[266]Pieśń bez sensu
(wyjątek z niedokończonego poematu).
Rozdział VII.
Aby kochać za miliony,
Trzeba sercem — być geniuszem;
Ja się nudzę za miliony! —
To łatwiejszy znacznie talent…
Z planów, z plonów, spleenu chmura
Zawsze w końcu się wyłoni —
Najprawdziwsze rozwiązanie
Życiowego zagadnienia…
Gdy przed dwoma miesiącami
Ukończyłem szósty rozdział,
Już przeczucie mi szeptało,
Że nie wrócę do tej pieśni.
Bo to płaskie błaznowanie
Wstręt i nudę mi sprawiało,
[267]
A przedmiotu przyszła trudność
Zatrważała me natchnienie.
Potem ilekroć zechciałem
Dalej snuć mą „pieśń bez sensu“,
Zawsze ducha natchnionego
Obowiązek mi krępował!
Obowiązek — ten despota
Z namarszczonem chmurnem czołem,
Z przygaszonem szklistem okiem
I z palcami żelaznemi,
Obowiązek — srogi sędzia,
Co względności żadnej nie zna
I wymaga posłuszeństwa
Nawet w czarne dnie niedoli,
Obowiązek — zimny logik
Z mózgiem, lecz bez krwi i serca,
Bo mu bogi wlały w żyły
Zamiast krwi atrament czarny,
A na miejscu serca w piersi
Punktualny wbili zegar,
Co swem biciem niespodzianem
„Rendez-vous“ przerywa ostro
Co wyrywa ludzi ze snu
Najmilszego, porannego,
I surowem uderzeniem
Nawołuje w jarzmo pracy…
Więc to on jest ów bohater
Wymarzonych bożystanów,
[268]
Z którym kiedyś ludzkość cała
Ma stosunki ścisłe zawrzeć?!
Ej!… czy zechce kiedy ludzkość
Śpiąca, gnuśna, sybarycka,
Oddać szyję dobrowolnie
W obowiązku prawe więzy,
Gdy je dziś uznaje tylko
Z konieczności, z zastrzeżeniem,
Że w sposobnej chwili zawsze
Zrzuci więzy obowiązku!…
Nigdy! nigdy!… ludzkość zawsze
Potrzebować będzie bata…
Czem sumienie? To gaduła!
Bat — to kapłan i przewodnik!
Bata, bata trzeba ludziom:
Tak! religii, obyczajów,
Głodu, prawa i opinii
Et cetera, et cetera…
Spójrzcie, proszę, wokół siebie,
Spójrzcie, jak się świat przedstawia:
Rośnie w ludziach z biegiem czasu
Pewna żyłka sybarycka:
Każdy chciałby się wyciągnąć
Na wygodnej miękiej sofce
I wypiąwszy brzuch do góry
Okiem błądzić po suficie…
[269]
Ale stan to niemożebny,
Bo za mało sofek mamy!
............
............
............
W świecie wszystko idzie w kółko!…
Lecz to do mnie nie należy…
Jam idejkę tylko rzucił,
Może nieco szematyczną
I niesłuszną może nieco…
Lecz nie czas dziś na poprawki,
Zastrzeżenia, wyjaśnienia,
Bo już dźwiękiem mojej pieśni
Przywabiłem Morfeusza:
Idzie stary z śpiącą miną,
Z opadłemi powiekami,
I szeroką gębą ziewa,
Jakby przestrzeń chciał pochłonąć,
Z ręki pióro mi wydziera,
Nad mym karkiem się nachyla,
Na mych oczach kładzie palce,
Grube, ciężkie… Dobrej nocy!
............