiwszy otrzymać ma dekret śmierci na niego. Przy czytaniu tego dekretu w izbie senatorskiej przytomni do 3000 w ręce klaskać poczęli, krzycząc „Brawo! Brawo! Poczciwy Sad sejmowy!” pospólstwo po ulicach stało, krzycząc: „Niech go powieszą” i kamienie trzymając w rękach; dla tego tumultu nie można go było tego dnia wywieść z Warszawy; cały dzień w Zamku trzymali go i w nocy prywatnie za okopy wywieźli, jak mu dekret przeczytali, powiedział: „jeden człowiek za wszystkich musi umrzeć”.
W. Paryżu d. 10. Lipca. – We środę d. 14. jako w dzień powszechnej Francuzkiej Konfederacyi, zgromadzili się wszyscy Deputowani Konfederacyi tak od gwardii narodowej jako i od wojsk Królewskich, od korpusu Marynarstwa jako i od innych korpusów militarnych, na wałach zacząwszy od bramy św. Antoniego aż do bramy św. Dyonizyusza. Deszcz podówczas rzęsisty padał i to sprawiło, że liczna ta kompania dopiero około godziny 8 rano z miejsca ruszyć mogła. – Parada ta mimo gwałtownego deszczu i błota wielkiego następującym szła sposobem: kompania od kawaleryi narodowej gwardii Paryskiej z chorągwią, 6 trębaczami, kotłami i inną muzyką otworzyła marsz, mając na czele swego szefa; za nią rozmaite szły wydziały cywilne i wojskowe municypalności Paryskiej, na której IMP. Bailli Prezydent znajdował się. Dopiero następowali Deputowani od gwardii narodowej ze 42. Departamentów. Departament według alfabetu był uszykowany i miał chorągiew z wyrażeniem nazwiska Departamentu, dalej szli Deputowani od wojsk królewskich na których czele niesiono sztandar królestwa w złote paski przerabiany, za niemi generalni oficerowie Marynarstwa i Deputowani od tegoż marynarstwa; deputowani od wojsk królewskich i marynarstwa składali liczbę 1250 ludzi, ale [l]iczba deputowanych od gwardii narodowych wynosiła przeszło 30000 osób; za deputowanemi od wojsk królewskich i marynarstwa następowali Deputowani od gwardii narodowych z innych 41. Departamentów z swemi chorągwiami, ciąg dopiero opisany zakończył się przez kompanię strzelców, i kompanię kawaleryi z 2 chorągwiami i kotłami i trąbami. Rzeczony marsz ciągnął się przez ulicę P. Dyonizyusza i przez niektóre inne aż do placu Ludwika XV., gdzie czekało zgromadzenie narodowe, które z Sali zgromadzenia przez most przeszło – gdy zaś to zgromadzenie przez most przeszło – gdy zaś to zgromadzenie narodowe całe deszczem aż do koszuli zlane, nie tak szło jak raczej po błocie brnęło, lud z obu stron ulic stojący i także cały zmokły dodawał zgromadzeniu narodowemu cierpliwości czyniąc radośne poklaski i ustawicznie wołając: „śmiało, śmiało, zrobiemy swoje!”
Dopiero ciąg dalszy szedł aż do mostu na statkach i przez tenże most w marsowe pole przez trzy bramy tryumfalne; każde Corpus stanęło tam na swem miejscu przez zasadzone słupy sobie pokazanem. – Muzyka obięła miejsce przy ołtarzu na 25 stóp od ziemi wyniesionym – dobosze zaś uszykowali się na przeciw tylu rozmaitych rozmaitych kompanii, a to jeszcze w tak dżdżystym i błotnistym dniu, nie mogło zaraz jedno po drugiej na miejsce naznaczone przybywać, a tym czasem trzy kroć sto tysięcy spektatorów nadeszło; siedzących i zmokłych, trzeba było zawsze czem nowem zabawić, przeto jak tylko jaka tej przybywającej gwardii parady czy procesyi przerwa stała się, zaraz przygotowana młodzież na plac przed ołtarz wychodziła i swemi rozmaitemi tańcami, skakaniem i pląsaniem po Blocku i śród deszczu przedziwnie zabawiała.
