XI. LUBELSKIEJ MŁODZIEŻY Z PODZIĘKĄ
I POZDROWIENIEM.
Godziny ciche i dnie zadumane
Miałem w tym pięknym, starym waszym grodzie;
Różaność zorzy biła mi tam w ścianę,
Jaskółczem skrzydłem nakrytą, o wschodzie,
I pierwsze tęcze kolorów jesieni
Szły w okno moje skroś sadów zieleni.
Przez lip szumiących i przez świerków głowy
Patrzyły na mnie stare wasze wieże
I na Angelus głos mi swój echowy
Rzucały w duszę i swoje pacierze,
Gdy blask miesięczny na moje podłogi
Srebrnych się kłosów snopem kładł pod nogi.
I zapomniałem, wsłuchany w te szumy,
Wpatrzony w starą pod oknem mem gruszę,
Że są gdzieś burze na świecie i tłumy
I że się do nich powrócić znów muszę...
I jak ptak byłem, co zmęczony lotem,
Zwiśnie w powietrzu błękitnem i złotem.
Nieraz, z piastowych krzosów budowana,
Łukiem mnie swoim objęła tam brama;
Nieraz mi w oczy unicka sukmana
Powiała, jako ciemna, krwawa plama,
I pokazała mi tej ziemi ranę:
Dusze zgwałcone ludu i zdeptane.
Więcem w ulice szedł, jak idą ludzie
Przez miejsca święte i znaczone męką,
O wielkim jakimś zamyślony cudzie,
O podniesionej archanielską ręką
Chorągwi, która gdzieś wieje w błękity
Krzyżem, zrąbanym przed chatą Unity.
I zdało mi się, że wszystkie te głowy
Młode, na które świeciło tam słońce,
To tej chorągwi pułk jest narodowy,
Mściciele męki i ludu obrońcę...
I że ten hufiec praw najświętszych rośnie
Ku jakiejś wielkiej dni wschodzących wiośnie.
I zdało mi się, że te mury stare
Pełne są bicia serc żywych — w swej ciszy...
Że brzmi w niej okrzyk: Za wolność! Za wiarę!
I że się duchy łączą towarzyszy
I ręce, bratnim spojone uściskiem,
Na bój, pod świętej Unji obeliskiem[1].
I tak odszedłem za szlakiem żórawi,
Z tą wizją w duszy na tułactwa drogi...
A za mną leciał głos, co błogosławi
Każdy dach domu, każde domu progi,
Gdzie w imię Polski dwóch w zadumie siędzie
I o Ojczyźnie-Matce mówić będzie.
Więc choć przeszedłem tak pomiędzy wami,
Jak cień, co mija nieznany nikomu,
Pozostawiłem za tymi murami
Część duszy mojej... A w tym cichym domu,
Gdziem dumał, echa po mnie się zostaną
Pieśnią, zaklętą w ciszę i rozwianą...
A wy odgadli, że ja będę oczy
Obracać ku wam z tej cudzej krainy
I że mnie czarem niezbytym otoczy
Wspomnienie życia najcichszej godziny.
A wy też chcieli, przez spójnię tajemną,
Złączyć się z duszą moją i być ze mną.
Dzięki wam! Ciernia na drodze mej tyle
I tyle bólu, że też mi potrzeba
Przeżyć, chociażby czasem, jasną chwilę
I chociaż jeden promień ujrzeć nieba
I dłoń wyciągnąć do kogoś z uściskiem,
I tęsknić za czemś dalekiem — a blizkiem!
↑Na pamiątkę Unii lubelskiej (1569) rozkazał Zygmunt August wznieść w Lublinie na placu Litewskim kolumnę kamienną z posągami Władysława Jagiełły i Jadwigi.