Pogadanki o rzeczach pożytecznych/całość

<<< Dane tekstu >>>
Autor Edward Abramowski
Tytuł Pogadanki o rzeczach pożytecznych
Pochodzenie Pisma. Pierwsze zbiorowe wydanie dzieł treści filozoficznej i społecznej.
Tom I
Wydawca Związek Polskich Stowarzyszeń Spożywców
Data wyd. 1924
Druk R. Olesiński, W. Merkel i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Całe Pisma ekonomiczne
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


POGADANKI O RZECZACH POŻYTECZNYCH.[1]
Nauka gospodarstwa społecznego uczy żyć zamożnie i uczciwie, uczy tak narody całe, jak i pojedyńczych ludzi. Bez niej przeto ludzie oświeceni obejść się nie mogą.

Każdego to przecie zajmuje i obchodzi, żeby każdy obywatel miał bogactwo, to jest, zamożność, słowem, żeby było wszystko co trzeba, żeby ludziom na niczem nie brakowało, żeby mieli co jeść, w co się ubrać, gdzie mieszkać i nad czemś pracować. Wiedzieć sposób, jak to się robi, że ludzie żyją razem że są pieniądze, zarobki, pomoce, towary, wiedzieć także jak naród gospodaruje jest rzeczą koniecznie potrzebną dla każdego człowieka, bo kto wie, jak naród gospodaruje, by mu było dobrze, ten będzie umiał i sam dobrze gospodarować, potrafi wynaleźć zarobek, wyciągnąć korzyść uczciwie, stamtąd, skąd inny nic nie wyciągnie. „Nauka Gospodarstwa społecznego“ (bo naród a społeczeństwo to prawie wszystko jedno) także nazywa się z grecka Ekonomją.
Nauka tego Gospodarstwa, uczy także i uczciwości, wykazuje co szkodzi ludziom, a co im pomaga. Czy to nie ciekawe i ważne, wiedzieć o tem? Ja mam zamiar wypisać wam niektóre tylko ważne zasady, uwagi i myśli z tej nauki Gospodarstwa.

O Bogactwie.

Czyście kiedy pomyśleli o tem bracia, co to jest bogactwo? Słyszycie o niem dużo, mówicie często: to człowiek bogaty. Dlaczego wy go bogatym nazywacie? Odpowiecie pewno, bo on ma pieniądze. — Ej, a ja wam mówię, że nie dlatego. Zastanówcie się trochę nad tem. Oto ja znam jednego gospodarza; ten gospodarz ma 15 tysięcy rubli kapitału w pieniądzach, ma ziemię, sprzeda ją, bierze za nią drugie 15 tysięcy rubli, dokłada te pieniądze do tamtych i ma razem 30 tysięcy rubli kapitału. Jest więc bogatym, nieprawdaż? A dlaczego. Dlatego, że może jeść co mu się podoba, ubrać się jak chce, bo ma na to pieniądze, kupić co chce, także dlatego, że ma pieniądze, dać komu chce i ile chce, bo ma co dawać. Cóż to znaczy? Znaczy, że ten gospodarz może zaspokoić swoje potrzeby i dlatego tylko jest bogatym. Ponieważ jego chęci nie są wielkie, ma więc wszystko to, co mu potrzeba. Jeśliby jednak ten gospodarz chciał kupić np. miasto jakie, nie mógłby, bo nie ma tyle pieniędzy. Byłby więc wtedy ubogim. Ten więc jest bogatym, kto może zaspokoić wszystkie swoje potrzeby.
Wyobraźmy teraz sobie, że ten gospodarz, który ma 30 tysięcy rubli, dostaje się z temi pieniędzmi na pustynię, albo do kraju, gdzie ludzie nie mają co jeść, ani w co się ubrać, do kraju biednego. Gospodarz ten ma 30 tysięcy rubli z sobą, jak się wam zdaje, czy on na tej pustyni, albo w tym kraju jest bogatym czy ubogim? Czy on może najeść się samemi tylko pieniędzmi, czy może się w nie ubrać, czy może z nich (z monet złotych, srebrnych, miedzianych, papierowych) zbudować sobie dom, zrobić komin, powóz, sprzęty różne, i tak dalej. Naturalnie że nie, bo ani złota, ani srebra, ani miedzi jeść nie może, ani się ubrać w nie, ani mieszkać; trzeba, żeby w kraju był chleb, ubranie, drzewo, robotnicy, żeby za pieniądze można się najeść, ubrać, zbudować dom, i t. d., ten więc gospodarz gdyby był na pustyni, gdzie niema nic zupełnie, czem się on nakarmi, w co się ubierze? Pieniędzy nie zje, w pieniądze się nie ubierze więc z głodu i z nędzy zginie, mając w kieszeni 30 tysięcy rubli, złotem, srebrem i miedzią. Czyż ten gospodarz na pustyni jest bogatym, czy ubogim? Czy może być nazwany bogatym, ten, kto umiera z głodu? — Naturalnie że nie, a ten gospodarz będąc na pustyni byłby nędzarzem, chociaż miał 30 tysięcy. Co to znaczy?
Znaczy to, że pieniądze nie są bogactwem, ale bogactwo jest to możność zaspokojenia swych potrzeb, w każdym czasie.
Pieniądze mają dlatego tylko wartość, że za nie można dostać chleb, ubranie, drzewo, ziemię, bydło, konie, broń, i t. d.; to jest, że je można zamienić na coś innego. Pieniądze jednak same nie stanowią wcale bogactwa, jak to widzieliśmy na przykładzie o gospodarzu majętnym. Pieniądze wtedy tylko mogą uczynić człowieka bogatym, to jest, wtedy mogą zaspokoić wszystkie jego potrzeby, gdy kraj ma bogactwo, gdy rodzi chleb, gdy są fabryki, robotnicy, rzemieślnicy, szewcy, krawcy, kowale, stolarze, ślusarze i t. d. Wtedy tylko za pieniądze można mieć chleb, dom, ubranie, i wszystko, czego się zażąda. Wtedy pieniądz jest użytecznym, gdy kraj jest zamożny, gdy można zań co dostać. Jeżeli więc pieniądz jest tylko środkiem do nabycia bogactwa, to jest, rzeczy potrzebnych, znaczy tedy, że sam nie stanowi bogactwa, lecz tylko służy do nabycia bogactwa. Gdyby naprzykład nagle znikł w kraju przemysł, zarzucono rolę, zamknięto fabryki wszystkie, toby ci, co mają i po kilka miljonów kapitału pieniężnego, zostaliby w nędzy ostatniej, bo nie byłoby im skąd dostać chleba, ani niczego, co do życia potrzebnem jest. Bogactwem więc jednego człowieka jak i narodu jest możność zaspokojenia swych potrzeb.

