Pieśń wigilijna (Ludwik Maria Staff, 1922)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pieśń wigilijna |
Pochodzenie | Zgrzebna kantyczka |
Wydawca | Instytut Wydawniczy „Biblioteka Polska“ |
Data wyd. | 1922 |
Druk | Zakłady Graficzne „Biblioteka Polska” |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały zbiór |
Indeks stron |
Bądź pochwalona w żłobie złożona Dziecino!
Twój strażnik — Józef święty, Twoja Matka — Panna,
Aniołków pulchnych stadko nad Twoją głowiną
I wnukiem ucieszona babka, święta Anna!
Wiem całkiem niewątpliwie, mały, co Cię czeka,
Na jakie straszne wiry, na jakie odmęty
Porwą Cię fale życia, najsłodszego Człeka,
Bom pilnie przestudjował oba Testamenty.
Wiem, że za wodzem‑gwiazdą po roku pochodu,
W barwnym, pysznym orszaku swych przybocznych drużyn,
Przyjdą złożyć Ci pokłon Magowie ze Wschodu:
Dwaj Króle pięknie biali i trzeci — Król‑murzyn.
Bardzo drogie podarki przyniosą ze sobą,
Lecz Cię nie uradują ich cenne puzderka
Tyle, co król Etjopa swą śmieszną osobą
I jego dar naiwny: ułomek lusterka.
Król ziemi, owinięty starannie w pieluszki,
Błogosławieństwem boską swą zaznaczysz władzę, —
A gdy Cię czarny kornie pocałuje w nóżki,
Z uśmiechem zetrzesz z stopek swych murzyńską sadzę.
Jak innym biednym dzieciom, lata Ci upłyną
Słodko pośród grzechotek, w przestrzeni zamkniętej
Warsztatu ojcowego, pod pieczą matczyną,
Chroniącą Twej młodości pierwszej pączek święty.
Zwolna wstępować poczniesz na szczebel ze szczebla
I, wszystkich synów cieśli protoplasta czysty,
Niezręcznie zaczniesz imać się dłuta i hebla
I marzyć o rzemiośle dzielnem legjonisty.
Niekiedy, zaskoczony już myśli zaraniem,
W próżnię spojrzenie wbijesz, smętnie siedząc w kącie,
I matkę jakiemś chmurnem zastraszysz pytaniem,
Jak dzieci, co nie wiedzą nic o horyzoncie.
A będą to pytania nie — ot, po próżnicy,
Jak: ile jest na świecie gwiazd, ptaków lub sosen.
Bo wkrótce wejdziesz w dyskurs z starszyzną bożnicy,
Chociaż dwunastu jeszcze nie będziesz miał wiosen.
...Wspomnisz siebie... i garnąć będziesz drobne dzieci
I dalej, coraz dalej, przez bóle i smęty,
Aż zaczniesz swój ostatni rok trzydziesty trzeci...
Wiem, bo przestudjowalem oba Testamenty.
Lecz tu już zbyt ponura powieść się potoczy
I na samo wspomnienie serce w piersi mdleje.
Przebacz, że na Twej męki widok zamknę oczy,
Jak oczy na swe przyszłe zamykam koleje...