Przysłowia i zwyczaje gospodarskie/całość

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski Kajetan Kraszewski
Tytuł Przysłowia i zwyczaje gospodarskie
Pochodzenie J. I. Kraszewskiego Kalendarz Gospodarski
na Rok Pański 1870
Wydawca Józef Ignacy Kraszewski
Data wyd. 1870
Druk Józef Ignacy Kraszewski
Miejsce wyd. Drezno
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
Przysłowia
i zwyczaje gospodarskie
zebrane przez
K. Kraszewskiego
ułożone przez
J. I. KRASZEWSKIEGO.



STYCZEŃ.
Januarius.
Czeski Ledeń, Małorus. Sieczeń, Chorw. Sieczeń.
Ma dni 31.

Z dniem każdym stary świat nasz schodzi do grobu, co żyło i święciło się przez długie wieki zapomina, co było obyczajem staje się śmiesznością prawie, tradycje opadają zwolna na dno społeczeństwa, tulą się po ubogich chatach... i niepostrzeżone uchodzą. Przecież obyczajem i tradycjami różnią się od siebie ludy, one stanowią ich fizjognomję moralną, nadają im wdzięk, cechują charakter, i dla czegożby choć pamięć o nich i po nich zachować się nie miała? Jest to spuścizna przeszłości droga dla dzieci, bo w téj sukni w któréj ona chodziła jeszcze się zachował jak gdyby wycisk jéj postaci.
Dzisiejszy obyczaj inny, żywot wielce różny, myśl odmienna, ludzie się rodzą z inną krwią, duchem, sercem i pragnieniem. Ale ilekroć poezji serce ostygłe zapragnie, wracać po nią trzeba do krynicy, do staréj urny grobowéj pamiątek; bo dzień dzisiejszy ma twardą pracę na dłoni namulanéj, rachubę w głowie i troskę na sercu.
Zbierajmy więc z pamięci jak to tam dawniéj bywało.
Nie znajdziemy w niéj od razu wszystkiego, ale jeśli Bóg da życie, w każdym roku coś zapomnianego da się na ten różaniec wspomnień nanizać.
Oto Nowy Rok. Nigdy może nie troszczono się tak namiętnie odgadywaniem z niego, ba i z najrozmaitszych innych prognostyków przyszłości... Prorokowała Wigilja N. Roku jakie miało być lato przyszłe, prorokował dzień pierwszy z czém tajemniczy młodzian przychodził. Kto mógł jechał na łowy w wigilją, aby z polowania wróżyć o szczęściu myśliwskiem i powodzeniu zamiarów. Wieczoru Sylwestrowego nie obchodzono u nas chyba modlitwą dziękczynną za łaski w ciągu roku od Boga doznane; obyczaj to nowszy i dzisiejszy ucztować w uroczystéj chwili.
Z rana w dzień Nowego Roku gromadziła się czeladka i rodzina około głowy sędziwéj, ojca a pana, winszowali wszyscy, składali życzenia, ściskano się wzajemnie, nie obywało bez płaczu. Wieśniacy, starszyzna gromady, przychodzili z kurą, z ręcznikiem, z bułką chleba i oracją, obsypywali jegomości i jejmość wszelakim zbożem, aby rok był plenny a obfity.
Z tego roku nowego wróżono wiele, mówiono sobie:
Nowy Rok pogodny, zbiór będzie dorodny; albo: jakim pierwszy, drugi ćmi, takie Sierpnia, Września dni.
Na nowy rok jasno, i w gumnach ci będzie ciasno.
Daléj jeszcze: Stary w nogi, Nowy Rok na progi.
Nowy Rok, nie patrz w bok, to jest, pogódź się ze wszystkiemi i zapomnij urazy.
Była to pora sąsiedzkieh kuligów, zabaw hucznych, pląsów młodzieży, wszelakiego wesela... zapusty się poczynały!!
Zresztą żadnym szczególnym obrzędem Nowy Rok się u nas nie odznaczał; nie dawano podarków oprócz może czeladzi, stół był obfity, ale zwyczajny.