O obowiązkach społecznych (to jest względem drugich ludzi).

Powiedzieliśmy już, że gdyby ludzie porzucili wszelką pracę, to ci, którzy dziś są bogaczami, wtedy zostaliby nędzarzami, boby nie mieli skąd wziąć, ani gdzie kupić chleba, odzienia, i t. d. Ci więc, którzy żyją z kapitału pieniężnego, umarliby z głodu. Ale znów, gdyby w tym czasie, kiedy ludzie przestają pracować został jeden tylko rolnik, — co ma kawałek ziemi, narzędzia i posiew, tenby z głodu nie przepadł, upiekłby chleb i żył. Ale skądby wziął ubranie, drzewo na opał i różne inne potrzebne rzeczy, gdyby inni ludzie nie pracowali? Nie miałby tego wszystkiego, chodziłby w łachmanach, marzłby z zimna, narzędzia by się zużyły w końcu, i nie mógłby pracować, więcby jak i ów bogacz, który żył z pieniędzy, umarł w końcu z nędzy i głodu. Widzimy więc, że jeden człowiek bez drugich żyć nie może, że jeden drugiemu wyświadcza wielką przysługę, że jeden dla drugiego ma obowiązki. Nie mogliby żyć rzemieślnicy, gdyby rolnicy nie chcieli pracować, bo skądżeby wzięli chleba? Nie mogliby żyć rolnicy, gdyby rzemieślnicy przestali pracować, bo skądżeby wzięli odzienie, obuwie, sprzęty, narzędzia rolnicze? ktoby zbudował chatę, dał drzewo, i t. d. Jedni dlatego bez drugich żyćby nie mogli; człowiek nie może umieć wszystkiego i wszystkiego robić, boby i czasu na to nie stało, i robota byłaby Bóg wie jaka. Człowiek sam jeden i kawałka ziemi zaoraćby nie mógł: do zaorania ziemi trzeba pługa; ażeby mieć pług trzeba go zrobić, trzeba mieć żelazo, trzeba je wykopać w górach głęboko; ażeby wykopać żelazo, trzeba mieć do tego inne zupełnie narzędzia, maszyny, które trzeba zrobić, trzeba umieć niemi władać, i trzeba znów do tego mieć żelazo i kopać go w górach kamiennych, do czego trzeba także maszyn, narzędzi i tak bez końca. Czyż jeden człowiek może zrobić wszystko? — niemożebne. Więc i pługa jednego mieć nie może i kawałeczka ziemi zorać nie może, więc cóż zrobi? — zginie. Jakże on żyć może bez pracy drugich ludzi? — Wszędzie więc napotykamy przeszkody mówiące nam jedno: że człowiek bez innych ludzi żyć nie może, że jego praca, bez pracy innych ludzi, nic nie znaczy. Jeżeli więc ten człowiek żyje, i ma, co mu potrzeba z pracy innych ludzi, więc to znaczy, że on ma dla nich wielkie obowiązki.
Każdy człowiek pracujący dla pracującego ma obowiązki; jeden daje drugiemu chleb; drugi też daje pierwszemu odzienie; trzeci daje im obuwie; czwarty daje tym trzem narzędzia i t. d. Ot, ja naprzykład, ja mam tak jak i każdy obowiązki dla wszystkich pracujących ludzi; mam obowiązek dla rolników, bo z ich pracy jem chleb; mam obowiązki dla rzemieślników, bo z ich pracy mam odzienie, obuwie, dom, sprzęty, narzędzia i t. d. mam w końcu obowiązki dla ludzi uczonych, którzy piszą, bo z ich pracy uczę się nowych rzeczy i rozwijam swój umysł. Mam więc wszystko od ludzi: życie, dobrobyt, naukę.
To wszystko jestem im dłużny; powinienem wzajemnie być dla nich wszystkich użytecznym, odpłacić się im dobrem; bo jeżeli ja im za to wszystko, co od nich mam, nic nie dam, jeżeli nie spłacę mego długu, który każdy u ludzi zaciąga, kim więc będę? Próżniakiem, darmozjadem, niewdzięcznym, więc człowiekiem podłym bez czci żadnej. Jeżeli więc nie chcę być takim, trzeba, abym był dla wszystkich ludzi tak użytecznym, jak oni dla mnie; trzeba, żeby moja praca dała im tyle, co ich praca mnie. Ja z ich pracy mam wszystko, co tylko potrzeba: życie dobrobyt, naukę; ja więc nawzajem powinienem pracować tak, aby moja praca utrzymywała ludzi, życie i dobrobyt, żeby dawała im naukę. Jeżeli ja jestem dobrym rzemieślnikiem, to ja ludziom daję różne rzeczy, bez których oni obejść się nie mogą; więc jestem im użytecznym i spłacam mój dług, daję im te rzeczy przezemnie zrobione, za dom, za chleb, za naukę, w końcu za mosty, po których chodzę, za drogi, po których jeżdżę, za inne przyjemności i wygody, które mam od ludzi. Ale to jeszcze nie dosyć za tyle dobrodziejstw, które mam od ludzkości, dać jej tylko wyroby z żelaza lub z drzewa; są i inne sposoby odpłacenia się ludziom. Jeżeli ja mam dzieci, powinienem je wychować, pokierować na ludzi rozumnych, uczciwych; tym sposobem odpłaca się ludzkości za jej dary wszystkie: bo jeżeli ja wychowam mego syna czy córkę na obywatela użytecznego; jeżeli mu dam naukę, to ten mój syn czy córka, będą także użytecznie pracowali dla ludzi, także mając dzieci, wychowają je na użytecznych obywateli i tak może być przez kilka pokoleń. Tym więc sposobem ja mogę odpłacić się ludzkości, oddać dług zaciągnięty. Są jednakże i inne sposoby odpłacania się ludziom za ich dary, np. przez pisanie dobrych książek, tworzenie zakładów dobroczynnych, zakładanie szkółek, czytelni, dawanie pomocy biednym robotnikom, lub rolnikom, i t. d. Czy z was każdy o tem pomyślał, że wy wszystko macie od ludzi, że wy u nich zaciągacie dług bardzo wielki, że ten dług trzeba spłacić użyteczną pracą, dobremi uczynkami? Przejechałeś most na rzece, a czyś pomyślał czytelniku, że ten most budowało tysiące ludzi, że teraz przejeżdżając z ich pracy korzystasz, że musisz im się odpłacić za to czemś użytecznem, dobrem?
Nie każdy na nieszczęście pamięta na to, bo wielu jest takich próżniaków, co nic nie robią, zbytkują, albo żebrzą. Ludność daje mu wszystko, a on jej nic, albo czasem i szkodzi jej swą pracą. Naprzykład niejeden pracuje ale na szkodę ludziom, gdy rozpija wielu, a rozpijając pozbawia ich rozumu, sił, sposobu zarobku, doprowadza ich do nędzy i głupoty. Pijak przecież wpadłszy w nałóg, z wielką trudnością już się od niego odzwyczai, wszystkie pieniądze na wódkę traci, po całych dniach już w karczmie próżnuje, psuje zdrowie, traci rozum i siły i kończy na tem, że pod ławką szynkarską umiera, zostawiając rodzinę w nędzy. A kto temu winien? nietylko ten pijak, ale i ci szynkarze, co go rozpili, wódkę sprzedając; taka więc praca szkodzi ludzkości i gorszą jest nawet od próżniactwa.[2]

