Podania o Tatrach
Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Podania o Tatrach | |
Pochodzenie | Zbiór wiadomości do antropologii krajowej, 1889, T.13 | |
Wydawca | Akademia Umiejętności w Krakowie | |
Data wyd. | 1889 | |
Druk | Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego | |
Miejsce wyd. | Kraków | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
Kiedy święta Kunegunda uciekała przed Tatarami, przysła do Krościenka i prosiła, aby ją przyjęli ale Krościeńcáki nie kciały jej przyjąć. Wtedy ona powiedziała: Bołdąnyście bąły i bołdąny bedziecie!
W Tatrach jest jaskinia a z te jaskinie wypłójwá mlyko, wtóre się zaráz na powietrzu zsiadá. Gadają, ze matka z dzieckiem skamięniała i z te to skamieniałe kobiéty wypłójwá mlyko. To nazywá sie mlykęm kamięnnym i jest skutecne na mordowisko.
W Tatrach pono pokutuje król z wojskęm. Raz posed jedęn chłop na korzenie, bo w Tatrach rosną korzenie na gościec, na rózą, na cary i rózne przypádki. Tak jak zbiyrá, tak zbiyrá, nágle wpád do dziury. Tam stáł na warcie zołmiérz i zaprowadziuł go do króla. Ale mu powiedziáł, zeby, jak mu król podá rękę, zeby on podáł mu kij. Skoro zased do króla, tak tęn siedziáł za stołęm i cytáł na księdze. Zacął go pytać, jak tu zased a potem o wsytko go się wypytuwáł: jak sie na świecie dzieje, cy gospodynie posyłają sobie podpomyki, cy dróg ciérniami nie zagrádzają, jakie są liście na jaworze i na lipie, cy baby nie chodzą jak jascórki. Skoro go sie tak o wsytko wypytáł, kázáł mu jesce przyś do siebie i wziął z kąta zuzelie sufląm i dáł mu troka do gurmany. Potem skoro juz wychodziuł, podáł mu rękę, ale tęn podáł mu kij i jacy sie zakurząło z pomiędzy palców. On cymprędzy sie zabiyráł a woják, co na warcie stáł powiedziáł mu:
— Zebyś tu juz nigdy nie przychodziuł, bo nám nie tak stać, jak sie tobie zdaje. My tu na wielgi pokucie.
Tak tęn chop uciekáł, ani sie nie obziyráł. Skoro wysed na świat, patrzy a tu w gurmanie samo złoto i śrybło. Tak s tego biydnego cowieka zrobiuł sie teráz bogác nie mały.
Swiętá Tekla i Małgorzęta prowadziuły Tatry i całá Polska bąłaby uogrodzoná Tatrami. Swiętá Tekla, spała i powiedziała św. Małgorzęcie, zeby je nie budziuła, chociejby sie nábardzi łyskało. Tak jechali na wozie i za nimi sły Tatry. Ale jak sie zacąło łyskać i grzmieć, tak świętá Małgorzęta obudziuła Teklę i Tatry stanęły, tam dzie teráz stoją.
Ráz jedęn officyr jecháł na sifie na morzu, tak rozbiuł sie tęn sif i tęmu oficyrowi utopiuł sie kufer. Rok potemu chytali ryby w Morskim oku i naleźli kuferek, jak płójwáł po wodzie. Tak dali znać do Nowego tárgu, a tęn oficyr bął wtedy z wojskęm w Nowym tárgu. Posed on tam do Morskiego oka, ale kufer do kufra podobny. Dopiéro go po herbie, co na piersiak nosiuł, poznáł. A w tym kufrze bąło bardzok duzo przegródek, w tych przegródkak bąły łyzki śrybne i złote i rozmajte rzecy. A po bokach bąły dwie sufladki kryjome. A tam bąły piniądze. Skoro on je odęmknął, tak ci w głowę zachodzili, ze ni mogli nalyź tyk sufladek. Tęn pán zapłaciuł im za to i pojecháł. Znakęm tego, ze Morskie oko z morza wypłójwá.