Nowy Rok słotny uważano za niedobrą przepowiednią wilgoci, szkodliwéj dla kraju którego szerokie niziny i płaszczyzny, wielce od niego cierpiały, wymakały pola, mnożyło się robactwo, ztąd: Gdy Nowy Rok mglisty, jeść cię będą glisty.
Do zabaw styczniowych należało starodawne chodzenie z jasełkami, kozą, szopką, gwiazdą, które poczynało się po Bożem Narodzeniu, a przeciągało za święto Trzech Króli. Organista, żaczkowie, kościelni posługacze, ludzie od wiejskich szkółek... chodzili z szopką po dworach.
Szopka była wizerunkiem doskonałym ówczesnego teatru, niby włoskie pupazzi, niby francuzkie marionetki.
Niema wątpliwości że początku jéj szukać należy w kościołach, gdzie naprzód plastycznie Chrystusowe narodziny wystawiano; mówi o tém ks. Kitowicz w pamiętniku, doskonale opisując jakie w szopce mieściły się obrazy, jakie w niéj sceny odegrywano w intermezzach (termedjach).
Poczynała się każda reprezentacja od Szopki, od pieśni Pasterzy u kolebki Zbawiciela, od Trzech Króli, od Heroda z djabłem i śmiercią, średniowiecznemi dramatis personae, ale nie zapierano się w niéj i teraźniejszości. W międzyaktach śmiesznych przedstawiały się różne ciekawe historje. Organista i żaczkowie czuli swoją i wieśniaczą biedę, więc czasem oględnie ukąszono pana włodarza a ekonoma. Nie lubiano żydów, figurowali więc pociesznie a często i tragicznie i żydkowie, żydówki, zaraz potém djabeł i śmierć. Wychadzał na scenę chłopek karmiący się rzepą. Często improwizowane mono- i dijalogi tego który mówił za wszystkich, nie były bez talentu i soli. A czeladź dworska a dzieciaki pańskie, polegały ze śmiechu i klaskały w ręce.
Koza, niedzwiedź, koń, stały sobie spokojnie w czasie takiego przedstawienia, ale zachowując zawsze ścisłe — incognito.
Kto był koniem, a kto kozą, trudno się było dowiedzieć na pewno... z talentem odegrywano ich role, ale z przyzwoitą téż skromnością talentowi właściwą.
W dzień Trzech Króli na Rusi uroczyście obchodzono święcenie wody, tak zwany Jordan, w kościołach katolickich poświęcano myrrhę, kadzidło i złoto, a oprócz tego kredę, którą potém na drzwiach pisano co rok na nowo, trzy głoski imion trzech króli, G. M. B. broniące domostwa od wszelkiego złego, ognia, powietrza i nieszczęścia. Święcenie złota na ołtarzu, ściągało i pierścienie ślubne i pamiątkowe dukaty.
Na Trzech Króli od Nowego Roku (mówiono) przybyło dnia o baranim skoku. — Na Trzech Kró1i, noc się tuli, albo, królowie pod szopę, przybyło dnia na kurzą stopę.
Placek z migdałami nigdy, o ile wiemy, dawniéj u nas nie był w używaniu, króla téż nie obierano, i obyczaj ten francuzki, zachodni, późno do nas zawitał, a nigdy powszechnym nie był.
W Styczniu już upatrywano znaki nachodzącéj wiosny i tak mówiono że na św. Pryska, lód przebije pliska (d. 18.). Ale w naszym klimacie po łagodnym często Styczniu, surowy i ciężki do przebycia następował Marzec.
D. 21. na św. Agnieszkę, bywał już Skowronek, przysłowie mówi: św. Agnieszka, wypuszcza skowronka z mieszka, albo zagrzeje kamyszka, lub jeszcze:

Od świętéj Agnieszki,
Sprzątają z drzew liszki.
A jeśli mróz tęgi
Szczep gąty i dęgi.
Radź o drzewie i stodole,
Nawozy téż wywóź w pole.

