[58]
PO BURZY
Jeszcze ostatnia głośna błyskawica,
Potem jęk — odgłos piorunnego młota —
Wreszcie ucichło... Przeszła naremnica,
W oddali jeno dudni i turkota.
Już na zachodzie chmura się przeciera,
Przez okiennicę wązkiego otwora
Niebo błękitem na ziemię wyziera
Taksamo jasne, pogodne jak wczora.
A tu na ziemi lić... Potoki huczą,
Każdem wgłębieniem warczą wały wodne —
Zda się: tę ziemię doznaku opłuczą,
Ostawią jeno skały samorodne.
Zściężałe drzewa ociekają rosą,
Trawy się lżejsze prostują powoli,
A zboża źrałe, jakby ścięte kosą
Leżą pokotem wzdłuż po mokrej roli.
Z miedz obalonych sączą się strumienie,
Źródło z każdego bucha kretowiska —
Gdzie okiem rzucić — wszędy spustoszenie,
Zatopy mętnych wód i zamuliska.
[59]
Na zagon wązki wyszedł chłop od chałup,
Popatrzał w koło... „Myślałech, że zgarnę
Co z tego pola... a tu wszystko na łup —
Cała ta praca człekowa na marne...“
Stanął bez rady i opuścił ręce,
A w sercu uczuł zwątpiałość bez granic.
Z oczu łzy trysły... „Myślałech poświęcę —
Ale to na nic... wiem, że i to na nic...“