Produkcja (czyli wytwarzanie rzeczy pożytecznych).

Najprzód dowiedzmy się co to jest produkcja? Oto naprzykład, ja biorę nóż, kawałek drzewa, chcąc wystrugać kij. Nożem będę obcinał drzewo dopóty, aż się nie zrobi pałka z tego kloca. Wtedy już praca moja się skończy, bo ja już mam to co chciałem, mam pałkę, czyli kij. Otóż ten kij nazywa się produkcją mojej pracy, albo także; użytecznym skutkiem tej pracy. Nim jednak miałem ten kij, musiałem mieć drzewo, żeby zeń kij wystrugać, drzewo to nazywa się materjałem. Nie dosyć jest jednak mieć drzewo, żeby mieć pałkę; ręką samą drzewa wystrugać nie można; trzeba mieć do tego narzędzia ostre; a narzędziem takiem jest nóż. Drugą więc rzeczą potrzebną: narzędzie (nóż) już mamy. Ale i to jeszcze nie dosyć, żeby mieć kij; będzie drzewo, nóż, lecz i nóż i drzewo mogą ciągle leżeć obok siebie i być u mnie schowane, ale kija jeszcze nie będzie; bo nóż sam nie ostruga drzewa; trzeba, żeby moja ręka wzięła nóż i nim zaczęła strugać drzewo, wtedy dopiero kij będzie. Znaczy więc, że oprócz drzewa i noża trzeba jeszcze, żebym ja wziął nóż i strugał, to znaczy, że trzeba pracy. Jeżeli będzie materjał, narzędzie i praca, wtedy dopiero będzie produkcja, czyli korzyść pracy, to jest właśnie produkcja, którą można także nazwać korzyścią pracy. Robotnik każdy, który chce zrobić siekierę, stół, buty, odzienie, czy cokolwiek, musi użyć koniecznie do zrobienia tego tych trzech rzeczy: materjału (żelaza, drzewa, skóry, płótna, wełny i t. d.) narzędzi (kowadła, noża, piły, szydła, nożyczek i t. d.) i pracy (kucia, ciosania, piłowania, kroju, szycia i t. d.). Każdy bowiem wie o tem, że bez jednej z tych trzech rzeczy nie może nic być, nikt nic zrobić nie może, a więc: nie może być produkcji.
Jakże naprzykład coś robić bez materjału, albo bez narzędzi, albo bez pracy? niemożebne, żeby się coś zrobiło. Dlatego więc my mówimy, że aby była produkcja potrzeba: materjału, narzędzi, pracy. I to jeszcze nie wszystko, czego potrzeba do produkcji, to jest do korzystnych skutków pracy. Oprócz pracy, materjału i narzędzi trzeba mieć jeszcze pojęcie wykształcone, umysł rozwinięty, któryby pracą kierował. Robotnik z najlepszego materjału, z najlepszemi narzędziami nie zrobi nic, nie mając umysłu choć trochę rozwiniętego. U człowieka bowiem umysł, albo raczej rozum jego powinien kierować pracą, żeby skutki pracy były korzystne, żeby była produkcja. Skąd też wypływa, że człowiek ciemny na umyśle nie zrobi nigdy tyle co oświecony, a nawet nic nie zrobi, a także społeczność, która nie pracuje nad szerzeniem oświaty, nauk, nie może nigdy być bogatą, a nawet zamożną i jeżeli społeczność jest ciemna toć i biedna, jeżeli oświecona, to i bogata. Nauka dla rzemieślnika jak i dla rolnika jest prawdziwem bogactwem, bo ona w dziesięcioro pomnoży mu dochód — rozwinięcie umysłu, nauka. Cóż jeszcze wytwarza i powiększa produkcję? Natura, przyroda, a raczej siła przyrody. Co jest ta siła przyrody, zaraz powiemy: oto ja chcąc mieć produkcję — pracuję, z pracy mojej będzie produkcja, ale skąd praca, z czego ona? Otóż właśnie z tej siły przyrody. Ja nie mógłbym pracować, gdybym nie miał żadnych sił, gdybym był słaby na ciele. Pracować mogę dzięki tylko sile mojej, bo bez siły nie byłoby pracy. A ta siła moja jest mi nadana od natury, od przyrody, jest więc siłą przyrody. Nietylko jednak ta siła natury działa przez człowieka, przez jego ręce i nogi; jest ona także i w ziemi i w powietrzu i w świetle słonecznem. Dzięki tej sile, roślina zasiana rośnie. Zboże dojrzewa tylko przez tę siłę, która jest w ziemi i która daje roślinie każdej życie przez różne soki. Powietrze także wpływa na roślinę i promienie słońca bo bez nich przecie zboże by nie dojrzało; tak więc siła natury daje nam zboże i siłę rąk do pracy, znaczy więc, że ta siła natury dopomaga także do produkcji; zboże naprzykład jest produkcją tej siły w ziemi, powietrzu i słońcu zawartej, i siły rąk ludzkich.