O dniu 22. św. Wincentego była pogadanka: Gdy Wincenty za pogody, więcéj wina niźli wody. Znaczyło to że rok miał być suchy.
Rozbudzanie się natury zwiastowały różne fenomena. Była to pora wrzasku kotów, wylęgania się krzywodzioba; ślimaki zbierać radzono, ażeby potém mnogość ich drzewom nie szkodziła. Jedli je u nas smakosze i chorzy, ale jedzenie ślimaków dla przysmaku uchodziło za papinkowstwo obrzydliwe i śmiano się z niego. Nieoszacowany Haur powiada że ślimaki w Styczniu najzdrowsze, po staropolsku jednak byczynę wolano.
Miesiąc to był w gospodarstwie około budowli, porządku szczególniéj zajęty, sposobiono się na rok nowy, aby wszystko do przyszłéj pracy było pogotowiu. Na zapas solono mięsa z kolendrą, palono wódkę zdrową z jarego żyta, doglądano czeladzi aby nie próżnowała.
Miesiąc Styczeń, osobliwie początek i środek jego prognostykował o zimie i całym roku, pilnie téż nań uważano i na szrony i na szarugi i na mrozy — ale przyszłości nie odgadł żaden nawet astrolog krakowski.





LUTY.
Februarius.
Czeski Unor, Małoruski Lutyi-Kazidonoga, Chorwacki Veljacza.
Ma dni 28, w przestępnym roku 29.

Luty, jak samo jego starosłowiańskie dowodzi nazwisko, w naszym klimacie ciężki bywał i ostry. Często zima niestała i łagodna w początkach, srożyła się dopiero w tym miesiącu, a bieda temu co się nieopatrzył przeciwko niéj — dla tego mówiono: Spyta Luty, masz-li buty? albo, Kiedy Luty, obój buty.
Około Najświętszéj Panny Gromnicznéj włóczyły się po lasach i polach wilki stadami, na które polowano z prosiakiem wyjeżdżając, nie bez wielkiego niebezpieczeństwa. Ten rodzaj wypraw należał do najzuchwalszych, ale téż dawno go zaniechano. Bywały wypadki, że zwabione wilki goniły sanie i myśliwców aż na podwórzec dworski.
Z dnia Gromnic prorokowano o reszcie zimy:

Na Gromnicznę Maryją
Niedzwiedź budę rozwali lub poprawi ją.
————
Gdy w Gromnice z dachu ciecze
Zima jeszcze się przewlecze.
————
Gdy jasne słońce w dzień Gromniczny będzie,
Więcéj niż przedtém śniegu spadnie wszędzie.
————

Lub:

Gdy słońce świeci jasno na gromnice,
Większych jak przedtém mrozów czyni lice.
————
Jasny dzień pod czas Gromnice
Lnu przyczynia na przęślnicę.
————

Albo:

Na Gromnice — Łataj sobie rękawice...
————

Mówiono także:

Na Gromnice, masz już zimy połowicę.
————

Daléj jeszcze:

Owczarz w owczarni woli widzieć wilka
Jak słońce w dzień Gromnicy, choćby na chwil kilka.

Naostatek do spóźnionych kawalerów, co do Gromnicznéj nie oświadczyli się, z powodu nadchodzącego postu mówiono: w dzień Panny Gromnicznéj, bywaj zdrów mój śliczny.
Zwykle szumne i wesołe zapusty, kuligi, zabawy kończyły się w tym miesiącu, a post rozpoczynał.
W kościele, jak wiadomo, na dzień N. Panny poświęcano świece, zwane Gromnicami, które przytomni trzymali zapalone w czasie nabożeństwa. Świece te, zapalano w czasie burzy i gromów, jako obronę od niebezpieczeństwa i jako znak gotowości na śmierć. Dawano je téż konającym do rąk. Zwykle wisiały nad łożem każdego pobożnego katolika, przypominając mu aby każdéj chwili do zgonu był przygotowanym.
Kuligi i zapusty, w rozmaitych strojach, najazdy wesołe opisuje ks. Kitowicz. W ostatni wtorek bawiono się tylko do północy, a o téj godzinie wnoszono uroczyście śledzia jako godło postu. Wrzawa cichła, nabożeństwo się poczynało. W Popielec nazajutrz posypywano głowy popiołem i do W. Nocy zachowywano wstrzemięźliwość jak najostrzejszą, nietylko w pokarmach i napojach, ale téż najniewinniejszych rozrywkach.
Jest jeszcze kilka przysłów przywiązanych do tego miesiąca; na dzień 5. Lutego św. Agaty — mówiono:

Sól świętéj Agaty,
Broni ognia z chaty.

