[23]WSTĘP.
(POWITANIE.)
Witam was, bracia, a witam boleścią:
Cień matki naszej w pośrodek nas wkroczył
I tchnienie grobu dokoła roztoczył.
Ta cisza jędzy[1] jej cierpień powieścią.
W tym blasku dniowym widzę jasność smętną:
Jak jasność lampy co oświeca groby,
Na wszystkich duszach widzę kir żałoby,
Na wszystkich ciałach męczenników piętno.
A dalej, dalej, jak za bożym światem,
Rodzinna ziemia biedna, opuszczona,
Nurza się, tonie w krwi własnego łona,
Drga w każdym członku pod zbestwionym katem.
[24]
A my, do losu naszego przykuci,
Musimy słuchać i patrzeć bezwładnie,
Aż jęk ostatni z jej piersi wypadnie —
Aż wysileniem ostatniem się rzuci,
Aż pieśń zwycięzką jej zbójca zanuci!
Wszystko to widzieć musimy i słyszeć,
I tylko zemstą tak niepewną dyszeć;
Jak my bezsilni, losem naszym skuci!
Ciężka to boleść, o! nad biady biada!
W obliczu złego tak zostać bez mocy,
Bez żadnej gwiazdy zostać w takiej nocy! —
Tu upaść duszy — a jednak nie pada —
My mamy serca, a w nich miłość mamy.
Dopóki tu drga, dopóki tu gore,
Tę śmierć narodu miejmy za snu zmorę,
A te ciemności za dnia jego plamy.
Tu życie nasze. Jak w boskiej iskierce
Słońca bez liku leżą w swem nasieniu,
Tak leżą w naszej miłości płomieniu
Ziarna pryszłościprzyszłości: żyjem dziś przez serce.
Tu apostolstwo, tutaj język ludu:
Przezeń jest mędrcem najmniej umiejętny;
Pojmie go każdy, choć najmniej pojętny,
A słowo serca stanie zamiast cudu.
Tu siła nasza: w serca-to przybytku
Bóstwo odprawia tajnie poświęcenia —
[25]
Tylko moc serca w roskosze zamienia
Straty i bóle dla bliźnich pożytku.
Tu wszystko nasze. Ah, żywny święcie
Te narodowej miłości zarzewia;
Niech je bez przerwy śród piersi rozkrzewia
Ofiara z tego co jest im na wstręcie:
A żar ten czasem w płomień się wzmoże,
Zbliżonych piersi zapory obali,
Serc miliony w jeden stos rozpali,
Powionie przez świat jako tchnienie boże —
Ognistych deszczów przechyli się czarą,
Zasypie wroga zniszczenia persyną;
I stanie słońcem nad Polski dziedziną! —
Żegnam nam was, bracia, miłością i wiarą.
S. Goszczyński.