O czem tak marzysz małe pacholę?
I czemu troska siadła na czole, Na skroni twojej dziecięcej?
Czemu pierś twoją westchnienie wznosi,
A jasne oczy łza bolu rosi, I serce bije goręcej?
Jak młode orlę z granitów skały,
Tak się do lotu zrywasz, mój mały, Jak skrzydła wznosisz rączyny!
Na wiatr rozwiane jasne twe sploty,
Że mi wyglądasz synku mój złoty, Jak Anioł z Bożej krainy!
O! rozwiń skrzydła, sokole młody!
Nad twoje ziemie, sioła i grody, Nad rzeki twoje i morza!
I czy ci w polu zostać hetmanem,
Czyli u steru dzielnym retmanem, Niech cię prowadzi dłoń Boża!
Rzuć się w toń światła, jak nurek śmiały,
I perły zbieraj, synku mój mały, Perły, z twych dziejów skarbnicy!
I to nie garnij co blaskiem świetne,
Lecz to, co zacne, piękne, szlachetne, Co godne serca świątnicy!
A więc na ziemie, wiatry i wody,
Poselstwo dajem ci, synku młody, Więc spraw się dobrze chłopczyku!
I od Tatr zbieraj ożywcze tchnienie,
Z ziemi twej rosę, z niebios promienie, Z wód perły, bursztyn z Bałtyku!