Znać w dzień ten sól święcono.
Dnia 6. św. Doroty:

O świętéj Dorocie
Wyschną chusty na płocie.

Dnia 10. na Scholastykę:

Scholastyka
Mróz utyka.
A nim Walek nam zaświeci,
Obaczyma mróz kark skręci.

Walek nadchodził dnia 14. a:

Na święty Walek
Niema pod lodem balek.
————

Lub:

Święty Walenty,
Połamie pod lodem pręty.

Święty Maciéj dnia 24. — stanowił o zimy reszcie:

Święty Maciéj,
Zimę traci lub bogaci.
————
Święty Maciéj,
Lód z rzek porusza i traci.
————
Gdy święty Maciéj lodu nie roztopi,
Będą długo chuchali w zimne ręce chłopi.
————

W starych naszych księgach zapisują, że w tym miesiącu dziki zwierz w ogóle stadami się zbierał, oprócz wilków, lisy, kuny, tchórze parami biegały. Z ptastwa odzywał się skowronek, kos zaczynał śpiewać, sroki i wrony sposobiły się na gniazda, jastrzębie, łabędzie i dzięcioły ciągnęły... mól wylatywał motylem... leszczyna kwitła, a niekiedy pączki bywały na pierwiosnkach.
W ogóle prawidłem u nas było prawie, że zawczesne ukazanie się wiosny, zawsze odpokutować przyszło, bo potém znowu chłody, śniegi i zamiecie wracały.
W gospodarstwie jak w Styczniu tak w Lutym przysposabiano się, zaopatrywano, gotowano do prac, poprawiano ogrodzenia, budowle, wywożono nawozy na ogrody, oglądano mosty, mąkę mełto, krupy robiono, kupowano i przenoszono pszczoły. Z trzody chlewnéj narodzone w Lutym, zostawiano do chowu w przekonaniu, że były najwytrwalsze.






MARZEC.
Martius.
Czeski Brezeń, Małorus. Berezozoł, Chorw. Ożujak.
Ma dni 31.

Marzec równie jak Luty w klimacie naszym zwykle bywał przykry i zimny; wiatr marcowy miał reputację opalającego twarze i chroniono od niego płci starannie; dla ludzi słabych jest to miesiąc krytyczny, trudny do przebycia. Na progu wiosny srożyła się zima pozbawiona wszystkich swych przyjemności a z podwojnemi niedogodnościami. To téż od tego nieszczęśliwego miesiąca, otrzymały nazwisko; panny marcowe i kawalerowie. Jedno tylko marcowe piwo słynęło równie u nas jak w Niemczech.
Był to miesiąc walki, przesilenia, boju między zimą a wiosną nadchodzącą. W Marcu jak w garncu, mówiono z powodu zawieruch i chmurnego nieba. Ale jeśli Marzec był suchy... potém:

Ciepły Kwiecień, mokry Maj,
Będzie żyto jako gaj.

A wedle stare o przysłowia, z tych czasów gdy żyta siano więcéj — Byle żytko — będzie wszytko.
Starzy obawiali się Marca, bo vox populi mówił:

W Marzec, nie jeden zadrze brodę starzec.

Dodawano nie wiemy już czemu:

Kiedy Marzec, przeżył starzec będzie zdrów,
Kiedy baba w Maju słaba, pacierz mów.

W Marcu przypadało środopoście... i chłopcy tłukli garnki na znak, że wkrótce do postnych potraw nie będą potrzebne.
Wprawdzie już na św. Agnieszkę skowronek się ukazywał, ale na św. Kazimierza (d. 4.) znowu wspomina o nim przysłowie:

Na świętego Kazimierza.
Wyjdzie skowronek z pod perza.

