Pamiętniki (Casanova, tłum. Słupski, 1921)/Przedmowa
Brak odpowiedniego argumentu w szablonie!
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pamiętniki |
Wydawca | Wydawnictwo „Kultura i Sztuka“ |
Data wyd. | 1921 |
Druk | Drukarnia „Prasa“ we Lwowie |
Miejsce wyd. | Lwów |
Tłumacz | Zygmunt Słupski |
Tytuł orygin. | Histoire de ma vie |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Poczynam wyznaniem, kochany czytelniku. Wierzę w wolną wolę i wszystko, cokolwiek w życiu popełniłem złego lub dobrego, nazywam winą lub zasługą. Człowiek jest wolny tak długo, jak długo wierzy w liberum arbitrum, jeżeli zaś utraci wiarę w ową wolność, przypisując losowi większą moc, aniżeli potędze, którą go Stwórca obdarzył, darował mu bowiem rozwagę — przestaje być wolny.
Z moich pamiętników dowiesz się czytelniku, iż nigdy nie dążyłem do celu określonego, powierzałem się bowiem przypadkowi. Taki był mój system jedyny. Pomyłki moje pouczą myśliciela, by lepszemi pospieszał drogami. Do tego potrzeba jeno odwagi, gdyż siła bez odwagi jałową jest. Jakże często uśmiechało mi się szczęście po czynie szalonym, który mógł był wtrącić mnie w przepaść. Jakże często robiłem sobie potem wyrzuty i dziękowałem Bogu! Po przemyślanych, rozważnych czynach zaś, znosiłem wiele utrapień. To mnie upokarzało. Pociechą jednak było mi przekonanie, że postępowałem tak jak należy. A przecież, pomimo dobrych zasad, byłem całe życie ofiarą moich zmysłów. Owe zejścia na manowce bardzo mi się podobały, dlatego tak chętnie się w nie zagłębiałem, pocieszając się tem, że zdaję sobie sprawę z mej słabości.
Proszę cię zaś miły czytelniku, abyś nie pomawiał mnie o pyszałkowate samochwalstwo, ani o skruchę wyznania ni o wstydliwą żałość nad mojemi szaleństwami. Są to szaleństwa młodości, które pobudzają mnie do śmiechu, a które mam nadzieję, nastroją cię wesoło. Myślę, że zaśmiejesz się wraz ze mną.
Pojmiesz łatwo cel owej przedmowy miły czytelniku, gdy ci powiem, że ma ci ona posłużyć do poznania mnie, nim przeczytasz moje wspomnienia, gdyż nieznajomych poznaje się jedynie w kawiarniach i przy table d‘hotes.
Kiedy wspominam radości minione, przeżywam je ponownie, śmiejąc się z przeciwności, które mnie wówczas dręczyły, a które dzisiaj są mi mrzonką. Jako filozof nie troszczyłem się nigdy o moją przyszłość, gdyż nic o niej niewiem, jeno wierzyć w nią mogę jako chrześcijanin. Wiem, że żyłem, gdyż czułem to, jestem pewien, że gdy czuć przestane, przestane istnieć.
Zmysłowe używanie miłosne było mi namiętnością, czułem, iżem stworzony dla płci pięknej. Kochałem i pozwalałem się kochać, jak tylko nadarzyła się po temu sposobność.
Jaka korupcja! zawoła ktoś może, i jaki bezwstyd przyznawać się do niej tak otwarcie. Podobna nagana wzbudzi mój śmiech, gdyż zmysłowe rozkosze, życie me szczęściem napełniły. A przecież: wyznać muszę, że zarazem nagana owa trwogą mnie napełnia. Że pamiętniki owe ukażą się dopiero po mojej śmierci, mała ztąd pociecha. O śmierci okrutna! O nieszczęsny przymusie, który natura potępić musi, gdyż on dybie na jej zniszczenie!
Pamiętników tych nie pisałem dla młodzieży, która pozostać powinna w nieświadomości, by nie być wodzoną na pokuszenie. Pisałem je dla tych, którzy znają pokusy życia i którzy w ich ogniu zahartowali się jako salamandry.
Powtarzam raz jeszcze: uważam siebie samego, jako sprawcę wszystkiego złego i dobrego, co mi się w życie wplotło. Byłem sobie sam uczniem, a zarazem nauczycielem, którego czciłem i kochałem.