[57]ROZDZIAŁ XI.
CUDOWNE ODMŁODZENIE.
Skan zawiera grafikę.
Słuchajno — rzekł raz do Klechy
Mistrz Twardowski — „źle się dzieje;
Człowiek się jakoś starzeje:
Płuca-m dawniej miał jak miechy,
A teraz pod górę sapię
I wzrok mi czegoś nie służy,
I na tej koszlawej łapie
Kusztykanie już mnie nuży —
Dziad ze mnie!...“
— „Starość nie radość“
Z westchnieniem Klecha odrzecze.
A Mistrz: — „Gdybyś ty człowiecze
Uczynił wszystkiemu zadość,
Co-ć powiem...“
— „Każ Miłość Wasza,
Spełnię wszystko należycie!“
[58]
— „Widzisz Waść, tu stoi flasza,
W niej płyn, którym się odmłodzę,
Albo marnie stracę życie.
Niechaj cię to nie przestrasza!
Co powiem, brzmieć będzie srodze,
Lecz z głowy mi włos nie spadnie,
Jeśli moje polecenia
Spełnisz wiernie i dokładnie…“
— „Spełnię“. — „Czem chcesz nagrodzę,
Oto przepis odmłodzenia:
Zażyję dryakiew[1] pewną,
Po której mnie letarg zmorzy
I będę leżał, jak drewno,
Do umarłego człowieka
Podobien… — Czy to cię trwoży?!
Waść mnie w kawałki posieka,
Potem flaszę tę otworzy,
Każdy kawałek namaści
Płynem i razem je złoży,
Jako pierwej były w ciele;
Jeno przykazuję Waści
Zrób to zręcznie i rozumnie!
Trumnę Waść miękko wyściele
I ciało moje w tej trumnie
[59]
Na cmentarzu Waść pogrzebie
Na rok i cztery niedziele.
A skoro ten czas upłynie…
Pamiętaj! Zaklinam ciebie!
Pójdziesz z łopatą na cmentarz
I o północnej godzinie
Grób odkopiesz… Czy spamiętasz?
Czy uczynisz co do joty
Wszystko!?“
— „Przysięgam! uczynię!“
— „Zlituj się Klecho, mój złoty,
Gdybyś ty mnie w tej usłudze
Zawiódł — cóż ja biedny zrobię,
Kiedy się w trumnie obudzę
Żywcem pochowany w grobie?!
...............
Klecha zrobił, jak pan kazał:
Pociął go, w cudownym płynie
Każdy kawałek umazał,
Zlepił ciało i pogrzebał;
A w umówionym terminie
Przed północą ruszył z gracką
Na cmentarz… Niby się nie bał
I z miną zawadyacką
[60]
Szedł sobie między mogiły,
Pogwizdując; lecz na głowie
Włosy dębem się jeżyły
I po kościach szło mu mrowie.
Doszedł, zaświecił latarnię
I gdy północ biła — kopie,
Z wieka trumny ziemię zgarnie,
Odjął wieko i... w podziwie
Stanął: w grobie cudne chłopię
Uśmiecha się pieszczotliwie
I wyciąga doń rączęta…
To dzieciątko pulchne, hoże,
Ta twarzyczka uśmiechnięta
Coś mu dziwnie przypomina. —
Tak! Twardowski! Jako żywo!
Więc aż spłakał się z uciechy.
Prędko rosła ta dziecina
Pod jego pieczą troskliwą:
Z ogromnem zdumieniem Klechy
Chłopiec biegał już w dni parę,
W tydzień mówił doskonale,
A już po pierwszym kwartale
Miał zwyczajną ludzką miarę
[61]
I rozum wręcz niesłychany;
Meszek pokrył mu jagody…
Wąs wyrósł — ot, wykapany
Twardowski, jeno że młody!…