Gdy d. 10. na czterdziestu męczenników, był mróz, utrzymywano, że będzie jeszcze mrozów czterdzieści.
Ku połowie miesiąca, rzeki zwykle puszczały, bo przysłowie powiada, na św. Grzegorza, (d. 12.) idą rzeki do morza.
Dzień św. Józefa Oblubieńca obchodzony u nas uroczyście z powodu wielu Józefów, na który mniéj surowi pozwalali sobie nawet skoków i tanów, czego im nie pochwalano — pogodą wróżył urodzaj:

Oblubieniec pogodny, rok będzie urodny.

Na Zwiastowanie miał koniecznie przylatywać bocian, niosąc wedle ludowéj powieści, jaskółkę na ogonie... był to zwiastun najpewniejszy wiosny, choć i jemu omylić się trafiało i chudnąć biedakowi na chłodzie, lub po nad ciepłemi krynicami żeru szukać.
Niedowierzano marcowéj pogodzie... a nawet jaskółce bo: jedna jaskółka nie przynosi wiosny.
Dzień Zwiastowania był jak wiele innych proroczy:

Na Zwiastowanie,
Kiedy mgła w zaranie,
Chociaż słonko jasno wschodzi,
Znak niechybny to powodzi.

Mówiono tak w pobliżu Karpat.
Oprócz tego że na Zwiastowanie, zlatują się bocianie — wedle staréj gadki; w końcu Marca śpiewa zięba, pokazują się szpaki, słomki i bekasy ciągnią, dzięcioły parami latają, kosy i wrony się lęgną, a z jaskółkami pliszki i trznadle zlatują.
Oprócz leszczyny, wilczełyko i podbiał zwykle kwitły w tym miesiącu, pierwiosnki, hijacynty i narcyzy.
Gospodarze i gospodynie rozpoczynali roboty, siano rozsady, pszenicę jarą, wychodziły pługi w pola... zabraniano łowienia ryb, ale myśliwstwo nie próżnowało, dzikie kaczki szczególniéj strzelano i łapano.
Do domowéj apteczki jejmościnéj różne pączki i wypustki młode dostarczały materyałów na soki, olejki, wódki i konfekty.





KWIECIEŃ.
Aprilis.
Czeski Dubeń, Małorus. Berezeń, Chorw. Trawań.
Ma dni 30.

Z tym miesiącem prawdziwa zwykle, przynajmniéj ku końcowi jego, zjawiała się wiosna, ale bywał téż i Kwiecień-plecień, przeplatany chłodami, śnieżnicami, trochą pogody i nagłemi słoty. Mówiono o tym miesiącu:

Przyjdzie Kwiecień,
Ostatki z gumna wymieciem.

Było téż przysłowie:

Suchy Marzec, Maj nie chłodny,
Kwiecień mokry, rok nie głodny.

Gospodarze czynnie i pospiesznie brali się do roli. Już około 19. na św. Tymona przypominano:

Na świętego Tymona
Siéj orkisze, jęczmiona,
Boć się Tymon zna z Kubą,
Znaj że się téż z rachubą.

Albo:

Pamiętając na Tymona,
Sprawuj rolę pod jęczmiona.

Ze zbóż około św. Wojciecha i św. Jerzego wróżyć już było można jak wyszły z zimy i jaki urodzaj być może.

Na świętego Wojciecha,
Rośnie w polu pociecha.

Zwykle już wrony z żyta nie było widać, mówiono;

Na świętego Wojciecha naszego patrona.
Już się w zbożu ukryje i zając i wrona.

Zapewne z powodu że stada wyganiano na zieloną paszę, było przysłowie téż: na świętego Wojciecha, kobyla pociecha. Grzmot i ciepło zwiastowały urodzaj dobry:

Kiedy grzmi na świętego Wojciecha,
Rośnie rolnikom pociecha.

Ruś do św. Jerzego (d. 24.) przywiązywała toż samo znaczenie, gospodarze wychodzili z wódką i chlebem na pola oglądać urodzaje, tarzano się po życie. Ale często obaj Jerzowie wiosenny i jesienny zawodzili, ztąd u Rusi pogadanka — Odyn hołoden, druhij chołoden. Jeden nie dobry, drugi nie lepszy. Na świętego Jura, schowa się w życie kura.
Z powodu że św. Jerzych było dwóch, a ci co obietnic nie chcieli dotrzymywać odkładali od jednego do drugiego, mówiono: na Jurija, jak rak świśnie.
Św. Marek także wróżył o przyszłości urodzajów, procesje chodziły na pola z nabożeństwem i błogosławieństwem.
O tym dniu jest także przysłowiów kilka:

Święty Marek
Urznie do wody ogarek.

