Co to?… Przystanęli w locie…?
Gdzie czart? Zniknął? Już go nie ma!
Co to za kula, w pozłocie
Blasków swych promieniejąca?
Pod nogami ją obiema
Poczuwszy — do niej się tuli…
Lekki wietrzyk mgły roztrąca,
Co po tej niezmiernej kuli
Błąkały się w złotobladej
Swiatłości — a tam w przestrzeni
Dookoła gwiazd miriady
Mrugają rzęsą z promieni.
Twardowski, choć nie wie jeszcze
Gdzie jest? co to znaczyć może?
Ale zrozumiał to jedno,
Że straszne dyabelskie kleszcze
Wypuściły duszę biedną.
Ukląkł — i w niebios przestworze
Wyciągnął drżące ramiona
I wołał: „Chwała Ci Boże!
Matko! bądź błogosławiona“.
Tak Bogu oddawał chwałę
I bił się w piersi w pokorze
I płakał jak dziecko małe.
Kiedy tak łzami zalany,
W modlitwie żarliwej klęczy,
Nagle jakiś blask różany
Olśnił go… Widzi anioła,
Co skrzydła o barwach tęczy
Rozpiąwszy, zlatuje z góry
I wśród gwiazd ogromne koła
Zatacza lotnemi pióry,
Zleciał i rzekł mu te słowa:
— „Nad gwiazdami tronująca
Anielska nasza Królowa
Wyrwała cię z szpon szatana
I tu, na tarczy miesiąca
Osadza cię, ubłagana
Twą pieśnią, skruchą i wiarą.
Kto Jej ufa — nie zaginie!
— Grzeszyłeś nadludzką miarą
I długo trwałeś w swej winie,
Przeto z Bożego wyroku
Masz tutaj, póki czas płynie,
Kajać się do końca świata
Z żalem w sercu, ze łzą w oku,
Aż w Ostatecznej Godzinie
Na dolinie Jozafata
Grzechy twoje Sędzia zmaże“.
To rzekłszy, anioł odlata.
Odtąd na wieków zegarze
Lata mijają i lata
A Twardowski z klechą w parze
Siedzi na tarczy księżyca,
Kając się rzewną pokutą.
Zrazu chciał mu ludzkie lica
I ludzką przywrócić postać,
Ale dotąd jeszcze mu to
Nie udało się — i klecha
Musiał już pająkiem zostać.
Lecz i tak dla pokutnika
Niemała z niego pociecha:
Pająk mu na dłoni siada,
A pan przed sługą odmyka
Serce swoje, wypowiada
Wspomnienia, smutki, tęsknoty;
Ma w nim druha i sąsiada
Na księżyca tarczy złotej.
Czasem na cieniuchnej nici
Pająk spuszcza się na ziemię,
Tu, tam wiadomość pochwyci
I po nitce pajęczyny
Wraca — i tęsknoty brzemię
Tem swojemu panu słodzi, ZeŻe mu przynosi nowiny.
Lecz w tych czasach rzadko schodzi,
Bo na świecie coraz gorzej,
Kłamstwo, Pycha, Gwałt się sroży
I urąga Woli Bożej.