O Pracy.

Jak się wam zdaje, czytelnicy, co to jest praca? Przyznacie pewnie, że praca to jest usiłowanie w jakimś celu, usiłowanie nad dostaniem, albo zrobieniem czegoś. Praca może być korzystna i niekorzystna, czyli: praca może być produkcyjna i nieprodukcyjna. Praca produkcyjna jest ta, która przynosi korzyść robotnikowi i korzystającym z niej ludziom (to jest konsumentom, bo konsumentem nazywa się ten, kto korzysta z produktów pracy; ten kto je chleb przez rolnika wypracowany, jest konsumentem pracy rolnika; ten, kto nosi obuwie szewca jest konsumentem pracy szewca i t. d.). Pracą taką jest praca: rolników, przemysłowców to jest rzemieślników, robotników, pisarzy, uczonych. Pracą nieprodukcyjną, jest praca: szynkarzy, lichwiarzy, skoczków, a często także praca żołnierzy, złotników i licznych pisarzy książek.
Tylko praca produkcyjna jest użyteczna ludziom; możemy ją więc nazwać: pracą użyteczną, pracą wypracowującą użyteczność. Każda praca ma cel zrobienia czegoś, niekoniecznie jednak jakiegoś przedmiotu. Wiele jest rodzajów pracy produkcyjnej, a każda inny ma cel. I tak np. jest praca, która przygotowuje materjał na jakiś wyrób; taką pracą jest praca: górników wydostających z ziemi żelazo, złoto, srebro, kamienie i t. d.; wełniarzy przygotowujących wełnę do przędzenia; rolników dających ziarno na chleb i wielu innych. Materjał, jak widzimy, nie wyrabia się ręczną pracą jak same przedmioty, ale wydobywa się z natury: jak żelazo, metale i kamienie z gór, wełna z owiec, kóz, baranów i t. d., ziarno z roli.
To jest praca zastosowana do materjału, pierwszy rodzaj pracy produkcyjnej. Drugi rodzaj pracy produkcyjnej jest praca, która przygotowuje narzędzia do wyrabiania różnych przedmiotów; pracą taką jest praca: ślusarzy wyrabiających noże, piły i t. d., kowali robiących drągi żelazne, siekiery, młoty i t. d., maszynistów wyrabiających różne maszyny: młocarnie, wiatraki, młyny i t. d. Praca taka nazywa się pracą zastosowaną do narzędzi. — Trzeci rodzaj pracy produkcyjnej, jest pracą wyrabiającą same przedmioty służące do użytku, same, ale nie mające na celu wyrabiania innych przedmiotów. Pracą taką jest praca: stolarzy, bo wyrabiane przez nich sprzęty służą wprost do użytku ludzi: krzesła są zrobione do siadania, więc człowiek może z nich korzystać; praca piekarzy, bo chleb upieczony jest do zjedzenia, więc dla odrazowego użytku ludzi. Praca szewców, krawców, lekarzy, pisarzy i t. d. także służy ludziom do użytku w każdym czasie, to jest, że wyrób tej pracy może być odrazu przez ludzi spożytkowany. Praca taka nazywa się: pracą zastosowaną do produkcji, ale nie przygotowawczą, jak dwie poprzednie.
Trzeba to wszystko lepiej objaśnić. Wiadomo każdemu, że zanim krawiec może zrobić odzienie, trzeba, żeby wprzód tkacz wytkał płótno, ślusarz zrobił nożyczki, fabrykant igłę, wełniarz ostrzygł owce i kozy, albo żeby gospodarz posiał i zebrał ten czy konopie. Ileż to jest prac różnych, zanim krawiec będzie mógł zrobić odzienie. Praca gospodarcza nad lnem i konopiami będzie przygotowawczą, bo sam ten i konopie nie maja, żadnego pożytku, a tylko dlatego, że z nich tkacz wyrobi płótno, to są potrzebne i użyteczne. Praca więc gospodarcza lnu i konopi, bez pracy tkacza na nicby się nie zdała. A i praca tkacza, która produkuje płótno, bez pracy krawca mniej by była użyteczną. Stąd więc jeszcze lepiej widzimy, że są prace, które dopiero przygotowują do produkcji albo materjał albo narzędzia. Taka jest praca: górników, rolników, ślusarzy i t. d, i są także inne prace, które wydają same produkcje t. j. rzeczy użyteczne, jak np. praca szewców, piekarzy, stolarzy, krawców i t. d. Oprócz tego jest jeszcze czwarty rodzaj pracy produkcyjnej; praca ta ułatwia rozszerzanie się produkcji przez przewóz z miejsca na miejsce; praca taka nazywa się handlem. — Piąty rodzaj pracy produkcyjnej jest praca, która usiłuje zwiększyć produkcję, „przez rozwijanie umysłu robotników i przez powiększanie ich sił i wzmocnienie zdrowia“. Praca taka jest pracą tych ludzi uczonych i zamożnych, którzy zakładają szpitale, szkoły, ochrony, piszą dobre książki, rozprawy i t. d. Praca ta jest wielce użyteczna i bez niej nie byłoby żadnych produktów. W kraju bowiem takim, gdzie nikt nic dobrego nie napisze, gdzie nie znajdzie się taki obywatel, aby łożył na nauki, dał na szpital lub inny zakład dobroczynny, w kraju tym nie może być ani dobrobyt, ani zamożność, bo nie będzie żadnej produkcji. W kraju takim ludzie z głodu i nędzyby umarli.
Widzieliśmy już, jak to dla zrobienia jednego przedmiotu potrzeba zawsze tyle prac różnych, tyle rąk ludzkich i rozumów. Każda rzecz najmniejsza jest zrobiona przez tysiące ludzi. Człowiek każdy pracować powinien, lecz pracować korzystnie, produkcyjnie, użytecznie dla drugich; ten, kto nie pracuje, jest darmozjadem i ciężarem dla wszystkich ludzi, karmi się cudzą pracą, cudzą własnością, wzamian nic nie dając. Człowiek pojedyńczy, tak jak i naród, żeby nie pracował, toby zginął. Są tacy ludzie bogaci, którzy nie pracują, lecz tacy prędzej czy później muszą zginąć. Pracować trzeba, ale niekoniecznie dla siębie tylko; pracuje dla siebie ten, kto chleba nie ma; człowiek zamożny pracować powinien i dla drugich biedniejszych. Zresztą pamiętajmy na to, że praca może być także i umysłowa, a ta u każdego człowieka być powinna, bo każdy potrzebuje umysłem pracować, żeby żyć, żeby być jeszcze rozumniejszym niż jest.


