[262]Ostatnie piosnki.
Ach, ja w pieśni przestaję być sobą,
A jestem smutkiem, ciszą i żałobą!
I jestem listkiem drżącym na gałęzi;
Jestem mgłą bladą, co dnia jasność więzi:
Jestem pól nagich długim, pustym szlakiem,
Lecącym smutnie na obczyznę ptakiem;
Jestem przeciągłym po stepach powiewem,
Więdnącym kwiatem, obumarłem drzewem;
Jestem odbiciem gasnących promieni,
Splątanem pasmem lekkich, drżących cieni;
Jestem posępną chmur czarnych źrenicą,
I szarych godzin zmierzchem i tęsknicą...
I jestem lasów zdeptanych koroną,
Opadłych liści czernią znieważoną,
I brzózką białą, co w zadumie słucha,
Jak wicher świstem szyderczym wybucha...
Jestem konikiem polnym, który kona;
Rosą, co szronem błyszczy wysrebrzona:
[263]
Jestem zemglonem poranka spojrzeniem,
Rozstaniem jestem, i łzą, i wspomnieniem.
Z drżącą topolą schylam w smutku czoło,
I listki marzeń rozsypuję wkoło...
Z spóźnioną pliszką piosnkę cicho nucę:
„Do wiosny tęsknię! do wiosny się wrócę!”
Myśl moja w różne mieni się kolory,
Jak nasze gaje, i jak nasze bory...
Z trawą skoszoną do ziemi przypada,
I z gwiazdą senną rozświetla się blada...
Srebrem migoce w białej pajęczynie,
Z zagasłej róży tchem ostatniem ginie...
Z gniazdkiem zburzonem chwieje się i żali,
Z tumanem liści przepada w oddali...
I tak nad świata zamglonym obszarem
Leci, porwana dni jesiennych czarem,
Tak coraz słabszem tętnem życia dyszy,
I tak się gubi w przedśmiertelnej ciszy,
Taką tęsknotą napawa się, drżąca,
I tak się czuje wygnaną od słońca;
Źe, gdy ostatni liść z drzewa obleci
I wstaną duchy śnieżystych zamieci,
Ona, jak ptaszę zmilknie, sposępnieje,
I po kurhanach mgłami się rozwieje...
[264]II.
Stepie daleki! stepie ty zielony!
Ach, otwórz mi się jak drogie ramiona...
Niechaj polecę, jak ptak uskrzydlony,
Niech się rozpłynę w ciszy twej, stękniona!
Tu, przy mnie, blisko, stań brzozo płacząca...
Tu, przy mnie, blisko, stań konwalio biała!
Niech się traw fala o pierś mi roztrąca,
Niechaj wiatr śpiewa, ja będę słuchała!
Nad głową nie chcę mieć nic, prócz błękitu,
Pod stopą tylko drobne, polne zioła...
Innego światła nie chcę, prócz gwiazd świtu...
Dajcie mi spocząć! — niech mnie nikt nie woła!
Niech ja zapomnę, że nade mną ciążą
Minione wieki posępną żałobą...
Niech mnie ustawy, niech prawa nie wiążą,
O! niech zapomnę, że muszę być sobą!
Zasłoń mi oczy, ty chmurko rozwiana,
Której cień nikły jasność dzienną mroczy...
[265]
Z oddechu kwiatów, z łez zdroju utkana,
Chmurko srebrzysta, ach, zasłoń mi oczy!
Niech ja nie widzę walk, pełnych goryczy,
Wyścigów poprzez stratowane duchy...
Niech ja nie widzę, jak brat bratu liczy
Chleba i serca mizerne okruchy.
Ciszo ty błoga, ciszo ty stepowa!
Owiej mi czoło skrzydłami lekkiemi...
Niech zmilkną dla mnie próżne treści słowa,
Niech ja usłyszę oddech matki ziemi...
Stepie ty wolny! o stepie szeroki!
Daj mi się skąpać w obszarach bez końca...
Niech w białe pióra uderzą obłoki,
Polecę na nich do Boga i słońca!
III.
Oj! rozżaliła się gwiazdka maleńka,
Że w nocy świeci...
Oj! zapłakała samotna piosenka,
Że z wiatrem leci...
[266]
„Gdybyż mi świecić, gdy zorza rozdmucha
Jutrznię różową!
„Gdybyż mi śpiewać dla serca, co słucha,
Dobre da słowo!
„Och! wypatrzyłam już oczy błyszczące
W tę nockę ciemną...
„Och! wyśpiewałam już dumki palące
W nicość daremną...
„Kwiaty mnie senne nad ziemią uśpioną,
Dojrzeć nie mogą
„Ludzie piosenkę, sieroco rzuconą,
Potrącą nogą...
„Nocko zroszona, w twym cieniu perłowym,
Drżąc, świecić muszę...
„Próżnio ty straszna, oddechem grobowym
Ziębisz mi duszę!
„Komuż ja promyk i światło dam drżące
W drogę spóźnioną?
„Komuż ja serce orzeźwię mdlejące,
Rozgrzeję łono?
„Choćby mi ognie trysnęły z nad czoła,
Jak światła zdroje,
„Nikt tu nie spojrzy i nikt nie zawoła:
Słonko ty moje!
„Choćbym ja duszę oddała z płomieni
I z dźwięków ciało,
„Ludzie, słuchając, nie staną wzruszeni...
Pieśń — jak to mało!
[267]
„Zabierz mnie, srebrna, ach, zabierz mnie w siebie,
Ty, wstęgo mleczna!
„Roznieś mnie, wietrze, po ziemi i niebie,
Gdzie cisza wieczna!
„Albo mnie z czoła zrzuć, cichy błękicie,
Jak iskrę marną...
„Albo mnie ptaszki pochwyćcie o świcie,
Nad ziemią czarną!
„I niech w przestrzeni zagasnę nareszcie
Jak błysk co znika!
„A wy mnie, szumy, po drzewach roznieście,
Gdzie puszcza dzika!
Oj, rozetliła się gwiazdka maleńka
W leciuchne cienie...
Oj, rozpłynęła się smutna piosenka
W ciche westchnienie!