Poezye Adama Mickiewicza/Pani Twardowska
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pani Twardowska |
Podtytuł | Ballada |
Pochodzenie | Poezye Adama Mickiewicza, str. 65-71 |
Wydawca | drukiem Józefa Zawadzkiego |
Wydanie | 1. |
Data wyd. | 1822 |
Miejsce wyd. | Wilno |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom I |
Indeks stron |
BALLADA.
Jedzą, piją, lulki palą,
Tańce, hulanka, swawola;
Ledwie karczmy nie rozwalą,
Cha cha, chi chi, hejza, hola!
Twardowski siadł w końcu stoła,
Podparł się w boki jak basza;
Hulaj dusza! hulaj! woła,
Smiészy, tumani, przestrasza.
Zołniérzowi, co grał zucha,
Wszystkich łaje i potrąca;
Swisnął szablą koło ucha,
Już z żołniérza masz zająca.
Na patrona s trybunału,
Co milczkiem wypróżniał rondel,
Zadzwonił kieską pomału,
S patrona robi się kondel.
Szewcu w nos wyciął trzy sczutki,
Do łba przymknął trzy rureczki,
Cmoknął, cmok, i gdańskiéj wódki,
Wytoczył ze łba półbeczki.
Wtém gdy wódkę pił s kielicha,
Kielich zaświstał, zazgrzytał;
Patrzy na dno, co u licha?
Po coś tu kumie zawitał?
Djablik to był w wódce na dnie,
Istny Niemiec, stuczka kusa,
Skłonił się gościom układnie,
Zdjął kapelusz i dał susa.
S kielicha aż na podłogę
Pada, rośnie na dwa łokcie,
Nos jak haczyk, kurzą nogę,
I krogulcze ma paznokcie.
„A Twardowski? witam bracie
To mówiąc bieży obsesem:
Cóż to, czyliż mię nie znacie?
Jestem Mefistofelesem.
Wszak ze mnąś na łyséj górze
Robił o duszę zapisy;
Cyrograf na byczéj skórze
Podpisałeś ty, i bisy.
Miały słuchać twego rymu;
Ty, jak dwa lata przebiegą,
Miałeś pojechać do Rzymu,
By cię tam porwać jak swego.
Już i siedém lat uciekło,
Cyrograf nadal nie służy;
Ty czarami dręcząc piekło,
Ani myślisz o podróży.
Ale zemsta choć leniwa,
Nagnała cię w nasze sieci;
Ta karczma Rzym się nazywa,
Kładę areszt na waszeci.”
Twardowski ku drzwióm się kwapił[1],
Na takie dictum acerbum[2],
Djabeł za kuntusz[3] ułapił,
„A gdzie jest nobile verbum[4]?”
Co tu począć, kusa rada,
Przyjdzie już nałożyć głową.
Twardowski na koncept[5] wpada,
I zadaje trudność nową.
Patrz w kontrakt Mefistofilu,
Tam warunki takie stoją:
Po latach tylu a tylu,
Gdy przyjdziesz brać duszę moją,
Będę miał prawo trzy razy
Zaprządz ciebie do roboty,
A ty najtwardsze rozkazy,
Musisz spełnić co do joty.
Patrz oto jest karczmy godło,
Koń malowany na płótnie;
Ja chcę mu wskoczyć na siodło,
A koń niech s kopyta utnie.
Skręć mi przytém biczyk z piasku,
Zebym miał czém konia chłostać,
I wymuruj gmach w tym lasku,
Bym miał gdzie na popas zostać.
Gmach będzie z ziarnek orzecha,
Wysoki pod szczyt Krępaku,
Z bród żydowskich ma bydź strzecha
Pobita nasieniem z maku.
Patrz oto na miarę cwieczek,
Cal gruby, długi trzy cale,
W każde z makowych ziareczek
Wbij mnie takie trzy bratnale.
Mefistofil duchem skoczy,
Konia czyści, karmi, poi,
Potem bicz z piasku utoczy,
I już w gotowości stoi.
Twardowski dosiadł biegusa,
Probuje podskoków, zwrotów;
Stępa, galopuje, kłusa,
Patrzy, aż i gmach już gotów.
No wygrałeś Panie bisie
Lecz druga rzecz nieskończona,
Trzeba skąpać się w téj misie,
A to jest woda święcona.
Diabeł kurczy się, i krztusi
Aż zimny pot na nim bije;
Lecz pan każe, sługa musi,
Skąpał się biedak po szyję.
Wyleciał potem jak z procy,
Otrząsł się, dbrum, parsknął raźnie.
— Teraz jużeś w naszéj mocy,
Najgorętsząm odbył łaźnię. —
— Jeszcze jedno, będzie kwita,
Zaraz pęknie moc czartowska;
Patrzaj oto jest kobiéta,
Moja żoneczka Twardowska.
Ja na rok u Belzebuba
Przyjmę za ciebie mieszkanie.
Niech przez ten rok moja luba
S tobą, jak z mężem zostanie.
Przysiąż jéj miłość, szacunek,
I posłuszeństwo bez granic;
Złamiesz choć jeden warunek,
Już cała ugoda za nic.
Djabeł do niego pół ucha,
Pół oka zwrócił do samki,
Niby patrzy, niby słucha,
Tymczasem już blisko klamki.
Gdy mu Twardowski dokucza,
Od drzwi, od okien odpycha,
Czmychnąwszy dziurką od klucza,
Dotąd, jak czmycha tak czmycha.