Polka (1934)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Polka |
Pochodzenie | Dzieła Cyprjana Norwida |
Redaktor | Tadeusz Pini |
Wydawca | Spółka Wydawnicza „Parnas Polski” |
Data wyd. | 1934 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Dla harfiarzy dwóch wieniec jedyny,
Jedyny był laur dla dwóch śpiewaków.
Lud się z całej zgromadził krainy
Polot pieśni sądzić, jak dwóch ptaków.
Starcy, męże, i hoże dziewczyny,
I książęta w cieniach swych szyszaków,
Ucichnęli — a była treść wierszy:
Piękność Polki. — Tak śpiewak wszczął pierwszy:
«Nie! Ty się próżno wysilasz, przyrodo,
Na tworów wdzięki, na wdzięków koronę;
Fijołki, wzrosłszy nad błękitną wodą,
Przy jej źrenicach bledną zamyślone.
Gwiazdy jasnością zrównałyby może,
Lecz niższe barwą i łzom niedostępne;
Bławatki z wstydem ukryły się w zboże,
Nieznane woląc być, niźli występne!
Maliny z mlekiem tej nie dają krasy,
Którą dziewicze jej lica się zdobią;
Nad księżycowy blask łona atłasy,
A sploty same wdzięcznemi się robią.
Pereł sznur w czystej oprawie z korali
Do jej się równać ust gdyby poważył,
Zgasłyby perły, jak mętność opali,
A koral pierwej tchnieniemby się sparzył.
Całego nawet pełnią arcydzieła,
Wszechwdzięków nawet harmonją i zgodą
Próżnobyś jej się wyrównać podjęła,
Ty, najpiękniejsza, lecz po niej, przyrodo!»
Tu — zakończył on, alić wzruszenie,
Rękę mając jako oklask długą,
Podało mu nią laur za natchnienie:
Gdy drugi wszedł śpiewak stroną drugą,
Harfę wlekąc swą — czy zniechęcenie,
Czy może był dnia onego chory? —
Ucichnęli — i tak zaczął wtóry:
Gdzie wnijdzie i gdzie postawi stopę swoją,
Nie oglądają się ludzie zadziwieni,
Lecz, jak stali pierw, stoją.
Potem, niby ocknieni,
Czują więcej światłości wokoło siebie,
I rozpowija się im powoli w oczach,
Jako jutrznia na niebie,
Odbłysk na jej warkoczach.
Ale włos jakiej ma barwy? Zapomniałem;
Ale oko? — Nie wiem doprawdy, czy modre;
Jeśli to gdzie pisałem,
To odszukam i podrę.
Wiem, że od wierzchu jej ramion do sandału
Każda fałda głównemu służy skinieniu,
Jak zdrowie służy ciału,
Co wypoczywa w cieniu.
Ale ile jest białą jej płeć? Ani wiem,
Nawet koral ust, nie pomnę, jak namiętny!
Śmiech, nim żywy słowa tchem,
Pitagorejsko smętny.
Męczennicy nieco w jej skroń nakłonieniu,
Ale w szerokości czoła coś Platona[2],
Wzrok dziecka w osłupieniu
Z iskrą Pigmalijona![3]
Coś matrony, coś wodza w piersi potędze,
Jak ta Marja, co za wielkich dni Mojżesza,
Podobna psalmów księdze,
Szła przodem — za nią rzesza. —
Podobna Wiktorji[4] bosej z laurem w dłoni,
Co wskróś obłoków bystro bywa lecąca,
Jak heroicznych koni
Rżenie, do blasku słońca!
Lecz skoro potocznego znów życia tknie się,
Podobna do ucichłej palmy na stepie,
Nieumyślny cień niesie
I nie powiada: «Krzepię».
Ale jakie ma zębów perły? Nie pomnę,
Ani ile jest w rumieńcach jej korali?
Słowa są wiarołomne.
Skończyłem! Nie wiem daléj.
I tu umilkł. Bowiem śpiewak owy,
Któremu jedyny wieniec dano,
Uniesiony ponad tłumu głowy,
Gdzie swym laurem skinął, wraz klaskano:
Starcy, dziewki, i hufiec bojowy,
I młodzieńcy z tuniką rozwianą,
Jako wielkie morze w słońca blasku,
Szli. Aż przeszli w historji oklasku.
- ↑ = (łac.) są słowa i głosy.
- ↑ Plato (427–347 przed Chr.), obok Arystotelesa największy filozof grecki.
- ↑ Pigmalion, bajeczny król Cypru, wyrzeźbiwszy posąg młodej dziewczyny, zakochał się w niej; wzruszona siłą jego uczucia Afrodyta ożywiła ją i dała mu ją za żonę.
- ↑ Wiktoria (łac.), bogini zwycięstwa.