A lepsze jeszcze:

Święty Marek
Poszedł na folwarek,
Oglądać żytko
Czy weszło wszytko.
————
Na świętego Marka,
Późny siew owsa a wczesna tatarka.

W tym miesiącu przypadały najczęściéj święta Wielkanocne, najuroczyściéj u nas obchodzone, z obrzędami które się w żadnym innym kraju nie spotykają.
Sam W. Tydzień, począwszy od Kwietniéj niedzieli Palmowéj cały już był przygotowaniem do Wielkiego Dnia Zmartwychwstania Pańskiego. W kościele wszyscy w rękach mieli palmy, u nas zwykle z rozpuszczającéj wierzbiny złożone, które potém przez cały rok przechowywano. Palmami temi swawolnicy bili wołając — Nie ja biję, palma bije... Cały ten tydzień pracy był poświęcony nabożeństwu, spowiedzi, zachodom gospodarskim i kuchennym. Ale że w polu nie czekało, musiano i w Wielki Tydzień o roli myśleć. W Wielki Czwartek był zwyczaj wypędzania Judasza grzechotkami z kościoła, co się bez tumultu, a czasem i bez nadużycia nie obeszło. W Wielki Piątek ubierano grób Chrystusów, około którego stawały uzbrojone straże, kwiaty, wodotryski; wyściełano dywanami, strojono kaplicę ku temu przeznaczoną z wielkim przepychem, czasem czyniła to jaka pobożna rodzina. Tłumy obchodziły groby, a po miastach wszystkie kościoły pobożniejsi musieli odwiedzić.
Do dni Wielkiego Tygodnia wróżby przywiązywano także:

Pogody w kwietnią niedzielę,
Wróżą urodzaju wiele.

Późniéj:

Jeżeli w Wielki Piątek deszcz kropi,
Radujcie się chłopi.

Są jeszcze inne prawidła:

Pęka się dębina — Groch się siać zaczyna.
————
W Wielki Piątek, rób początek.
A w Sobotę, kończ robotę.
————
W Wielki Piątek deszcz, żyzny rój da.
W Piątek przed Wielką Nocą gdy deszczyk przerosi,
Pospólstwo urodzaje tego roku wnosi.

Same Święta Wielkanocne, o których piękne dni i pogodę szło wszystkim, wywrażały się z zapust:

Jako zapusty pogodne bywają,
Świąt Wielkanocnych tak się spodziewają.

Potém:

Pogodny dzień Wielkanocny,
Grochowi wielce pomocny.

Mówiono jeszcze:

Szołdra w W. Noc lepsza niż zwierzyna.

A o człowieku małéj wagi:

Tyle dbam o niego, co na W. Noc o śledzia.

Już w Sobotę wieczorem stół bywał zastawiony święconem, to jest ciastem, zimném mięsiwem i jajami, któremi się wszyscy dzielili. Na Rusi całowano się powtarzając: Chrystos Woskres, w Polsce mówiono: Resurrexit, sicut dixit, Alleluja! Po twardym poście jadło było pożądane a przepych w niem i dostatek wielki. Pozostały nam opisy święconego z pańskim zbytkiem zastawionego, na który stami osób spraszano. Na pieczywo bab, jajeczników i mazurków wysilał się kunszt gospodyni. Zwykle jéj ręką przepisywana książka mieściła w sobie recepty i sekreta... a co kłopotu było z babami, sadzaniem i wyjmowaniem z pieca tych olbrzymów!! Przyozdabiano stół w sposób najrozmaitszy, zwykle w pośrodku stał baranek z chorągiewką, z cukru lub masła... w końcu stołu głowa dzika z chrzanem w pysku... półmiski jaj otoczonych wędzonemi kiełbasami i t. p. Święconego nie zdejmowano do Przewodów. Dzieląc się jajkiem święconem starym obyczajem brano je nie widelcem, ale palcami.
Oblewanie wodą w drugi dzień W. Nocy, dyngus, zachował się dotąd, ale pochodzenie zwyczaju tego niewiadome.
Zapomnieliśmy dodać iż w dnie krzyżowe, robót około siewu nie było, gdyż przysłowie mówi:

W dnie krzyżowe męka Boża,
Wstrzymuj się od siewu zboża.

