Podróż na wschód Azyi/20 kwietnia
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Podróż na wschód Azyi |
Podtytuł | 1888-1889 |
Wydawca | Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta |
Data wyd. | 1899 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Lwów |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Tu więc spędzam wielki święty tydzień. Niestety, czyż który w świecie kraj, może z wyjątkiem Rzymu, jest w stanie zastąpić naszą kochaną ojczyznę w czasie wielkanocnym? Nigdzie zdaje mi się tak pięknie, tak rzewnie, tak po dawnemu i bożemu nie odbywają się nabożeństwa Wielkiego Tygodnia, jak u nas. Tu poczciwi, zacni misyonarze po francusku odbywają nabożeństwa i zdaje się, że połowa odpada. Pojąć nie mogłem, jakim dzieje się sposobem, że np. ciemnych jutrzni niema! W Wielki piątek była tylko droga krzyżowa; nie śpiewano jednak wcale trenów Jeremiasza, a to tak piękny, tak rzewny śpiew, tyle boleści i smutku żałoby; nigdy tak dusza sama do modlitwy się nie rwie, nigdy tak nie topnieje u stóp krzyża, jak przy dźwięku tego śpiewu żałoby i smutku. Nader mi, wyznaję, naszych nabożeństw żal, bardzo za niemi tęskno! Grobu św. również nie było; procesyi zmartwychwstania, naszej drogiej, kochanej rezurekcyi nie będzie. Widać inny zwyczaj w kościele francuskim. Biegeleben powiada, że w Anglii również nie znają zwyczaju procesyi na Wielkanoc! Nasza piękna, rzewna pieśń rezurekcyjna, także tu nieznana zapewne. Skarżę się jak dziecko, ale bo te nasze nabożeństwa takie piękne; tak istotnie przez cały Wielki Tydzień żyło się życiem odmiennem, żyło się w kościele; tu rano — wszystko skończone.
A jednak widziałem dziś ceremonię chrztu poganki, może jedyny raz w życiu. Chrzcił sam biskup w asyście. Jutro do Stołu Pańskiego mam przystąpić! Żałuję, że nie mam ze sobą »Naśladowania«; nic mi tej książeczki nie może zastąpić.