O kapitale.

Co to jest kapitał? Jest to zbiór produkcji, czyli użytecznych skutków pracy, przeznaczonych do nowych produkcji, lub spożytkowania. Wytłomaczymy to lepiej: ja mam np. tysiąc rubli: jeżeli ja te pieniądze użyję na ulepszenie gospodarstwa mego, albo na kupienie materjałów do jakiejś pracy rzemieślniczej, albo na kupienie książek dobrych, na zbudowanie szkółki, ochrony, lub innego zakładu dobroczynnego, albo na wspomożenie biednych robotników, czy tam kogo innego, jeżeli, powtarzam, ja moje te pieniądze użyję na coś z tych rzeczy, to te tysiąc rubli będą kapitałem. Dlaczego? — dlatego, że są zużytkowane na rzecz użyteczną, na dobre, na produkcję.
Jeżeli zaś te tysiąc rubli zamiast użyć na te rzeczy, użyję naprzykład na wyprawienie zabaw zbytkownych, na kupienie klejnotów, strojów i t. p. na budowanie pałaców, na grę w karty i t. d., wtedy te moje pieniądze nie będą kapitałem. Dlaczego? — dlatego, że pieniądze te nie są zużyte na korzystne rzeczy, że z nich żadnego pożytku być nie może, bo są stracone na przedmioty zbytkowne, bo nie wydadzą żadnej produkcji, lecz zaginą w niepożytecznych rzeczach, zaginą bezwątpienia dla ogółu. Ten więc, kto mając pieniądze, traci je na rzeczy zbytkowne i nieużyteczne, ten zuboża naród cały, o taką sumę pieniędzy, jaką stracił na zbytki. Tedy trzeba pamiętać na to, że pieniądze, choćby największe, są wtedy kapitałem gdy są dobrze spożytkowane (użyte w produkcji), ale gdy są przeznaczone na zbytku, przestają być kapitałem: naród przez to zuboża się; nędza coraz większa.
Pamiętajmy także i na to, że te pieniądze, które ja mam (dajmy na to) nie spadną mi z nieba, że one pochodzą z cudzej, albo też z mojej pracy, że one tedy były przedtem kapitałem, a przestają nim być wtedy dopiero, gdy ja przeznaczam je na zbytki.
Dzieje się to w ten sposób: Wojciech idzie na robotę do kowala, zarabia u niego 10 rubli, za te pieniądze kupuje od szewca buty; szewc wziął za buty Wojciecha 10 rubli, i daje je stolarzowi za szafę; stolarz bierze te 10 rubli od szewca i daje księgarzowi za książki; księgarz bierze 10 rubli od stolarza i daje je krawcowi za odzienie; krawiec bierze te 10 rubli i przepija.
Te 10 rubli, które kowal dał za robotę Wojciechowi, były kapitałem aż do czasu póki je krawiec nie wziął i nie przepił, wtedy już przestały być kapitałem. Od kowala aż do krawca były one kapitałem dlatego, że Wojciech, szewc, stolarz i księgarz, dali je za przedmioty użyteczne: za buty, szafę, książki, odzienie, i te przedmioty przyniosły im korzyść, dały wygodę, jak buty i szafa, zdrowie — ubranie, rozum — książki. Więc rubli nie przepadły, bo przynosiły korzyść narodowi, dlatego, że Wojciech mając buty, — a więc wygodę, będzie pracował więcej i lepiej będzie robił i żył, mając więcej nauki, a księgarz także więcej pracować będzie, mając odzienie, bo kto nie ma butów, ani odzienia, nie może dużo pracować, a kto nie czyta książki, także nie może mieć rozumu, ani nauki, więc i robić gorzej będzie i mniej produkować.
Tak tedy 10 rubli przynosiły korzyść i tym ludziom, u których były, i ogółowi, dając możność większej pracy, a tem samem większej i lepszej produkcji. Gdy jednak te 10 rubli od krawca przeszły do szynkarza, który przynosi szkodę ludziom, i jeszcze, gdy przez to, że 10 rubli przeszły do szynkarza, krawcowi ubyło przez wódkę sił i rozumu, a przybyło brzydkiego nałogu, wtedy można powiedzieć, że te 10 rubli przestały przynosić ludziom pożytek, a zaczęły szkodzić, a gdy zaczęły szkodzić, przestały być kapitałem, przepadły już dla ogółu. Lecz w takim tylko razie mogą zostać i być pożytecznemi, jeśli ów szynkarz wziąwszy te 10 rubli, przestanie już szynkować, a weźmie się do jakiejś pożytecznej pracy, i 10 owych rubli użyje dla dobra drugich, albo dla wzmocnienia sił swoich, zdrowia, wygody, lub rozumu; wtedy 10 rubli zostaną znów kapitałem.
Tak dzieje się z każdemi pieniędzmi, z każdą sumą. Jeżeliby było dużo ludzi ciemnych, to kapitałyby przepadały dla kraju i naród całkiemby zubożał; jeżeli takich ludzi będzie mało, to kraj zbogaci się, kapitały nie przepadną, ale powiększą się w każdym czasie, jeżeli ludzi takich ciemnych, utracjuszów wcale nie będzie.
Widzimy stąd, że tak jak jest praca produkcyjna i nieprodukcyjna, tak samo jest i kapitał produkcyjny i nieprodukcyjny, korzystny i niekorzystny; lecz pamiętać znowu na to trzeba, że kapitał stając się nieprodukcyjnym, przestaje być kapitałem.
Skąd bierze się kapitał? Jeżeli my pracujemy, a pracując produkujemy, to jest wyrabiamy użyteczne przedmioty, i nie spożytkujemy odrazu wszystkich tych przedmiotów, ale część ich zaoszczędzimy, zachowamy, wtedy będziemy mieć kapitał, bo ta część zaoszczędzonych przedmiotów, produktów, jest właśnie kapitałem. Kapitałem więc nazywamy: zaoszczędzoną część produktów. Dorobić się kapitału, można tylko zaoszczędziwszy jakąś część produktów pracy, nie wydając wszystkiego odrazu. Kapitałem nazywamy nietylko pieniądze, ale także i inne korzystne własności np. ziemię, trzody, drzewo, towary (nie zbytkowne) i t. p.