W lasach i na polach Kwiecień był ożywiony, zieleniało wszystko, lipa, buk, klon zaczynały się rozwijać, niezapominajki rozkwitały, ptastwo przelotne przybywało coraz gęściéj, słowik śpiewał, jaskółki krążyły w powietrzu spiesząc lepić gniazdka, których około domu nie obijano zwykle, zjawiała się pliszka żółta, kuropatwy zasiadały na jajach, kukułka wróżka hukała w lesie, żaby skrzeczeniem napełniały powietrze.
Do nieprzyjemnych zjawisk należały kłębiące się po drzewach gąsiennice i nielitościwe zbójce na liście chrabąszcze.
Od św. Wojciecha i Jerzego łąki już powinny były być pozatykane i paść na nich nie godziło się. — Około św. Grzegorza drzewa figowe i obce rośliny odsłaniać poczynano. Roboty wszędzie więcéj niż podołać można, ale na wiosnę ona lżejsza wszystkim.
Na W. Czwartek i w W. Piątek siewano grochy w przekonaniu że wielkie urosną. Melony siano na św. Jerzy: ryb i raków strzeżono się łowić. Na św. Marek siano lny i konopie, (kto się opóźnił.) Ptaków które się gnieździły strzeżono aby ich nikt nie wyławiał.






MAJ.
Majus.
Czeski Kwěteń, Małorus. Maj, Chorw. Svibań.
Ma dni 31.

Miesiąc ten zieloności i kwiatów, u nas na nieszczęście często bardzo zawodził i zamiast ciepła i wesela, przynosił chłodne deszcze i zawody. Z pewną téż nieufnością witano Maj nadchodzący, który zwykle, wedle przysłowia, bywał mokry ale zarazem zimny.
Z zawodów gospodarskich tego miesiąca zrodziło się owo przysłowie:

Maj — bydłu daj,
A sam za piec uciekaj.

Dla czego inni znowu przestrzegali od ślubu w Maju, mówiąc: że ślub Majowy, grób gotowy... trudno dociec i w tłumaczenie się zapuszczać.
Ruś mówiła, na przednówku:

Koły ćwite bib,
Tiażko o chleb.
A jak mak,
To ne tak.

Roboty w polu się wiosenne kończyły; ale dnia 3. Maja na dzień Znalezienia św. Krzyża, strzyż owiec poczynała:

Na święty Krzyż,
Owce strzyż.

Około d. 15. Maja, kłosy już się były rozwinąć powinny, bo:

Święta Zofija,
Kłosy wywija.

Dnia 28. Wniebowstąpienie, wedle przysłowia:

Na Wniebowstąpienie Pan Bóg w niebo,
Robak w mięso, kwas w piwo, a djabeł w babę...

Lub:

Wniebowstąpienie deszcz mały,
Mało paszy przez rok cały.

Pozostało tylko wspomnienie z czasów uprawy winnéj latorośli u nas, że ją na św. Krzyż sadzono; na św. Urbana siano lny, konopie i prosa. Żyto kłosowało, dąb się rozwijał, rozkwitały bzy tureckie, kaliny i czeremchy. W zbożu przepiorka woła — Przyjdźcie pléć. W lasach bieleją konwalije, kraska się uwija, ale i gady obudzone wychodzą z zimowych legowisk... Noc coraz krótsza, przechodzi prawie zmierzchem.
„Ten miesiąc, pisze Haur, nie tylko człowieka, ale i wszelki rodzaj zwierząt, ptastwa, ryb, swoją rozwesela i cieszy zielonością, albowiem na polu, w gajach, sadach, ogrodach i łąkach różném kwieciem i urodzajami wszystek ozdabia świat, każdego ciesząc i karmiąc.“
Dobry gospodarz w tym miesiącu objeżdżał granice, opatrywał kopce i znaki; gospodynie około bielenia płócień były zajęte, szczególniéj w czasie kwitnięcia jabłoni.
Około św. Urbana już najpóźniejsze siejby wiosenne się odbywały.
Ryby łowiono, szczególniej łososie i węgorze, a była tradycya, iż w czasie grzmotów węgorze najsnadniéj się łowią.





