Pod lipą/Ostatnia pieśń
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pod lipą |
Podtytuł | Ostatnia pieśń |
Data wyd. | 1911 |
Druk | Drukarnia Aleksandra Rippera w Krakowie |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
W starym kościółku brzmią śpiewy. Mieszkańcy Citowian, miasteczka na Litwie
usłyszeli ze zgrozą uwiadomienie urzędowe, iż kościół ma być zamieniony na cerkiew prawosławną.
— Jakto? kościół od tak dawna wśród nas stojący, kościół jeszcze przez Chodkiewicza założony, kościół, świadek naszego życia, obrzędów, Sakramentów, św. miałżeby być nam zabrany?... — pytają mieszkańcy z trwogą i przerażeniem...
— Nie damy kościoła naszego! — odzywają się nagle głosy liczne. Nie damy świątyni drogiej sercu!...
A było w rozkazie naczelnika z Rosień powiedziane, iż po ukończonych modłach — kościół ma być zamknięty.
— Po ukończonych modłach i śpiewach? — powtarza lud po chwili — dobrze! Skoro ucichnie pieśń pobożna w tym kościołku, zamkniecie go... Zgoda.
Urzędnik wysłany na zamknięcie kościoła — czeka.
Lud ściele się falą pochylonych głów i śpiewa pieśń:
— Ostatnia to pieśń — powtarza jeden, drugi, dziesiąty... ostatnia pieśń... po której Chrystusa zabiorą, organy wyniosą, nam więcej śpiewać nie pozwolą.
I pieśń brzmi, płacze, łka, żebrze o litość i zmiłowanie.
Przyszła noc. Z Citowian przybywa świeży zastęp, mienia się z tymi, którzy w kościele od rana trwają, a pieśń brzmi dalej i łzami myta, ulata echem w bory i puszcze.
Ostatnia pieśń...
Noc przeszła — świt zajrzał przez chmur obłoki, dzień mija, długi, ciężki dzień walki o prawo ludu, a w kościele modły nie ustają, pieśń nie przerywa swej nici, rwanej bolem z serc wielu, na którą łzy krwawe niźą się różańcem boleści strasznej...
Z miasta przynoszą pożywienie — świeże siły napływają... światła nowe zapalają, organy skarżą się i jęczą — lud śpiewa i śpiewa.
Tak przeszło dni pięć...
Z Rosień przybywa naczelnik wojenny z policmajstrem.
Idzie wprost do wielkiego ołtarza.
Lud mu drogę zamyka, a pieśń rwie się z piersi wszystkich i ze łzami spada pod stopy moskiewskie.
— Czy to bunt? — pyta naczelnik.
— Nie panie. My wszystko zrobimy, ażeby nasz kościół dla nas pozostał. 20 tysięcy rubli damy na cerkiew prawosławną, zbudujemy ją — tylko kościoła nie odbierajcie.
Wybrano 20 włościan w deputacyę.
Dziesięciu z nich poszło do Potapowa z prośbą o przyjącie 20,000 rubli na cerkiew prawosławną, byle kościół im zostawiono.
Drugich dziesięciu czekało. W razie, gdyby tamtą deputacyę „za zuchwalstwo” zamknięto, ci pojadą do Petersburga...
Rozkazu nie cofnięto.
Ostatnia pieśń brzmi długo...
W około kościoła postawiona straż odpędza, kolbuje i odpycha tych, którzy do kościoła dążą, — lecz to nie wstrzymuje, nie łamie odważnych...
Chcąc wstrzymać śpiewy, wydzierają z rąk wchodzących książki do modlenia, „Złote ołtarzyki”, „Oficium”, to wszystko przechodzi w moskiewskie ręce i już kilka worków z książkami zabranemi stoi pod kościołem, a pieśń brzmi i nie ustaje.
