[409]Pies i wrona.
Bajka.
Do swej budy drewnianej łańcuchem przykuty
Na podwórku letniego mieszkanka,
Wygrzewając się gnuśnie w promieniach poranka,
Stary brytan wesołe wyszczekiwał nuty.
Tuż po zeschłych gałęziach suchotniczej brzozy
Skakała sobie wrona, ciekawa kumoszka,
I rzecze: „Mości Burku, twoja dola gorzka
Pełną jest hańby i grozy.
Będąc domu ochroną i usługą panu,
Masz ledwie prawo chodzić wzdłuż tego parkanu.
Rozpęd skoku i wolność twych ruchów
Skrępowały nieliczne ogniwa łańcuchów.
Świat jest wielki, podwórzec malutki,
A twój łańcuch tak niezmiernie krótki,
Że nie możesz przemierzyć nawet i podwórka…
Cóż więc w tak dobry humor wprawia pana Burka,
[410]
Że w obroży, zaklęte zataczając koło,
Szczeka wesoło?“
A na to Burek: „Mościa pani wrono,
Co przechadzasz się z pompą pod liści koroną,
Powiem ci szczerze:
Ze słów mi twoich wieje przykry zapach buntu,
Fruwając lekkomyślnie w nadziemskim eterze,
Nie tknęłaś widać nigdy filozofii gruntu.
A zkąd wiesz, być może,
I ja rwałem niegdyś tę krzepką obrożę;
Może-m się dobrze skaleczył,
Gdy ogniwa łańcucha w szyję mi się wpiły;
Może-m już stargał siły,
Może-m się z marzeń uleczył?!
I wiem dziś, że pobrzęk łańcucha
Jest potrzebą psiego ucha,
Wiem, że głębokim, niezbitym pewnikiem
Jest ten, że przestrzeń podwórka
Mierzy się długością żelaznego sznurka,
Że obroża zwie się naszyjnikiem,
A naszyjnik nie może być duszy chorobą,
Skoro jest ciała ozdobą!
Wiem, i w dytyrambie śpiewałem przed panem,
Że buda i parkan to dobra realne,
A to, co jest za parkanem,
To, jak powiada Spencer, — jest niepoznawalne!
Więc może zechce pojąć Jejmość pani wrona,
[411]
Że kawał łańcucha,
Jest rodzajem ogona,
Który idzie od ucha!“
Umilkł, a naówczas odrzecze kumoszka:
„Mówiłeś nader mądrze…
Słuchając, dziób utkwiłam w filozofji jądrze.
Wszystko to może prawda, jednak bardzo gorzka,
Więc jednego nie pojmę, czemu z sercem chrobrem
Konieczność nazywasz dobrem?
I wciąż jeszcze w zadumie trę łapkami czoło,
Nie wiedząc, jaki dasz dowód,
Że łańcuch ma stanowić do uciechy powód?!…
Nie rozumiem, dlaczego szczekałeś wesoło!“
1897 r.