Pamiętniki jasnowidzącej/Dodatek/Zbudzenie Łazarza

<<< Dane tekstu >>>
Autor Agnieszka Pilchowa
Tytuł Pamiętniki jasnowidzącej
Podtytuł z wędrówki życiowej poprzez wieki
Wydawca Wydawnictwo „Hejnał”
Data wyd. 1930
Druk Drukarnia Pawła Mitręgi
Miejsce wyd. Wisła
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Zbudzenie Łazarza.
(Rewelacje podane przez ks. Zbyszka za pośrednictwem A. P.)
(Przedruk z „Hejnału“, 1929.)

Wiele duchów wzgardziło własnem prawem ponownego zradzania się, a odbierało ciała innym, którzy wedle raz ustanowionego porządku zrodzili się byli jako niemowlęta i dorastali, lub już dorośli. Odpędzały ich od ciał i było wielu opętanych na ziemi! A Chrystus tych opętujących oddalał od ciał, zabranych innym i przywoływał do nich znękane duchy. Nieszczęśliwi, proszący Jezusa o pomoc, wołali zwykle: „Córka“ czy „syn jest opętany przez djabła“. Bo iście djabelskie czyny były przez nich popełniane. Wiele duchów niskich umiejętnie prawem t. zw. czarnej magji zawładnęło ciałem czyjemś, by je w każdej chwili móc porzucić i zmusić odpędzonego ducha do ponownego powrotu do ciała. A kiedy przy brutalnych czynach już mieli być złapani i ciała porzucić nie zdołali, dematerjalizowali po części jego ciężar i szybciej od małp wspinali się na wysokie drzewa dla uniknięcia kary w tem ciele.
Historja nie podaje liczby trędowatych. Trąd, trąd... to dorobek duchowy. Swojem życiem ściągnęli na siebie trąd — i dlatego nie chcieli się zradzać, by Karma ich i w ciele fizycznem trądem nie smagnęła. Ich ciała astralne toczył trąd, trądem dotknięty także ich duch. Chcąc się ukryć w zdrowszem astralnem ciele, odpędzali spokojniejsze duchy i kryli się w ich ciałach, zarażając je trądem.
I wyleczeni zostali wszyscy trędowaci, którzy nie własnym trądem byli dotknięci; wszyscy, którzy z wiarą przystępowali do Chrystusa, lub z wiarą w Niego z daleka ku Niemu wołali, zostali uzdrowieni. „Wiara twoja cię uzdrowiła“ — przypomnienie sobie sprawiedliwego Boga, przypomnienie sobie Jego nigdy nie gasnącej miłości do zbłąkanych dzieci.
Zbudził Łazarza do życia, bo inni odpędzili go od ciała dlatego, że umiłował Chrystusa i uwierzył weń, w Jego posłannictwo. Napadli na niego, odegnali od ciała, ale już nie mogli zawładnąć niem, bo już na nim spoczęło oko Chrystusa. O, w miłości oko Łazarza spojrzało na Mistrza, zrozumiało Jego posłannictwo! Złączył się z wolą Boga; toteż choć ciemne moce pojmały jego ducha i ciałem też chciały zawładnąć, — nie potrafiły tego dokonać.
Ciało złożono w grobie. Trwoga rodziny, smutek, że odszedł ten, który dodawał im siły...
Nie przyszedł Chrystus zaraz budzić do życia Łazarza; zostawił nieszczęśliwych, by wzbudzili w sobie wiarę w samego Boga Ojca. Uwolnił ducha Łazarza z niewoli zlej woli, by żył, a dał świadectwo prawdzie.
Widział Łazarz nieczyste duchy naokoło siebie i uradował się, ujrzawszy laski pełnego Mistrza i tych, których miał prowadzić na ziemi. Bo siostry jego były w wierze słabe i skrzydła miłości załamywały im się w locie, opadając ku ziemi, a taką chwilową niewiarą i w innych wiarę załamywały.
Łazarz był szeroko znanym dobrym doradcą w różnych sprawach. Godził powaśnionych, dając jednym i drugim dobrą radę, tak, że w gniewie próg do niego przekraczali, a odchodząc, zapominali o gniewie i sporach pomiędzy sobą. Nie podobało się to tym, którzy dążą ciągle do powaśnienia ludzi. Po odpędzeniu go od ciała na żałosne wołania sióstr i tych, co go znali i byli mu wdzięczni, na ich wołania, żeby stal się cud, a on otworzył oczy i żył — odpowiadali: „Nikt go do życia nie zbudzi!“ Znaleźli posłuch u niektórych, wmawiając w nich, że choćby i Chrystus zjawił się, nie dokaże tego cudu. — Zapóźno przyszedłeś, Mistrzu! — rzucono Mu z żalem takie słowa na powitanie.
Łazarz-duch skrępowany był magicznemi łańcuchami za dobre czyny, a ciało leżało w grobie. Pękły kajdany pod silą myśli Jezusa, przywołującego Łazarza do nowego życia na ziemi. Oglądał duchem rąbek królestwa szatana. Miał dać świadectwo prawdzie, że i poza tym światem, widzialnym dla ludzi, jest życie; miał ostrzegać innych, by nie pomnażali swojemi czynami królestwa szatana, który w ciągłym niepokoju twórczym nikomu trwałego spokoju dać nie może. Na chwilę, na rok, dwa i więcej uszczęśliwia dostatkami ziemskiemi, nie wahając się przełamywać Karmy, która i tak w dwójnasób potem się mści, byle tylko za te dary miał wierne sługi. Niewiernych sobie ściga i karze, zadając im więcej cierpienia, niż ta niby sprawiedliwa karma. Przyjaciele niebios, wiecznego spokoju życia, prawdziwego piękna duchowego, mogą łagodzić karmiczne ciosy — i biorą na siebie przewinienia innych, by ci lżejszym krokiem mogli iść ku Bogu. A źli dodają sobie otuchy, że jeżeli ci ze swej własnej woli mogą odbierać ciężary, wymierzone sprawiedliwą Karmą, to i oni mogą przyczyniać ciężaru ze swej strony dowolnie, gdzie im się tylko da.
Tej prawdzie Łazarz spojrzał duchem w twarz — i do tych, w których wiara w wielką moc Boską była zachwianą, miał powiedzieć, że umarł na chwilę i żyje. Dla nich niby umarł i duchem leżał w grobie, gdyż nie widzieli, gdzie się znajduje. A z tej niewiedzy i niewiary w pośmiertne życie korzystają skrzętnie moce piekieł, które chętnie uważają wszystkie miljony ludzi, żyjących na ziemi, za swoich poddanych — boć każdy bodaj drobnemi czynami i złemi myślami im służy.
Miał dać świadectwo prawdzie, że chociażby kogo skuli najcięższemi kajdanami i zaklęciami, jeżeli ma się wiarę w Boga, to gdy się złączy z tem źródłem wiekuistej czystej siły, za Jego wolą wszystko mogącą — pękną kajdany.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Agnieszka Pilchowa.