Nie jednym już włosy zbielały przez ten wielki czas błagania, nie jednym już wargi krwią zaszły i głos śpiewający jest jękiem bolu najokropniejszego...
Organów muzyka bije o szyby okien, jakby chciała się przez nie wydostać i płynąć dalej, dalej nad sioła i miasta, nad bory i knieje, a wołać naród cały do długiej, wielkiej pieśni, wobec której wróg nie może wejść do świątyni i nie może ludu z niej wytrącić...
Na miejsce „zbrodni” przyjechał już gubernator, przybyła sotnia kozaków i 2 roty piechoty.
Modły nie ustają, dzień i noc kościół pełny... pieśń brzmi...
Ostatnia pieśń ludu, broniącego swej wiary...
A kiedy o północy gubernator każe kozakom z nahajkami wchodzić do kościoła i przemocą „buntowników” wypędzać — w tej chwili lud poczyna śpiewać „Anioł pasterzom mówił”.
Ozwał się cichy dzwonek. Pasterka się rozpoczęła...
Z złotych gwiazd nieba spływa radości pieśń potężna i jasna. Z krańca w kraniec ziemi, kędy krzyż Chrystusa znany i godło wiary nie zatarte, wszędy radość rozlewa się, błoga nadzieja ducha ożywia. „Anioł pasterzom mówił”.
A tu jakże w tę świętą noc zbawienia ludu pieśń ta dzwoni dzisiaj?...
Ostatnia pieśń...
Kapłan obraca się do ludu i głosem łzami tłumionym śpiewa: „Gloria in exelsis Deo”...
Lud przypada twarzą do posadzki, która od łez mokra, zda się płacze także...
A organów tony są już tylko szeptem cichym, — bo umiejący grać na nich wpół żywy, ledwie palcami poruszać może...
Skończyła się Pasterka.
Z kościoła nikt nie wychodzi...
Pieśni już niema, jest tylko jedno, wielkie straszne łkanie, które wstrząsa sklepienie kościółka bije o ściany jak gromu uderzenie.
Wchodzi wojsko.
Kapłana wloką, lud wypędzają kolbami, krwawią, kaleczą, organy wyrywają, wynoszą, światła gaszą... Boga w Hostyi ukrytego znieważają...
Wypchnięty, wywleczony, wpół żywy lud biedny, rzuca się jeszcze do dzwonów, poczyna wstrząsać niemi, bije o krawędzie sercem raz po raz i rzuca światu, borom, polom, całej Polsce, Europie całej, rzuca wielką, ostatnią pieśń skargi narodu, krzywdzonego i deptanego bez winy...
Ostatnia pieśń!...
Brzmiała na Litwie w r. 1868 w Citowianach, w noc Bożego Narodzenia.
Czy jedna tylko?...
Jak całe Podlasie i Litwa, tak podobnych pieśni było tyle, ile kościołów wróg zabierał, ile cerkwi prawosławnych stwarzał.
I pieśń ta brzmi jeszcze dziś i dziś jeszcze chodzi ona jak sierota najuboższa polami, lasami, łzami oblicza ryje, bolem serca gryzie, skargą w niebo bije, bo nie nastrojono lutni na weselny ton i nie rozplątano krzywd strasznych melodyi...
Są pieśni jak grobowce smętne, jak rozpacz czarne, jak ból ciężkie...
Tylko ich słuchać nie wszyscy umieją, tylko zatkawszy uszy, niejedni o nich wiedzieć nie chcą...
A wtedy pieśń ku wielkiej radości i chwale z ziemi bolu i męczeństw ku niebu uderzy, kiedy serca wszystkie odczują, czem była ostatnia pieśń ludu, kiedy przez ogólne zbratanie serc wszystkich i dłoni wszystkich stworzą olbrzymią pieśń czynu, w której jest siła i dzielność, która da wolność i nieśmiertelność...
„Wśród nocnej ciszy, głos się rozchodzi...
„Wstańcie!...........