[17]
Rozsypana perłami po wrzosach na łące,
Rozbit w lotne cienie i w błyski mdlejące,
Spadasz, nocy majowa, nad bezsenną skronią,
Chórem pieśni słowiczych i jaśminów wonią.
Chceszże ty upojeniem uśpić mego ducha,
Co w namiętnych porywach i żalach wybucha?
Chceszże w sercu, co w piersi drży smutne i chore,
Uroków zapomnienia dać pełna amforę?
O nigdy! — Ja źrenice me niepocieszone
Odwracam od twych czarów, jakby od trucizny,
I przez mgły twoje srebrne, na ziemię rzucone,
Widzę świeże jej rany — i dawne jej blizny, —
[18]
I łzy jej — i upadki — i więzy i winy,
I nędzę myśli bożej — w posągu tym — z gliny!
Ach próżno mnie chcesz łudzić urokiem twej ciszy!
Okrzyk ginących w walce ucho moje słyszy...
Przenikliwy, rażący, jak strzała, co leci,
By paść kędyś u celu odległych stuleci.
O! daj mi w nim zatonąć całą mą istotą!
Zgaś nade mną te gwiazdy, które igłą złotą
Haftują ciemny lazur w lotne arabeski...
Spokój twój jest złudzeniem dla tych, którzy drzemią;
A całunem śmiertelnym nad pełną łez ziemią,
Jest ten, srebrem utkany, cichy strop niebieski.
O różo! cofnij usta koralowe swoje!..
Precz od piersi z uściskiem, błękitne powoje!
Słowicza pieśni, zmilknij! zwiej się, mgło rozlotna!
Wy mi w skrzydła uderzcie, lasów ciemnych szumy!
I niechaj ja zostanę wśród mojej zadumy
Tak, jako zawsze byłam... smutna — i samotna.