Król przez szkołę militarną przybywszy na to marsowe pole usiadł tam na swym niby tronie, a raczej na wspaniałem krześle; za tronem kryte były loże, w których królowa, familia królewska, posłowie zagraniczni, ministrowie i inni Panowie dworscy znajdowali się – dopiero przez Artyleryę kilkakrotnym z armat wystrzeleniem dano hasło do zaczęcia ceremonii. W tym wszystkie chorągwie tak wojsk królewskich jako i gwardii narodowych przyniesiono przed ołtarz, które Biskup siedząc na obszernem krześle, ale cały zmokły poświęcał. Po tej benedykcyi, tenże biskup przy assystencyi licznego duchowieństwa mszę św. odprawił i dopiero Prezydujący narodowego zgromadzenia przysięgę obywatelską w głos wykonał, deputowani zgromadzenia powstawszy rzekli: ja na toż przysięgam, po czym król sam wykonał przysięgę w sposób następujący: „Ja król Francuzów przysięgam narodowi, iż wszelkiej mocy przez krajową konstytucję mnie powierzonej, użyję na utrzymanie konstytucji i na praw wykonanie”. – Gdy król przysięgę tę wykonał, królowa powstawszy podniosła Delfina i całemu zgromadzeniu pokazała, co nadzwyczajną w obecnych sprawiło tkliwość i rozrzewnienie. Na ostatek IMP. de la Feiette, który od króla generał-majorem konfederacji zamianowany został i w rzeczonym charakterze sam nawet marszałków Francyi komenderował, udał się z głową odkrytą i szpadą włożoną do pochew, do króla IMci i wziąwszy od monarchy ordynans przystąpił do ołtarza, gdzie imieniem całej konfederacyi przysięgę zjednoczenia w głos wykonał, – – w tym momencie wszystkie gwardie narodowe i wszystkie wojska dobywszy szpad swoich wołały: „Ja na toż przysięgam!” Po wykonaniu tym sposobem przysięgi, od wszystkich na konkluzję tej ceremonii, intonowano uroczyście: Te Deum Laudamus jakie od trzech kroć sto tysięcy ludzi pod wolnym niebem śpiewane, niebyło nigdy na świecie podobnie słyszane – atoli i to wasze Te Deum Laudamus nie było od tego mnogiego ludu śpiewane ani słyszane, wszyscy albowiem tak głośno i ustawicznie wykrzykiwali vivat, że ani jednego słowa z tego św. Hymnu przez duchownych śpiewanego żaden nie usłyszał.
Wielka część z gwardii narodowych udała się do Zamku la Muette, gdzie miasto Paryż przy rozmaitych stołach po salach i pod namiotami kazało nagotować obiad dla dwudziestu tysięcy gości, szkoda tylko, że deszcz nieustanny przeszkodził wielu do udania się tam na obiad; w powszechności mówiąc, deszcz ten prawie nieustanny wiele ujął wspaniałości widoku, lubo wiele pomógł do spokojności całej owej ceremonii, bo przed południem kilka razy tak mocno padał, że wojsko w wodzie maszerować musiało i wszyscy obecni wskroś przemokli. Liczba spektatorów jeszcze by się była powiększyła, gdyby tenże rzęsisty deszcz nie przeszkodził. Przez ten dzień uroczysty wszystkie sklepy były zamknięte i żaden pojazd nie jechał przez ulicę. Wieczorem wspaniałe były illuminacye po wszystkich domach. Iluminacya ta będzie trwała wczora, i dzisiaj jeszcze kontynuowaną będzie. Trzeba jeszcze przydać że wielu z Gwardyi narodowych udało się do króla i wołało „Niech żyje król!” Monarcha oczywiście był kontent z tych oświadczeń miłości i przywiązania, wybaczał tym też łatwiej niektóre zdrożności przez też same gwardie w entuzyazmie ich radości popełnione – między temi zdrożnościami była i ta: porwali jednego z spowiedników dworskich, włożyli na niego czapkę grenadyerską i przymuszali z sobą tańcować; biedny spowiednik widząc u tych ludzi zapał, od niekarności i od wina w głowie, ratując swe życie, musiał to wszystko czynić, co mu kazano, wolał albowiem tańcować po ziemi, niż na stryczku po powietrzu. Na bramie Tryumfalnej między innemi był napis następujący: Ten plac to zjednoczenie się Francuzów w 14. dniach od miliona obywatelów i braci z każdego wieku, i rodu wystawiony stanął. Bito ten medal na ten fest i między deputowanych rozdano.
W Paryżu d. 19. Lipca medal od miasta Paryża, każdemu z deputowanych do konfederacyi ofiarowany wyraża na sobie: z jednej strony Francya, która stojąc przed ołtarzem ojczyzny, w lewej zaś trzyma pęczek broni, przy ołtarzu na dole znajduje się szczęśliwość publiczna ze swymi atrybutami, wyżej zaś prawda rozpędza obłoki, na drugiej stronie stoi napis: Konfederacya Francya w Paryżu d. 14. Lipca 1790.