Pieśń nocy
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pieśń nocy |
Pochodzenie | Życie tygodnik Rok II (wybór) |
Wydawca | Ludwik Szczepański |
Data wyd. | 1898 |
Druk | Drukarnia Narodowa F. K. Pobudkiewicza |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | anonimowy |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały wybór |
Indeks stron |
Stała się noc: i oto głośniej biją wszystkie wodotryski. A moja dusza jest także wodotryskiem.
Stała się noc; i wraz budzą się wszystkie pieśni kochanków. A moja dusza jest także pieśnią kochanka.
Coś nieukojonego, ukoić, się nie dającego jest we mnie; i to chce przemówić. Pragnienie miłości jest we mnie, które mówi jak sama miłość.
Światłem jestem: ach, gdybym był nocą! Ale w tem moja samotność, żem w świetle pogrążon.
Ach, gdybym był mrokiem i nocą! Jak chętnie przylgnąłbym usty mojemi do piersi światłości!
Nawet was błogosławiłbym, wy nikłe światełka i świetliki temu w górze — i byłbym wam wdzięczny za dar waszych promieni.
Ale ja żyję w mem własnem świetle i sam chłonę płomienie, które mają początek ze mnie.
Nie znam szczęścia biorącego; a przecież tak często marzyłem, że, kto kradnie, jest pewno jeszcze szczęśliwszym niż ten, który bierze.
W tem ubóstwo moje, że dłoń moja nie spoczywa w rozdawaniu; w tem zawiść moja, że widzę pełne oczekiwania oczy i rozjaśnione nocy tęsknoty.
O, niedolo wszystkich rozdawców! O, zaćmienie słońc moich! O, żądzo pożądania! O, głodzie trawiący wśród nasycenia!
Biorą z rąk moich; lecz czyż sięgam ich duszy? cała otchłań jest między dającymi a biorącymi.
Głód mój ma początek z piękności mojej: chciałbym, aby cierpieli ci, którym świecę, chciałbym ograbić obdarzonych przezemnie: — tak łaknę złości.
Chciałbym dłoń cofnąć z przed ich wyciągniętych dłoni; chciałbym się zawahać, podobnie jak ociąga się wodospad, staczający się w bezdeń: — tak łaknę złości.
Taką zemstę obmyśliła szczodrość moja: taka jest mądrość samotności mojej.
W rozdawnictwie zbyłem szczęścia, które miałem ze szczodrości mojej, i znużona jest cnota moja nadmiarem swoim.
Czyja dłoń jest ciągle ku rozdawaniu, niechaj baczy, aby nie utracił sromu; kto nie ustaje w szczodrobliwości, temu od rozdawania grubieją dłonie i serce.
Już nie mam łez w oczach dla sromu proszących; zgrubiała dłoń moja nie odczuwa już drżenia napełnionych dłoni.
Czemuż napełniają się łzami oczy moje i skąd ta rzewność w sercu mojem? O, samotności wszystkich rozdawców! O, milczenie wszystkich jaśniejących!
Tyle słońc krąży w pustych przestworach: do wszystkiego, co ciemne, mówią one swem światłem, — dla mnie milczą.
W tem jest nienawiść światła do wszystkiego co jaśnieje: bezlitośnie toczy się ono swoimi szlakami.
Niechętne w skrytości swojej dla wszystkiego, co jaśnieje, zimne wobec słońc innych: — takiem jest każde słońce.
Podobne orkanom wirują słońca po swych szlakach. Taka ich kolej. Krążą, posłuszne swej nieubłaganej woli. W tem ich obojętność.
O, tylko wam, wy ciemni, wy pogrążeni w mrokach, danem jest tworzyć ciepło z jasności! O, tylko wam dano pić pokarm i ukojenie z piersi światłości!
Ach, lód dookoła mnie, lód, który parzy dłonie moje. Pragnę. Pragnę waszego pragnienia!
Stała się noc: ach, czemuż muszę być światłem! I to pragnienie wszystkiego, co mroczne! I ta samotność!
Stała się noc: jak zdrój bije ze mnie tęsknota, moja — pragnę przemówić.
Stała się noc: i oto biją wszystkie wodotryski. A dusza moja jest także wodotryskiem.
Stała się noc: i wraz budzą się wszystkie pieśni kochanków. A dusza moja jest także pieśnią kochanka.