Poeta i świat (Kraszewski, 1929)/Część I/III

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Poeta i świat
Część Część I
Rozdział III
Pochodzenie Poeta i świat
Wydawca Księgarnia Wilhelma Zukerkandla
Data wyd. 1929
Miejsce wyd. Złoczów
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
III.
Jako nie zawsze winny pokutuje.
Fałsz ma na uściech, choć prawdę na czole.
Kochanowski, Fraszki Ks. III.

Gustaw płacząc wbiegł do swego pokoju i rzucił się na łóżko. Franciszek koło stołu z najzimniejszą krwią czyścił fuzję, nucąc przez kłak, który w zębach trzymał, bardzo wesołą piosnkę.
— Cóż to jest? chory jesteś, Gustawie? zapytał; Gustaw nic nie odpowiedział, ale myślą przyszły swój wyjazd objąwszy, pierwsze oddalenie od Maryni, od miejsca, gdzie się wychował, wpadł w rozpacz okropną, rzucać się zaczął po łóżku.
— Cóż to jest? czy cię pies wściekły pokąsał? — zapytał znowu Franciszek.
— Co mi jest? — krzyknął Gustaw, porywając się — co mi jest? z twojej przyczyny wypędzają mnie z domu.
— Z mojej? za pozwoleniem, a to coś osobliwszego — rzekł śmiejąc się Franciszek.
— Tak, śmiej się, — twoja przeklęta Ludwika uciekała, wpadła na mnie, nadszedł wuj, znalazł nas razem, ją odprawią, a mnie wypędzą!
— A na cóż się było z nią schodzić? fe! to bardzo brzydko, Gustawie.
— Powiedz to sobie, nie mnie, przeklęty! — zawołał chłopiec w gniewie. — Nie! nie, — z tego nic nie będzie! niech winny pokutuje, niech się jej zapytają, na co ja mam cierpieć za ciebie.
— Za mnie? — mruczał Franciszek, stawiając fuzję, — a cóż ja zrobiłem?
— Nie tyżeś to sprowadził w krzaki Ludwikę?
— Ja? to osobliwsza napaść — rzekł Franciszek zimno, — proszę cię bardzo, przynajmniej swoich głupstw na mnie nie składaj!
— I śmiesz kłamać tak bezczelnie?
— Nie ja, — to chyba ty.
— Ja kłamać! ja kłamać! — krzyknął Gustaw, — i śmiesz to mówić, — spojrzyj mi w oczy, spojrzyj, jeśli będziesz mógł.
— Jesteś warjat — odpowiedział Franciszek — a w duchu pomyślał: — do licha! otóż i po Ludwice; potem wziął czapkę i powoli wyszedł z pokoju.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.