Powróćmy jeszcze na chwilę do tych 10 rubli danych w końcu szynkarzowi. Powiedzieliśmy, że te pieniądze przestały już być kapitałem dostawszy się do szynkarza, który pracuje nieprodukcyjnie. Ktoś jednak może powiedzieć że te 10 rubli nie przepadły, bo szynkarz może je oddać krawcowi za odzienie, a ten krawiec spożytkuje je także na coś pożytecznego dla siebie, przez co będzie mógł więcej produkować; takie więc pieniądze nie przestały być kapitałem. Zdawałoby się to prawdziwem; lecz trzeba i nad tem pomyśleć, że to ubranie, które krawiec oddał za 10 rubli szynkarzowi, pójdzie na korzyść szynkarza, wskutek czego szynkarz będzie więcej pracował, a ponieważ jego praca jest nieprodukcyjna, będzie tedy więcej szkodził ludziom, a ubranie za owe 10 rubli zostanie darmo znoszone, bo szynkarz nosząc to ubranie, pracuje nieprodukcyjnie, szkodliwie, wzamian za noszone ubranie. Tymczasem to ubranie mogłoby być przez ten sam czas znoszone przez jakiegoś rzemieślnika, gospodarza czy księgarza, którego praca jest produkcyjna, użyteczna. Ubranieby to powiększyło produkcję tych ludzi, przyniosłoby więc narodowi pożytek, bowiem przez czas noszenia tego ubrania rzemieślnik wyrabiałby dużo różnych sprzętów, gospodarz dostarczał ziarna na chleb, księgarz książek do nauki i wykształcenia. Tymczasem jednak ubranie to przysparza pracy szkodliwej szynkarza, produkuje nie przedmioty użyteczne, ale wódkę. Gdyby ten krawiec, co to przepił u szynkarza 10 rubli, nie był tak zrobił, ale oddał te pieniądze np. rzeźnikowi za mięso, toby 10 rubli najprzód dodały sił krawcowi wskutek mięsa, powiększyłyby jego pracę i produkcję, a rzeźnik mając 10 rubli takżeby powiększył swoją pracę i produkcję, albo kupując nowy towar, albo spożywając dla nowych sił.
Otóż widzimy, że 10 rubli przeszedłszy do szynkarza i dostarczywszy mu ubrania do pracy nieprodukcyjnej, zamiast coby miały dostarczyć je robotnikowi pożytecznemu, że te pieniądze dlatego właśnie przestały być kapitałem, bo przestały użytecznie produkować. Każdy zatem dobry obywatel i człowiek porządny, powinien zważać na to, żeby kapitał choćby najmniejszy, który posiada, nie wydać na rzecz nieużyteczną, zbytkowną, szkodzącą. Kto wydaje 7.000 rubli na wybudowanie pałacu, choćby mógł wydać 3.000 na porządny dom, ten zuboża naród cały o 7.000 rubli, bo z pałacu korzyści nie będzie, tylko zbytek niepotrzebny. Pamiętać na to w życiu trzeba koniecznie.
Zacznijmy teraz o czem innem. Każda rzecz posiadana, każda własność jest kapitałem, gdy jest użyteczna. Pieniądze przeznaczone na dobry cel, są kapitałem i ziemia jest kapitałem i młyn, woda, jest kapitałem i rów nawet i grobla także są kapitałem. Jest przecież jakaś różnica między ziemią a pieniędzmi, towarem bawełnianym a groblą; jakaż to różnica? — taka, że pieniądze mogą się zmieniać, a ziemia nie, że towar oddaje się więc zmienia się, a grobla nie, a przecież i to i to jest kapitałem. Co to znaczy? To znaczy, że jest kapitał ruchomy (pieniądze, towary i t. d.) i nieruchomy (ziemia, woda, budynki, groble i t. d.). Jeden kapitał jak i drugi jest zarówno użyteczny, jeden bez drugiego być nie może, bo ludziom potrzebne są pieniądze, by się mieniali między sobą na różne rzeczy, i potrzebne towary z odzienia, butów, narzędzi, chleba, mięsa, mydła, świec, nici i t. d. i t. d. Są tacy gospodarze, co żałują wydać swój kapitał pieniężny na ulepszenia w gospodarstwie, na kopanie rowów gdzie trzeba, na stawianie młynów, grobli, płotów, na osuszenie gruntów przez kanały i t. p. Nie wiedzą oni chyba, że te wszystkie przedmioty przynoszą im znaczny zysk i oddadzą we dwoje. Jeżeli naprzykład gospodarz wyłoży na osuszenie gruntu 200 rubli, to pierwszego roku odbierze się z urodzaju na tym osuszonym gruncie najmniej połowa, za dwa lata cały kapitał włożony, a później dochód czysty.
Tak samo jest we wszystkiem. Żałuje się u nas kilkuset rubli na młocarnię, a trzebać nad tem także pomyśleć, ile to czasu traci się na młócenie cepami, — że przez ten czas można dużo zarobić, a młocarnia może trwać i sto lat. Gospodarz więc powinien dobrze obliczyć, czy będzie zysk, czy nie, i nie żałować gotówki na ulepszenie gruntu.
Dowiedzmy się także i o tem, że kapitał ogranicza produkcję, że nie może być produkcja wielka, gdy kapitał jest mały. Żeby bowiem założyć fabrykę, czy jaką rękodzielnię na wielki rozmiar, trzeba do tego wielkiego kapitału; a co więcej, dla zrobienia jednego sprzętu trzeba mieć odpowiedni kapitał na kupienie materjałów, narzędzi, jedzenia, odzienia, i innych niezbędnych do pracy rzeczy.
To samo można powiedzieć o narodzie. Naród jeżeli chce powiększyć swoją produkcję, swój przemysł, musi wprzód zwiększyć kapitał swój. Są np. takie zdania, że naród zbogaci się, jeżeli nie będzie otrzymywał z zagranicy towarów, lecz jeżeli sam u siebie będzie je wyrabiał w fabrykach. Takie zdanie jest mylne, naród zupełnie nie wzbogaci się przez to. Żeby w kraju zaprowadzić jakiś nowy przemysł, zbudować fabryki, trzeba na to kapitałów; tymczasem kapitały krajowe są włożone w inne przemysły również użyteczne jak i ten, który chcą wprowadzić; żeby więc zaprowadzić ten nowy przemysł w kraju, odbierają kapitały z innych przemysłów, a wkładają do nowego. Zmienił się wprawdzie przemysł, zmieniła się produkcja, ale kapitał pozostał jeden i ten sam. Czyż więc kraj wzbogacił się? — Nie, bo tylko kapitał stanowi bogactwo narodu, a tutaj kapitał pozostał jeden i ten sam.

