Poezye w nowym układzie. Tom II, Helenica/Augury

<<< Dane tekstu >>>
Autor Marya Konopnicka
Tytuł Poezye w nowym układzie
Podtytuł Tom II, Helenica
Wydawca Nakład Gebethnera i Wolfa.
Data wyd. 1902
Druk W. L. Anczyc i spółka
Miejsce wyd. Kraków
Indeks stron



AUGURY

Widziałem ich!... Tak zgięty kark,
Ich kroki tak leniwe...
Z nad pochylonych zwiędłych bark
Spływały włosy siwe.

Wierzch czaszki świecił, jako dno
Złocistej tykwy w lecie:
Każdy z nich może zim ze sto,
Na wyschłym dźwigał grzbiecie.

Z północnej Grecyi jeden niw,
Z Epiru szedł w południe,
Z Focydy drugi, ledwie żyw,
O kiju wlókł się żmudnie.

Delficki jeden rzucił próg,
Dodońskie drugi mury,
I tak się zeszły wprzecz swych dróg
Dwa sławne Augury.

Wieszczkowych jeden resztki szat,
Hieroglifami tkane,

Drugi miał chiton pełen łat,
I stopy niewiązane.

Błyszczący obręcz jeden z nich,
Na zżółkłe wtłoczył czoło,
A drugi wieńcem z kwiatów pstrych
Zakrywał czaszkę gołą.

Oczy — te dawno zgasły już,
Mało co widzą nieba,
A ofiarniczy tępy nóż
Nie kraje dawno chleba.

Tak szli wprost siebie, z sprzecznych dróg,
Na wielkie jasne słońce,
A cienie ich szły u ich nóg,
Niepewne, wątłe, drżące...

I byłem ciekaw, jak mnie w słuch,
Ów znany śmiech zaskoczy,
Gdy się Augurów zejdzie dwóch,
I spojrzy sobie w oczy.

Lecz oni, kiedy zeszli się,
Podnieśli zwiędłe głowy,
I oblókł razem twarze dwie
Cień smętny i surowy.


W źrenicach jeden koral miał
Drugie świeciły perłą,
A każdy siwą głową chwiał,
Oparty o swe berło.

A kiedy jedna czaszka ta,
I druga tak się trzęsie,
Spojrzę, aż wielka, ciężka łza,
Na siwej drży im rzęsie.

I spada w bruzdy zwiędłych lic,
Na wyschłą pierś wieszczkową...
I stali tak nie mówiąc nic,
I tylko chwiejąc głową.

A wiatr z Epiru zerwał się,
Szeroką, polną ciszą,
Jak dzwon zahuczał w miedzie te,
Co na świątyni wiszą.

I nad Dodoną w trwożny lot
Porwały się gołębie,
I głuchy burz dalekich grzmot,
Dom Zewsa zatrząsł w zrębie.

I z Delfów, gdzie Apollo ma
Swój chram, na góry stoku,

Ogromna sina padła mgła,
I świat zakryła oku.

A w grzmocie tym, i w sinej mgle,
Co gasi dzień na niebie,
Dwie nędzne czaszki chwiały się
Milcząco przeciw siebie...

I łza po łzie padała wzdłuż
Zoranych lic spiekoty,
I trząsł się smętnie wieniec z róż,
I trząsł się obręcz złoty...




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Maria Konopnicka.