Kiedy dla śmiertelników ucichną dnia gwary, I noc, wpół-przejrzystą szatę Rozciągając nad głuchej stolicy obszary, Spuszcza sen, trudów zapłatę; Wtenczas mnie samotnemu, rozmyślań godziny W ciszy leniwie się wleką; Wtenczas mnie ukąszenia serdecznej gadziny Bezczynnemu, srożej pieką. Mary wrą w myśli, którą tęsknota przytłacza I trosk oblegają roje; Wtenczas i przypomnienie w milczeniu roztacza Przedemną, swe długie zwoje.
Ze wstrętem i z przestrachem czytam własne dzieje, Sam na siebie pomsty wzywam; I serdecznie żałuję i gorzkie łzy leję: Lecz smutnych rysów nie zmywam... Adam Mickiewicz.