Nad Morskim okęm rós ráz dyjamęnt i tęn dyjamęnt miáł tak wiélgi uróś, ze miáł całą Galicyją oświycać. Ale ráz poluwáł tam myśliwy, uźráł tam zająca, strzeluł do niego, ale trafiuł w tęn dyjamęnt i ustrzeluł go.
W Cercu[2] pod obłazami jest słup dyjamentu. Piérwy w nocy świyciuł, ale teráz juz nie świyci.
W Tatrach znajduje się wojsko zaklęte, złożone z wielkoludów, które wiele walczyło, lecz mocą słowa (?) zaklęte zostało i czeka epoki trzeciej (panowania Ducha św.), aby wyjść i stoczyć krwawą bitwę, która ma być ostatnią. Po niéj ma nastąpić pokój na ziemi, a według innych koniec świata.
Wojsko to odbywa raz w rok swe ćwiczenia wojenne w nocy, a biada temu, kto nie pokosił pierw łąk i z pól nie zebrał, gdyż na rano, miasto zbóż i traw znajdzie tylko ślady kopyt końskich.
Podczas mustry jednemu koniowi zasmakowała kapusta pewnego gospodarza i odtąd co noc przychodził na nią. Gospodarz, spostrzegłszy szkodę zrządzoną, zasadził się raz w nocy, aby wypatrzéć złodzieja. Nie potrzebował długo czekać. Koń podług zwyczaju przyszedłszy, zaczął sobie w najlepsze gospodarzyć. Wtedy gospodarz wypadł z ukrycia i zaczął ścigać konia, chcąc się przytem przekonać, gdzie koń pójdzie, a więc do kogo należy. Wtem zdziwiony i osłupiały z przerażenia spostrzegł, jak koń nagle wpadł do ziemi. Nie namyślając się długo, wskoczył za koniem w otwór w ziemi i wkrótce znalazł się w obszerném podziemiu jasno oświetloném, a w koło otoczyli go siwobrodzi rycerze okryci zbroją, zapytując, czegoby chciał? dla czego narusza ich schronienie, do którego jeszcze nikt żywy się nie dostał. Chłop powiedział przyczynę, a zapytany, wieleby mu się należało za szkodę, odrzekł, że „piątka“ (5 złr.) dość będzie. Otrzymawszy wynagrodzenie, wrócił na świat i opowiedział ludziom we wsi to, co widział. Koń odtąd jednak kapusty nie odwiedzał.
Chrystus Pan podczas swéj pielgrzymki po świecie przyszedłszy do Tatr, spotkał wieśniaka, który chciał wózkiem, zaprzężonym parą koni, objechać Tatry w koło.
Pan Jezus rzekł mu:
— Ależ człowieku! nie dokażesz tego, szkoda twego trudu, góry są zbyt strome, abyś mógł parą koni wyjechać.
Chłop, wyśmiawszy się z Niego, pojechał. Gdy już był z powrotem niedaleko miejsca z którego wyjechał, mając jednę tylko górę jeszcze do przebycia, spotkał znowu Chrystusa Pana, który mu powtórzył wyrzeczone poprzednio słowa. Chłop, rozgniewawszy się, rzekł:
— Co ty dziadu wiés! nie miésáj sie w cudze sprawy!
Ledwie domówił tych słów i wyciągnął rękę, aby batem zmusić konie do raźniejszej jazdy w górę, z wozem i końmi skamieniał. Dotąd podobno pokazują w Tatrach kamień, w którym wyraźnie rozróżnić można konie, wóz i siedzącego w nim woźnicę.
- ↑ Sześć pierwszych pochodzą ze wsi Zabrzeży, położonej w górach w powiecie Nowotarskim, w parafii Łąckiej i spisane zostały pisownią fonetyczną przez księdza Walentego Szczepaniaka, rodem z Zabrzezia.
Dwa ostatnie podania spisała panna Wanda Dz... w przysiołku Brzeziny pod Zawadą w powiecie Nowo-Sandeckim. - ↑ Czerniec parafija Łącko.