Pojedynek na tomahawki czyli Topór wojenny wykopany/1
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pojedynek na tomahawki czyli Topór wojenny wykopany |
Wydawca | Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o. |
Data wyd. | 17.2.1938 |
Druk | drukarnia własna, Łódź |
Miejsce wyd. | Łódź |
Tłumacz | Anonimowy |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Wojownicy plemienia Sjuksów, w liczbie około dwustu, rozłożyli się obozem na prerii. Indianie są naogół poważni i milczący, lecz wigwamy Sjuksów pełne były radosnego gwaru i śmiechu. Powodem tej radości było obrabowanie niewielkiej karawany białych osadników, którzy dążyli do nowych osiedli w stanie Oregon.
Siuksowie zdobyli w tej walce wiele skalpów, choć liczni wojownicy powędrowali do krainy wiecznych łowów rażeni celnymi strzałami osadników, którzy bronili się jak lwy. Walka była jednak nierówna i oto Czerwonoskórzy mogli chełpić się zwycięstwem nad znienawidzonymi bladymi twarzami.
Radość Sjuksów była tym większa, że w ręce ich wpadły trzy blade twarze — dwóch mężczyzn i kobieta. Starzy wojownicy, squaw i dzieci będą mieli nielada uciechę, gdy zapłonie ogień u pala męczarni!
Przypatrzmy się jednak jeńcom Czerwonoskórych. Na ziemi, u stóp namiotu, siedziała młoda, osiemnastoletnia najwyżej dziewczyna.
Była to Ruth Sage, córka osadnika.
Urodzona i wychowana w Kansas, od najmłodszych lat brała czynny udział w niebezpiecznym i pełnym trudów życiu Dzikiego Zachodu. Ruth była prawdziwą córą granicy.
Gdy Siuksowie zaatakowali tabor, dziewczyna walczyła z karabinem w dłoni do ostatka. Odwaga jej zaimponowała nawet wodzowi Sjuksów, Wielkiemu Rogowi, który kazał swym wojownikom ująć ją żywcem.
Jednym z towarzyszy dziewczyny był stary wywiadowca, który otrzymał w walce silny cios kolbą karabinu w głowę i leżał oto nieprzytomny na trawie. Trzecim jeńcem był dorodny młodzieniec, którego zdziwione i nieco przerażone spojrzenie zdradzało, że pochodził ze wschodnich stanów i był „żółtodziobem granicy“.
Wielki Róg zbliżył się do skrępowanych, przyjrzał się im uważnie, a potem skinieniem ręki przywołał do siebie dwóch wojowników.
— Uff! — rzekł — Sędziwa blada twarz nie powinna umrzeć. Przynieście wody i spryskajcie mu twarz, aby odzyskał przytomność.
Wojownicy z taką skwapliwością wypełnili rozkaz wodza, że stary wywiadowca wyglądał jak po kąpieli. Po chwili otworzył oczy, mruknął coś pod nosem i usiłował powstać, lecz nie pozwoliły mu na to więzy.
Wielki Róg zbliżył się i rzekł z okrutnym uśmiechem: — Biały człowiek nie lubi wody, może będzie wolał ogień... —
— Tak, to będzie niebardzo przyjemne, — mruknął starzec — to niezupełnie ładnie z twojej strony. Najpierw przywracasz mnie do życia, a potem chcesz mnie zabić. Cóż mam jednak uczynić? Poddaję się. —
— Blada twarz boi się śmierci... — zadrwił Indianin.
— Tak, jak każdy rozsądny człowiek — odparł wywiadowca. — Kto nie odczuwa strachu przed śmiercią jest ostatecznym osłem. Jeśli jednak mniemasz, że lękam się bólu, jesteś pogrążony w błędzie. —
— Tortura ognia zmusi cię do zaśpiewania innej piosenki! — rzucił groźnie wódz.
— Wiem, że ciało jest słabe — rzekł spokojnie stary wywiadowca. — Nie jestem tchórzliwszy, ani odważniejszy od innych ludzi, jeśli ci się zdaje jednak, że stary Wharton będzie jęczał, gdy nadejdzie chwila... —
— Nick Wharton! — przerwał Czerwonoskóry z dziką radością. — Czy to ty jesteś przyjacielem słynnego Wodza o Długich Włosach, wielkiego pogromcy bawołów, który tylu dzielnych Sjuksów wysłał do przodków?
— Tak, to ja — odparł stary Nick — i cóż z tego? Cóż wiesz o Nicku Whartonie?
— Wielki Róg często bawił w fortach białych ludzi, gdy topór wojenny był zakopany. Słyszał tam wiele historii o Buffalo Billu i jego dwóch towarzyszach, wojowniku o włosach ze złota, którego nazywają Dzikim Billem i starym wojowniku Nicku Whartonie! Walczyliście wielokrotnie przeciwko Sjuksom, nigdy jednak nie spotkałem się z wami oko w oko!
— Oto, na co przydaje się sława! — zauważył Nick Wharton. — Jego Czerwona Wysokość napewno wypróbuje na mnie arsenału swych specjalnych tortur, przeznaczonych dla najdzielniejszych wojowników.
Tymczasem Wielki Róg zwołał swych wojowników i obwieścił im, że jeden z jeńców jest wielkim wodzem, towarzyszem Buffalo Billa. Radość dzikich nie miała granic.
— Gdzie jest obecnie Wódz o Długich Włosach? — spytał Nicka wódz Sjuksów. — Musi on wpaść również w nasze ręce!
Nick Wharton uśmiechnął się i odparł spokojnie, jak zwykle: — Niestety, nie wiem, gdzie przebywa mój druh, a gdybym nawet wiedział, to i tak nie powiedziałbym. Mam jednak nadzieję, że go wkrótce spotkasz i nie wiem, czy ci to wyjdzie na zdrowie... —
Wielki Róg z wysiłkiem opanował wzburzenie. — Pomóż mi ująć Buffalo Billa, — rzekł — a daruję ci życie!
Nick zaśmiał się serdecznie: — Wodzu, rzekł — raczej woda popłynie w stronę gór od ujścia, raczej śnieg pokryje latem prerię, raczej Czerwonoskórzy porzucą wojnę i łowy i zaczną uprawiać ziemię, niż stary Nick zdradzi przyjaciela! —