O Pracy Wspólnej.

Powiedzieliśmy poprzednio, że zamienianie przemysłu to jest pracy z jednego rodzaju na drugi, zamienianie jednej fabrykacji użytecznej na drugą użyteczną, nie wzbogaca narodu, bo kapitał nie powiększa się lecz tylko przechodzi w inny przemysł. Naród wzbogaci się wtedy, gdy się kapitał zwiększy, wtedy i produkcja powiększyć się może. Jasne to jest, bo przecież jeżeli ja mam sto rubli na założenie warsztatu, to ja zakupię tyle tytko materjału i narzędzi, ile mi wystarczy na to pieniędzy; ale jeżeli ja będę miał 200 rubli, to nakupię, dwa razy więcej materjału i narzędzi potrzebnych, a gdy mam więcej tego, więc i przedmiotów więcej będę mógł wyrabiać niż przedtem i produkcja moja będzie większa, bo mam więcej materjału i narzędzi, a mam dlatego więcej, że miałem większy kapitał, bo nie 100 ale 200 rubli. Tak tedy i naród, chcąc być bogatszym, musi swoje kapitały powiększyć, a powiększą się wtedy, jeżeli nie będą przepadać wskutek zbytków, jeżeli nie będzie grosza, ani własności żadnej, przeznaczonej do nieprodukcyjnego użytku; inaczej mówiąc, jeżeli nie będą się stawiać zbytkowne pałace, nosić bogate stroje, klejnoty, jeżeli ustanie praca szynkarzy, złotników, modniarek, skoczków, graczy, oprawców, żołnierzy. Gdy już nie będzie prac tego rodzaju, prac niekorzystnych, nieprodukcyjnych, a kapitały w te prace włożone, jeżeli przejdą do prac korzystnych, wtedy powiększą kapitał krajowy, a zatem i bogactwo. Kapitał włożony do pracy nieprodukcyjnej przestał być kapitałem, a teraz wycofany stamtąd i włożony do korzystnej pracy, znów nim jest. Kapitałem takim są nietylko pieniądze tracone na wyroby nieprodukcyjnej pracy, ale także narzędzia, materjały i sami robotnicy, mogący pracować produkcyjnie.
Otóż, żeby zwiększyć produkcję, trzeba powiększyć kapitał. Ale produkcja powiększa się także i wskutek pracy, a szczególniej pracy wspólnej. Co to jest praca wspólna? Praca wspólna jest to, jeżeli kilku albo kilkunastu ludzi czy więcej, pracuje nad wyrobieniem jednego przedmiotu, a każdy robi co innego. Taka praca zwiększa ogromnie produkcję, np. prędzej daleko zrobią pięciu robotników stół jeden, niż jeden tylko robotnik; bo pięciu ludzi mogą zrobić stół przez 10 minut, a jeden przez godzinę zaledwie, i tym więc sposobem, podczas gdy jeden robotnik zrobił jeden stół przez godzinę, pięciu robotników zrobiłoby takich stołów sześć, więcby produkcja była większa. Jeżeliby jednak każdy z tych pięciu ludzi robił osobno stół, sześć stołów pięciu ludzi zrobiłoby zaledwie przez 6 godzin. Jaka różnica wielka: robiąc razem stół jeden, zrobiliby ich przez godzinę 6, a robiąc zosobna każdy inny stół, zrobiliby 6 przez 6 godzin. A podczas gdy pięciu pracujących osobno zrobiłoby przez 6 godzin stołów 6, pięciu pracujących razem zrobiłoby stołów 36. Jak to się produkcja zwiększa od pracy wspólnej. Dlatego to w fabrykach robotnicy nie robią każdy zosobna innego przedmiotu, ale każdy wyrabia inną część tego przedmiotu. Ot naprzykład w fabryce szpilek: jest 10 rodzajów pracy, to i robotnicy są podzieleni na 10 części, a każda część co innego robi, a wszyscy razem robią szpilki. I tak: jeden ciągnie drut z mosiądzu, drugi go prostuje, trzeci rozcina, czwarty gładzi, piąty przyrządza koniec, do którego ma być przymocowana główka, szósty i siódmy pracują nad tą główką, ósmy osadza ją na szpilkę, dziewiąty pobiela, dziesiąty wtyka szpilkę w papier. Tak więc nad jedną szpilką pracuje nie jeden robotnik, ale dziesięciu, każdy robi co innego i dlatego tak dużo wyrabiają. Jest taka fabryka szpilek, gdzie pracuje tylko wszystkiego dziesięciu robotników w całej fabryce; a ponieważ każdy z nich robi co innego tak jak i w innych fabrykach, wyrabiają przeto dziennie 48.000 szpilek t. j, każdy wyrabia 4.800 szpilek. Czyż jeden człowiek pracując nad jedną szpilką, mógłby tyle zrobić? Niemożliwość, żeby jeden zrobił to wszystko dla jednej szpilki, co kilku dla tysięcy takich szpilek. Widzimy z tego, jak to taka wspólność pracy powiększa produkcję.
Gdyby nie tak było urządzone, że każdy robotnik robi inną część przedmiotu, toby i setnej części tego nie wyrabiano, co dziś wyrabiają. Wspólność pracy, podział pracy nad jednym przedmiotem kilku robotników wpływa tak, że dziś szybko i wiele wyrabia się towarów różnego gatunku.
Taki podział pracy, o jakim mówimy, że każdy robotnik pracuje nad inną częścią przedmiotu jednego, jest dobry i z tego też względu, że robotnik pracując ciągle nad jednym i tym samym przedmiotem, albo nad jedną i tą samą częścią jakiegoś przedmiotu, nabiera dużo wprawy i zręczności w robocie. Bez wprawy i zręczności, nie byłoby żadnych udoskonaleń, polepszeń w pracy, w narzędziach, nie wynalezionoby żadnych maszyn dobrych, bo nie byłoby robotników znających się na tem dobrze. Ciągła robota nad jednem i tem samem, nadaje robotnikowi zręczność i wprawę; robiąc ciągle te same części przedmiotów, lub same przedmioty, zastanawia się on nad swoją pracą, myśli jakby sobie ją ułatwić, i tym sposobem wymyśla ulepszenia w maszynach, narzędziach pracy, czegoby nie mógł zrobić, nie mając wielkiej wprawy i zręczności.

