[47]
I.
Nie mogę mówić do was jakbym chciała,
Ani do głębi serca wam otworzyć...
Ale wy wiecie jak drży i jak pała
Słowo to, które pragnę tu położyć,
I stanąć przed niem z pochyloną głową,
Wielkie, zaklęcia pełne, ciche słowo.
Kto je odgadnie, łza zwilży mu oczy
I serce w piersiach gorąco uderzy,
I tęcza duchów jasnych go otoczy
Błyskawicami stalowych pancerzy
I tarcz, co przeto tylko były siłą,
Za poza niemi także serce biło.
Kto je odgadnie, uczuje jak pióra
Z ramion mu rosną do górnych polotów,
Jak zeń trosk drobnych opada wichura,
Jako z duchami jest, i jak jest gotów
Wybłysnąć, niby ciosowa kolumna,
Silna — bo w gmachu, że gmach dźwiga — dumna.
[48]
Kto je odgadnie, ten pójdzie na pole
Słuchać wiosennych świergotów skowronka,
I stanie cichy i wpatrzy się w rolę,
Jak siewy wschodzą na ziarno do słonka,
I wybiją mu myśli tajemnicze
Na podniesione w błękity oblicze.
A potem wróci i zbudzi się nocą,
O gwiazdy oprze oczy zadumane,
I będzie się czuł ogarnion tą mocą,
Co do gwiazd pędzi ptaki obłąkane,
I ludy pędzi pod zorzę jutrzenną
I jest tęsknotą wielką i bezsenną.
Lecz teraz mówić tu z wami i nie mogę
Tak, jak czuję, i jakobym chciała,
Bo smętność czasów zachodzi mi drogę,
Wiatr chwyta słowa, a nocna mgła biała
Chce rozproszona wpierw być i rozbita
Nim pieśni wstaną, nim dzień nam zaświta.
Więc zdala tylko stoję, i milcząca
Mówię dziś do was zamkniętych ust ciszą,
I czołem w brzaski zwróconem do słońca...
I wiem to, że mnie te serca usłyszą,
Które nawykły samotnem swmem biciem
Gadać z tęsknotą, z nadzieją i z życiem.