Podania i legendy polskie, ruskie i litewskie/Król Sobek
←Stół marmurowy w Olesku | Podania i legendy polskie, ruskie i litewskie 47. Król Sobek Lucjan Siemieński |
Wąsy króla Jana→ |
Za panowania króla Sobka tyle w koronie polskiéj namnożyło się luda, iż była obawa, aby głód nie nastał, a z głodu pomorek. Jednego razu, kiedy o tém król Sobek rozprawiał z swoją żoną królową, radząc się, coby na to robić, rzekła, pomyślawszy królowa: Najlepszy sposób: wyprzedajmy lud Tatarom, a wtedy i zboża będzie obfitość, kiedy się połowa gąb ujmie. — Król zrazu kiwał głową, ale w końcu usłuchał rady niewieściéj; napisał list do krymskiego chana, i Tatarzy trzema szlakami wpadli na ziemie polskie. Pograsowawszy, popaliwszy, kiedy tysiące tysiącami pobrali mężczyzn i kobiet, chan się uradował, ujrzawszy taką ćmę chrześciańskich jeńców. Dano znać królowi Sobkowi, aby porachowawszy głowy, odebrał zapłatę. Król na oznaczone miejsce, gdzie stał kosz tatarski, zjechał z swoimi pany; było to gdzieś na stepach podolskich, nad brzegiem wielkiego jeziora. Kiedy swego króla ujrzeli jeńce, ucieszyli się, myśląc, że ich od Tatar wykupi. On zaś słysząc ich jęki i wołanie, żal mu się zrobiło, że usłuchał żony i już zaczął z chanem targować o wykupno jeńców, dając w dwunasób tyle, ile stało w umowie. Ale chan ani rusz, wyliczył tylko za głowę po czerwieńcu i Tatary pognali lud w Jassyr. Wonczas to taki powstał płacz i zawodzenie między ludem, że król Sobek nie mógł wytrzymać i z rozpaczy wskoczył, jak stał na koniu, w bliskie jezioro i utonął. Za to co nocy, zwłaszcza kiedy księżyc świéci, wyjeżdża na koniu z toni jeziora, hasa po okolicznych błoniach, a kiedy kur zapieje, wraca na dno odbywać długą pokutę.