O oszczędności.

Oszczędność jest konieczna, tak dla jednego człowieka, jak i dla narodu całego, bo z oszczędności wypływa bogactwo. Kto chce być bogatym, musi być najprzód oszczędnym, bo bogactwo są to zaoszczędzone z dawniejszej pracy produkcje, tak i naród cały jeżeli chce mieć bogactwa, musi zaoszczędzać chociażby tylko małe kapitały, w pieniądzach, zbożu, towarach i t. p., żeby w razie przypadku nieurodzaju, czy też jakiej gwałtownej potrzeby mieć możność zadośćuczynienia tej potrzebie. Nie idzie jednak zatem żeby nie oddawać produkcje swoje zaraz po ich dostaniu na rzeczy użyteczne, zawsze jednak dobrze jest pewną ilość zachować na potem. Produkcje narodowe są to także i przedmioty takie, które się nie mogą przenosić z miejsca na miejsce, temi są naprzykład budynki, mosty, kanały, drogi i t. d.
Jeżeli naród jest oszczędny, to te produkcje, te przedmioty nie przenoszące się z miejsca na miejsce (budynki, mosty) będą zbudowane trwale, mocno, dobrze, żeby starczyły na długi czas, bo trzeba znać tę prawdę, że większy koszt jest budować co rok chatę zlepioną z gliny i chrustu, niż zbudować raz na zawsze chatę porządną z drzewa lub muru; tak samo i ze wszystkiem, lepiej wydać raz dużo pieniędzy i pracy na coś, niż wydawać potrosze z roku na rok ciągle, bo to i czasu więcej zabiera i kosztuje więcej. Oto naprzykład, mnie trzeba postawić chatę, ja wolę zrobić ją mocno i porządnie, wydam więc na to 200 rubli i będę mieć chatę z drzewa, mogącą służyć dobrze 20 lat i mam wygodę, czyste, zdrowe i bezpieczne pomieszkanie. Tymczasem oto ktoś drugi żałuje dać odrazu 200 rubli, buduje więc sobie chatę z gliny i chrustu lepioną; robota ta strasznie żmudna, a koszt cały wyjdzie najmniej na 10 rubli. Chata taka psuje się kilka razy do roku, tak, że wyjdzie na to, iż co rok trzeba na nią wydać z 10 rubli, a przynajmniej dużo czasu i pracy, która wyjdzie na to, co i same 10 rubli. Trzeba nie zapominać o tem, że czas i praca, to także bogactwo pewne, i kto wydaje na coś czas swój i robotę, znaczy to tyle, coby wydał pieniądze lub inne rzeczy, bo przecież przez ten czas i za pomocą tej pracy zarobiłby sobie także pewną sumę.
Wydając tak co rok 10 rubli przez lat 20, wyda na te poprawy 200 rubli. To samo więc, co i ja wydałem odrazu; ale ja mam wygodę w chacie mocnej i porządnej, a ten drugi w lepiance takiej jest narażony na wszelkiego rodzaju niebezpieczeństwa; lada burza, ulewa, lub inny jaki przypadek, może ją zwalić zupełnie, oto i buduj na nowo, a tymczasem z rodziną mieszkaj pod gołem niebem. Dosyć, że doszliśmy do tej prawdy, że trzeba budować mocno, trwale, żeby było i na przyszłość, że lepiej wydać raz dużo, i mieć zabezpieczenie i wygodę na zawsze, niż wydać mniej, a cierpieć niewygodę i co rok ten wydatek ponawiać. Zauważam, że narody jeszcze dzikie, prawie ciemne, nieoświecone, nie mają nic poczucia oszczędności, i nie rozumieją nawet jej potrzeby; co zarobią to i stracą zaraz, a jak przyjdzie taki czas, że nie można zarobić, albo, gdy się jest chorym, to wtedy z głodu i z nędzy umierają; wszystkie budynki u nich są zupełnie nietrwałe. Indjanie mieszkają w budach z gałęzi i liści, albo też w jamach w ziemi wykopanych; Chińczycy budują domy z trzciny, albo poprostu lepią z ziemi twardej; wewnątrz domu przegródki u nich papierowe; to też co kilka miesięcy muszą ciągle podrabiać, naprawiać, albo nowe budować.
Pamiętajmy więc o tem, że naród bogaty musi być i oszczędny, że człowiek jeśli chce być bogatym musi być wprzód oszczędnym, zachować część zebranych produktów na potem, powinien budować wszystko trwałe, żeby na długo wystarczyło.
Na tem też muszą się przerwać nasze pogadanki z gospodarstwa społecznego. Później da Bóg, o innych rzeczach będziemy mówić.







  1. Przyp. wyd. — Młodzieńcza praca Abramowskiego, prawdopodobnie pierwszy drukowany utwór. Jako 15 letni chłopiec figuruje w roli współpracownika „Zorzy“, pisma ludowego redagowanego przez J. Grajnerta, w spisach r. 1883 i 1884. Artykuły poniższe drukowane były w NNr 33, 36, 37, 41, 42, 44 i 47 — z r. 1883, podpisane literą A.
  2. Pracuje też niejeden pismak, co wydaje książki lub gazety, ale że w nich sieje złe rady i nauki, zohydza wiarę, że uczy bezbożności lub zniża człowieka do drapieżnych zwierząt, co się zagryzają o strawę lub miejsce dla siebie, więc taki pismak, co upaja trucizną szczególniej młode niedoświadczone umysły pracuje źle. Jest on jeszcze więcej szkodliwym dla swej społeczności, niż szynkarz, co topi w swej gorzałce mienie, i zdrowie drugich, ale nie krzywdzi sumień... — (Przyp. Red. Zorzy).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Edward Abramowski.