Raz mi jeszcze otwórzcie, o poezyi zdroje,
Z głośnym szumem i pluskiem złote źródło swoje!
Raz jeszcze rozwiń skrzydła, o pieśni omdlała,
Raz jeszcze zadźwięcz, lutni, pod ręką, co pała!
Cicho wskróś duszy mojej wieje śpiew łabędzi...
Pragnieniem drży powietrze, tęsknota mnie pędzi
Z ciasnej i dusznej izby swą dłonią liliową
Tam, w dal, gdzie sny czarowne wschodzą mi nad głową.
Z wieży świętego Marka dzień zsuwa się złoty.
A jak nad lagunami mewy trwożnej loty,
Tak nademną twe pióra, melancholjo, wieją...
O Wenecyo! Ty jesteś morza Loreleją!