To i Zaduszki! W Imię Ojca, Syna...
Ot, u mnie teraz codzień takie święta! —
Poszła już moja złocista dziewczyna...
Już przeminęła, jak trawa pożęta,
Jak ta kalina kwitnąca i biała,
Jako ten kłosek jasny... — Nie uśpiała[1]
Ani lnu doprząść, ani przędzy zwinąć...
Jak tej jagodzie, tak przyszło jej zginąć,
Jak tej jagodzie leśnej... Dolo, dolo!
Nie płyniesz morzem, nie idziesz ty lądem,
Ale po ludziach idziesz boskim sądem,
Ale się kopiesz, jak kret, krwawą rolą
Nawskróś przez serce... — A jaka noc głucha,
Ani żywego tchu! A miesiąc stoi
W samem okienku... W Imię Ojca, Ducha...
Czy drzwi skrzypnęły, czy mi się tak roi
Z onej żałości? (nasłuchuje chwilę, potem przędzie). ...Sen mara, Bóg wiara.
Wiń się, wrzeciono, wiń, nitko ty szara...
Łzami ja ciebie poleję gorzkiemi,
Wybielę ciebie na czarnej tej ziemi,
Potem zgło utkam, nakryję niem ławę
I siądę na niej i oczy te krwawe
Wypłaczę z głowy...
(sen ją zdejmuje).
DZIEWCZYNA.
Mateńko, mateńko!
To ja!... Marychna... Maryś...
MATKA
(usypiając).
Bieluteńko
Dziewczynęm moją do trumny odziała...
Trumna lipowa, giezłeczko cieniuchne,
A onaż sama, jak śnieżek ten, biała...
I tak ją w bieli układłam, jak druchnę...
Jakby do ślubu... Warkoczki jej płowe
Pięknie uplotłam... Wianuszek na głowę,
Na piersiach wiązka ziela, a u nóżek
Snop jaskrów złotych i modrych ostróżek.
A co jej z tego?... Ot, matki głupota!
Wzięli trumienkę... wynieśli za wrota...
Och! od kamienia cięższa ja sierota!
(usypia).
DZIEWCZYNA.
Mateńko, spojrzyj na mnie! Przemów słowo!
MATKA
(we śnie).
Och!... Och!... Och!...
DZIEWCZYNA.
Trumnę rzuciłam lipową,
Z pod ciężkiej tu się wyrwałam mogiły...
Pan Jezus pomógł... Pan Jezus dał siły...
Mateńko moja!...
MATKA
(we śnie).
Jakbym się patrzała
Na nią, na Maryś moją! Taka biała,
Jak ten opłatek... A rączki złożone,
Jak do pacierza... O dziecko rodzone!...
Marychna...
DZIEWCZYNA.
Ja tu, mateńko! Tutaj!... Tu mnie macie!...
Przy was, tu... blizko... Mateńko jedyna!...
MATKA
(budzi się).
Wszelki duch!... Ot, sen!... A wiatr od komina
Jęczy, jakby kto płakał... A po chacie
Jakby kto chodził... — W Imię Ojca, Syna...
Jak ten pies zawył!... O Jezu Ty Chryste,
Jak ten pies zawył... Światło wiekuiste
Niechaj im świeci! Wieczne odpocznienie!...
Jak po tych kątach ruszają się cienie...
Ot, sen!...
(przędzie).
Już chyba latoś[2] nie oprzędę
Pacześnych[3] pakuł. Co stanę, co siędę,
To i zadrzemnę... Ot, starość!... Ni śpiewki,
Ni to wesela... Indziej, to tam dziewki
Pieśni wywodzą... A tu... Niemasz doni![4]
Cichość ci taka, aż w uszach coś dzwoni...
Kto rozweseli, kto doda pociechy?
Kto i zapłacze razem? Och!...
(Głos echowy).
Och!...
MATKA.
Ściany
Gadać się ato ze mną nauczyły,
Z sierotą starą, co nijakiej mowy
Nie ma dziś z ludźmi... jak ten kłos jałowy,
Albo ten kamień w polu oborany,
Albo pień zeschły, co go burze zbiły...
(przędzie).
Tak mi na oczach stoi, jakby żywa...
W onym wełniaczku modrym, w tej chustczynie...
To się, bywało, po izbie uwinie,
Przyniesie wody, nałupie łuczywa,
Poza obrazy bożego ci drzewka
Natknie... to chlebek, jak słonko, zaczyni...
