[8]WSTĘP.
Morituri te salutant, Veritas.[1]
........................
........................
........................
Więc pożegnałem was, którzyście chcieli,
Bym nie osmucał tych brzegów zielonych,
A przecież żywy-m!
*
...Witajcie, anieli
Pokornej pracy, w szatach rozświetlonych,
Z zaplątanemi włosami w promienie,
Jak moda świętych uczy: odniechcenie!...
*
O sztuko! Człowiek do ciebie powraca,
Jak do cierpliwej matki dziecię smutne,
Lub marnotrawny syn, gdy życie skraca,
A słyszy Parek śpiew: „Utnę już — utnę!...”
O sztuko, wiecznej tęczo Jerozalem,
Tyś jest przymierza łukiem po potopach
Historji, tobie, gdy ofiary palem,
Wraz się jagnięta pasą na okopach...
*
[9]
Ty wtedy skrzydła roztaczasz, złocone
W świątyni Pańskiej oknach szyb kolorem,
Jakby litanje, cicho skrysztalone,
Co na aniołów czekają wieczorem.
*
Tak jesteś czasu ciszy; czasu burzy
Ty się zamieniasz w ton, czekasz w trybunie,
Aż się sumienie kształtem wymarmurzy,
Podniesie czoło, i fałsz w proch aż runie!
*
Tak jesteś czasu burzy; czasu gromu
Tyś bohaterstwa bezwiednym rumieńcem,
Z orłami hufce prowadzisz do domu
I nad grobowcem, biała, stajesz z wieńcem...