Pierwsza wina odpuszczona. Na toż trzeci raz

<<< Dane tekstu >>>
Autor Wacław Potocki
Tytuł Pierwsza wina odpuszczona
Podtytuł Na toż trzeci raz
Pochodzenie Moralia
Wydawca Akademia Umiejętności
w Krakowie
Data wyd. 1915
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na commons
Inne Cały tom I
Indeks stron
Na toż trzeci raz.

Nie o pierwszy, o setny grzech chrześcijan gdyby,
Jako żydów, chciał karać Bóg bez wszelkiej chyby,
Poganomby, co gou znać, żydom, co mu wierzyć
Nie chcą, świat chrześcijański przyszło z sobą mierzyć.
Bo co pisze apostoł o żydach z pogany,
Że jednego przed Bogiem niemasz bez nagany,
To dziś o chrześcijanach bezpiecznie rzec może,
Że w sercu ich do szczętu zgasło prawo Boże.
Niemasz, ktoby go szukał, ktoby nie obrażał,
Ktoby w niem sprawiedliwość i dobroć uważał.
Zgłupieli, ba zeźleli wszyscy tak dalece,
Ciału na wszelką psotę wyrzuciwszy lece.
Grobowi gardło, język ich równy truciźnie
I serpentynie, którym zabijają bliźnie.
Przeklinając wszetecznie, fałszywą przysięgą
Lżą i samego Boga na niebie dosięgą.
Gore głowa pijaństwem, jako ogień z kuchnie,
Serce mordem, obłudą, zdradą, pychą puchnie.
Drżą ręce do wydzierstwa, drżą do pomsty nogi,
Bo niemasz nad pieniądze, a nad krew ostrogi.
Nie pojźrą w niebo śmiele cudzołożne oczy,
Póki ich śmierć ostatnią nocą nie zamroczy.
Czemuż śmiercią chrześcijan, żyjących plugawie,
Jako żydów, nie karze na gorącym prawie?
Bo z pod zabijającej litery człowieka
Do łaski przyjąć raczył; dla tego mu czeka.

Żydzi zaś i poganie odrzuceni leżą;
Do niego nic, do świata i ciała należą.
Z nimi też, skoro wieki zamierzone miną,
Nieugaszonym ogniem na wieki zaginą.
Śmierć jego Syna trzyma, że nie mści, nie gniewa,
Choć ci nam inszą piosnkę Paweł święty śpiewa:
Że ktoby raz, chcąc, wiedząc, pogwałcieł statuty
Boskie, precz miłosierdzie, precz miejsce pokuty!
Niemasz go już ofierze. To nad żydy gorą
Ma, że z grzechem swym jedną nie umiera forą.
Choćby najcięższej śmierci nikt by tu nie wzdrygał,
Byle na śmierć powtórną z grobu się nie dźwigał.
Cielesna śmierć nic nie jest, bo równo z żywotem
Na świat wchodzi, czy teraz, czy nam umrzeć potem.
Dusznej — broń Boże! prochem gdyż lepiej zgnić w ziemi,
Niż w piekle wąglem czasy iskrzyć się wiecznemi,
Tym tylko grzechom naszym nie grożą karaniem,
Któreśmy popełnili przed prawdy poznaniem.
Inaczej w sprawiedliwość łaska się przetwarza,
Kto gardzi, że tak rzekę, kto ją chcąc przegarza,
Ja nie mogę, bom prostak, bom nieuk, inaczy;
Niech apostolskie słowa teolog tłumaczy,
Gdyżby żaden, i ja sam, krom wszego wątpienia
Nie był pewien po śmierci dusznego zbawienia,
Nie raz przez wszytek żywot, ale i sto razy
Przez jeden dzień grzechowe czując na się zmazy.
Nie odpuszczą i razu grzechu świętokrajcy:
Dadzą go zaraz katu żywo palić rajcy.
Czemużby Bóg, który świat sądzi wolnowładnie,
Nie miał tąż śmiercią skarać, kto go raz okradnie?

Cóż tysiąc, abo dziesięć kto tysięcy razy
Gwałci skarb, gwałci jego surowe zakazy,
Lżąc krew testamentową, lżąc świętego Ducha,
Gdzie żadna nie zostaje odpustu otucha,
Znowu krzyżując sobie sam Bożego Syna,
Jakoż ma ujść tak ciężka bez karania wina?
A cóż rzeką ci, którzy poprawę żywot
Odwłóczą, póki staje w kaganku im knota?
Raz tylko ukradł Judasz, i to z wielkim żalem
Wracał nazad pieniądze żydom w Jeruzalem;
Wżdy mu to nie pomogło: szedł, gdzie się obiecał,
Żeby dyabłu w piekielnej męczarni przyświecał.
Pierwszym po dokończeniu starego Zakonu
Judasz do przeklętego wodzem Babilonu;
Pierwszym do Jeruzalem Pan Jezus, Syn Boży.
Kto się kędy obiecał, niech ma do podroży.
Lecz niemal wszyscy wolą za Judaszem snadną,
Niż ostrą za Jezusem, kiedy go tu kradną.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wacław Potocki.