Poeta i świat (Kraszewski, 1929)/Część I/XXIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Poeta i świat |
Część | Część I |
Rozdział | XXIII |
Pochodzenie | Poeta i świat |
Wydawca | Księgarnia Wilhelma Zukerkandla |
Data wyd. | 1929 |
Miejsce wyd. | Złoczów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała część I Cały tekst |
Indeks stron |
Oni się wszyscy wzięli.
Kiedy Gustaw opowiedział staruszce całe swoje życie i swoję miłość dla Marji, swoje przyjęcie ostatnie i charakter pana Werner, i wypadek, który go wygnał z ich domu, podniosła się na kanapie, oczy jej zaświeciły i zawołała:
— Teraz pojedziesz do nich, weźmiesz kocz nowy, kupisz konie, ubierzesz się najwytworniej!
— Po cóż? zapytał Gustaw, — ja Marji nie chcę!
— Ani ja dla ciebie! odpowiedziała staruszka. Ale potrzeba, żebyś ich trochę nawzajem upokorzył, ich co cię tak dumnie przyjęli, potrzeba, żebyś im pokazał, że jesteś bogatszy od nich, że nic nie potrzebujesz, potrzeba, żebyś im pozawoził prezenta, gdyż tym ludziom, jak widzę, prócz jednej pani Werner, prezentami można zapłacić, a sercem nie warto! Pojedziesz, o! pojedziesz do nich! I to co najprędzej!
Zadzwoniła zaraz, cała zajęta myślą wyprawienia go do nich, wprzód nim tam wieść zaleci o jego zbogaceniu. Cały dom był w ruchu.
— Jutro zaraz pojedziesz, — wołała staruszka, dając rozkazy. Poczyniono przygotowania do drogi, ona sama wybierała liberję, konie, pojazd, płaciła i przepłacała, ciesząc się tą małą zemstą i przepychem Gustawa, do którego codzień mocniej się przywiązywała. Łatwo się to daje tłumaczyć: kobieta a sama jedna, ujęta jego wdzięcznością, nadskakiwaniem, łagodnym charakterem, rozpływała się we łzach mówiąc o nim, i o nim tylko dnie i noce myślała. Codzień jakiś nowy dar, cacka, strój, dowodziły tej nieustannej pamięci. A gdy przyszło go pomścić, jakże się całem sercem wzięła do tej niewinnej zemsty, jakże go ustroiła i obsypała wszystkiem, co może mieć wartość w oczach ludzi, którzy tylko złoto i bogatych cenią i szanują.
— Będę cię czekać niecierpliwie, powiedziała mu nareszcie na wyjezdnem, — nie baw się długo, choć wiem pewno, że cię teraz zatrzymywać będą. Wracaj prędko, bo stary nie wie dnia i godziny, a zawsze się śmierci spodziewa! Chciałabym, żebyś mi oczy zamknął.
Gustawowi łzy w oczach stanęły, gdy do pojazdu siadał.