Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego/Do księdza Węgierskiego
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego |
Wydawca | Jan Nep. Bobrowicz |
Data wyd. | 1837 |
Druk | Breitkopf et Haertel |
Miejsce wyd. | Lipsk |
Źródło | skany na Commons |
Indeks stron |
WĘGIERSKIEGO.
Mówiono mi i mocnom się z tego radował,
Żeś śmiały w ślady dobrych Poetów wstępował.
Jak mi się mało zdarza widzieć i jak rzadko
Tych, którzyby rozsądnie pisali i gładko!
Tyle w Warszawie nudnych jest wierszy, że jeśli
Prawda co mi o tobie znajomi donieśli,
Winszuję ci i radem chętnie o tem wiedzieć,
Żeś wart między lepszemi na Parnasie siedzieć.
Wiem że pierwsze przepisy starasz się zachować,
Bez czego nikt w tej sztuce nie będzie celować,
Że w krótkich słowach myśli wspaniałych masz wiele,
Że słuchasz gdy ci dobrze radzą przyjaciele,
Żeś zwięzły, żeś nie twardy, nie dęty, nie podły,
Że cię nigdy błyskotki dowcipne niezwiodły,
Że cię każdy rozumie, że masz smaku tyle
By cię nawet kobiety mogły czytać mile:
Że w swoich wierszach niemasz słów czczych i składanych
Ani gwałtem do sensu rymów nawiązanych.
Jeżeli więc tak piszesz, słusznie w Ukrainie,
Na Podolu, Wołyniu, imie twoje słynie:
Lecz powiedz mi, jakie ztąd mieć możesz korzyści?
Troche pochwał, a więcej pewnie nienawiści.
Żebyś się był nad brzegiem urodził Sekwany,
Byłbyś pewnie na świecie uczonym poznany;
Dzieła twe w Hollenderskich wybite drukarniach,
Po wszystkichby się zaraz rozeszły księgarniach,
Kupiłby cię uczony by się z tobą bawił,
I głupi by się w rzędzie rozumnych postawił.
Ale gdy cię pomieszał los między Sarmaty
Przez swój tylko znajome nierząd i przez straty,
Jakież ztąd obiecywać sobie możesz zyski,
Chociażbyś na Parnasie stopień miał nie niski?
Dobrze to wiersze pisać, ale rzadko przecie
Choć najlepszy Poeta znaczył coś na świecie,
I w tej niepoliczonej wierszopisów kupie
Tyś jeden najszczęśliwszy Smoleński Biskupie!
Ty się zaś Kanoniku nie możesz spodziewać,
Żebyś sobie pastorał mógł kiedy wyśpiewać.
Porzuć-że Apollina, i z większym honorem
Stań się jakiej piękności dusznym dyrektorem;
Albo jeźli się sądzisz jeszcze nader trwałym,
Staraj się wdziękom jakim podobać zdawniałym.
Cięższa trochę powinność, przykrzejsza jest praca,
Lecz się rzucone ziarnko stokrotnie powraca.
Wkrótce zmienisz w fijolet czarną rewerendę,
Porzucisz dla biskupstwa ubogą prebendę;
A co dzień w wyższe coraz wynosząc się sfery,
Będziesz zalegał krzesła i dźwigał ordery:
I na starość w lubieżnym spocząwszy seraju,
Pójdziesz jak święty Biskup prosto ztąd do Raju.
Nam świeckim nieuchodzą wcale takie żarty,
Zarazby nas w moc swoją zagarnęły czarty:
Lecz wy co z Panem Bogiem co dzień rozmawiacie,
Którzy go nie za swoje występki błagacie[1],
Łacniejsza wam z nim zgoda: Alexander szósty
Wam wszystkie te pomyślne wyjednał odpusty.
Gdyby księdza którego Bóg chciał sądzić ostro,
Nie sypiałem z mą córką rzekłby ani z siostrą,
Ziomkówem nie zabijał, Monarchów nie wadził,
Za cóżbyś mię choć przy nim w niebie nieposadził?
Niemasz co na to mówić i upewniam ciebie,
Że możesz żyć jak zechcesz, będziesz pewnie w Niebie.
To są rady: mieszkańcze dzikiej Ukrainy,
Radbyś ze stołecznego miasta mieć nowiny:
Lecz niewiem wcale cobym ci miał donieść. Wszak ty
Znasz naszych Panów kiedy jadą na kontrakty.
Ich dusze, ich sposobność, podłość i przymioty,
Na fraszki niepotrzebne niezmierne szczodroty;
Skąpi na dobre, pragną przedażą honoru
Wesprzeć smutne ostatki straconego zbioru.
A uczone obiady: znasz to może imie
Gdzie połowa nie gada, a połowa drzymie,
W których Król wszystkie musi zastąpić expensa
Dowcipu, wiadomości i wina i mięsa.
Od Bałtyckiego morza ku śnieżystym Tatrom
Wiedzą, że Pan Bielawski otworzył teatrum[2];
I słusznie się tym chełpi zaszczytem niezmiernym
Że był pono na ten czas jak mówią odźwiernym.
Gmin ubogich autorów na Warszawskiej scenie
Krzywdę czyni Talii, hańbę Melpomenie.
Jeden z nich co przez długi czas swą wenę chował
Mówią, że nową jakąś sztukę wygotował:
I z tego na zabawę potrafiem korzystać;
On nas trochę ponudzi, my możem wyświstać.
Pełny śmiesznych konceptów pocieszny Łuskina,
Fanatyzmu nam jeszcze czasy przypomina.
Za to, że Jezuitów wyrokiem obala,
Zły na Ganganellego, szkaluje Pombala;
I będąc w ostrzeżeniu każdej wady pilnym
Powiada: że choć Papież, Klemens był omylnym.
Nowe w naszem pasterstwie porobił niesnaski
Los najlepszej aktorki pięknej Truskolaski,
I pewny się tym chełpił najwięcej honorem,
Że mógł być choć raz w życiu zwany Protektorem.
Piękne nasze kobiety pochwał z wszech miar godne,
Tego roku nadzwyczaj zdrowe są i płodne,
Co dziwniejsza iż świat się cały na to godzi
Że się w tej liczbie cudze dziecko nie urodzi.
Mając od zabaw czasu wolnego kawałek
Byłem u Pana Lexa w przeszły poniedziałek,
Ale nie wiesz kto on jest? oto ten jest który
Otworzył nam gabinet tu literatury,
Cały czas się przedemną i żalił i zgrzytał
Że tam każdy więcej pił aniżeli czytał.
Radbym by cię te wszystkie nowiny bawiły,
By ci pożytecznemi moje rady były.
Nie myśl jednak bym cię chciał od wierszy odwodzić,
Pisz gdy możesz z fortuną Apollina zgodzić:
Pierwszy będziesz podwójną szczycił się zaletą,
Żeś był i dobrym Księdzem, i dobrym Poetą.
- ↑ Zamiast tego wiersza w wielu rękopismach znajduje się: Co go co dzień pijecie i co dzień zjadacie. lecz my tej wersyi nie przyjęliśmy. Nota P. Mostowskiego.
- ↑ Węgierski często zaczepiał sławę Bielawskiego, człowieka uczciwego, bez żółci i w posiedzeniach zabawnego, jak wszystkim wiadomo. Nota P. Mostowskiego.