Oj, coby to z niej wyrosła za dziewka!
Coby to była z niej za gospodyni!
(przędzie)
Drugi raz człek i zaspał na pościeli,
A ona z ławy fyrk... jak ten skowronek!
Ledwo się zorza w okienku zabieli,
Ledwo że kury zapieją na dzionek,
Splecie warkoczyk i już u kądzieli...
Jak ten pajączek przędła cieniuteńko!
A w mowie swojej taką słodkość miała,
Jak miód. Mateńko, mówi mi...
(Głos echowy).
Mateńko!...
MATKA.
Jezu, Marya! Jakbym ją słyszała...
Czy mi co w duszy gada? Czy z miesiąca
Idzie tak światłość wielka i grająca
Na ten świat Boży?
(słychać dzwony)
A ot, w dzwony biją
Za dusze zmarłych... Oj, dzwony, wy, dzwony!...
Nie pójdzie głos wasz w cztery świata strony,
Nie ruszy płacz wasz wszystkiego, co żyje,
Bo nie matczyne serce u was bije,
Ale żelazne!
(przędzie)
Ot, ledwo się zwija
Nić w starych palcach...
(modli się szeptem)
A zdrowaś Marya,
A łaskiś pełna... Ot, oczy się kleją...
DZIEWCZYNA.
Pan z tobą...
MATKA.
Jakby głosy jakieś wieją
W izbie... coś szepta...
DZIEWCZYNA.
I błogosławiony
Owoc żywota...
MATKA.
(usypiając).
Dawniej Maryś moja
Mawiała ze mną wieczorne pacierze...
A przyjdź królestwo... A bądź wola twoja...
Het, precz wszyściutko, Ojcze nasz i Wierzę...
I dziesięcioro... O moje miljony!
Moje dzieciątko! (zasypia). (we śnie) ...Daleko... daleko...
Za trzecią górą, za siódmą gdzieś rzeką,
Dziewczyna moja w mogiłce swej leży...
A na mogiłce miesiączek się śnieży,
Niby szron ranny... A krzyże, taj krzyże!
Co ich odejdę, to znów się przybliżę...
Jeno czernieją w tej sinej jasności,
Co ją ta nocka na ziemię przesiewa
Przez srebrne sito... A cichość aż śpiewa...
Aż brzękiem idzie... A Anioł ten Pański,
Co go to na wsi pod zorzę już dzwonią
I w polach mówią klęczący na rosie,
Z kosą, z grabiami, zwyczajnie, jak prości,
Otwiera groby... A słowo stało się!
Och! oczy moje, oczy!... Groby ronią,
Jakby gwiazdeczki modre!... Świętojański
Robaczek pełga świetliście na piasku...
Jeden... dwa... dziesięć... Co blasku, co blasku!
Niby motyle, a niby dziewanny,
Trzęsące liściem polnym... Chryste Panie!
Jakie to światło i brzęk nieustanny!
Jasność aż ślepi... A niech mi się stanie!...
Toć to duszyczki one! To dzieciątka
Do matek lecą, a lecą, a płyną...
Każda bieluśka taka, jak ta łątka...[5]
Jezu!... Marychna!... A mojaż dziewczyno
Złocista!... Tutaj, tutaj... Tu do chaty!
Jezu, jak leci! Ogieniek skrzydlaty!
Ptaszyna moja złota!... Drzwi otworzę...
O słonko moje!...
Boże Ty mój, Boże!
Dziecko ty moje!... A jaka ty biała!
A jaka zimna! Ot, to się wyspała!
A stara matka przędzie tu a przędzie,
I z każdym zmierzchem i z każdą jutrzenką
Duma, a duma, co było, co będzie...
A ot, ty znowu tutaj! ...Miłosierny,
O, miłosierny jest Bóg ten nad nami...
A stańże mi tu, wprost szybki! Ot, blada!
A mój ty lichy robaczku mizerny,
Ze złożonemi na piersiach rączkami!
Ot, tak mi postój, ot, tak! Łuna pada
Od tych obrazów jasna i różana
I liczko krasi...
DZIEWCZYNA.
O matuś kochana!...
MATKA.
I jakże ci tam?
DZIEWCZYNA.
Oj, dobrze, matuchno!
Chłodno, a chłodno, a cicho, cichuchno,
Że ani serce w piersiach zakołata...