CZERWIEC.
Junius.
Czeski Czerweń, Małorus. Cerveń, Chorw. Lipanj.
Ma dni 30.

Jeden z najpiękniejszych w roku, w naszym klimacie prawdziwie wiosenny, zawodzący rzadko. Jednakże u nas jak we Francji zważano bardzo na św. Medarda, bo jeśli deszcz spadł d. 8.

Od świętego Medarda,
Czterdzieści dni szarga.

W połowie miesiąca na święty Wit (d. 15.) słowik umilkł.

Na święty Wit,
Słowik cyt.

Do tego dnia jest przywiązanych kilka jeszcze gospodarskich przepowiedni:

O świętym Wicie,
Piętka w życie.

Lub:

Deszcz na Wita,
Złe jęczmiona i złe żyta.

Pierwsze przysłowie o słowiku odmiennie jeszcze powtarzano:

Rzecz każda koniec miewa,
I słowik tylko do święty Wit śpiewa.

Daléj jeszcze:

Nie słyszę cię panie, (?)
Aż połowa ptastwa śpiewać przestanie.

Około św. Wita siano jeszcze lny u nas.
Bardzo uroczyście także obchodzono u nas tak zwane Zielone Święta, czyli Zesłanie Ducha świętego. Majono w gałęzie i kwiaty domy i kościoły, wysypywano zielonym tatarakiem. W niektórych dworach dzień ten obchodzono powtórzoném święconém.
Jednakże mimo że zwykle ciepło bywało o téj porze, ostróżność nie wadziła:

Do świętego Ducha,
Nie zrzucaj kożucha,
A po świętym Duchu,
Chodź często w kożuchu.

Chociaż jest to inaczéj przerobione także:

Do świętego Ducha, czasem trza kożucha,
Lecz po świętym Duchu — cóż już po kożuchu?

Dla czego

Około Zielonych Świątek,
To najlepszy wziątek?

Przyznajem, że nierozumiemy, bo musiały termina zawodzić, gdy jest téż i inne przysłowie;

Oddam ci w Grudniu w dzień Zielonych Świątek.

I drugie:

Wtedy ludzie przyszłość zgadną,
Gdy Zielone Świątki na Grudzień przypadną.

Deszcz był na urodzaje potrzebny, ztąd mówiono:

Mokre Zielone Świątki, dają tłuste Boże Narodzenie.

Chociaż obchód uroczysty Bożego Ciała nie sięga w daleką starożytność i to święto należy do obfitujących w przysłowia, mówiono;

Jaki dzień jest w Boże Ciało,
Takich dni potém nie mało.

Żyto się rozkrzewiało, więc:

Na Boże Ciało,
Żyto krzało.

Siano jeszcze prosa i tatarki, czego są ślady w przysłowiach:

Na Boże Ciało.
Siéj proso śmiało.
————
O Bożém Ciele,
Siéj tatarkę śmiele.

Naostatek ostrzegano:

W Boże Ciało
Z Boską chwałą,
Słowo nam się chlebem stało.
Więc w oktawę,
Puść otawę,
Nie tknij zboża ni kapusty,
Bo znajdziesz rdzeń pusty.

Procesye Bożego Ciała były bardzo wspaniałe i wystawne, ubierano ołtarze które rodziny możniejsze swoim kosztem, z przepychem wielkim wznosiły.
„Za dawnych gospodarzów, pisze Haur, był téż ten dobry i świątobliwy zwyczaj, którzy na czterech miejscach miewali zakopane świętości, to jest na wschód, na zachód, na południe i na północ. Zapraszali do tego kapłana, o ŚŚ. Ciała Bożego, aby z Przenajśw. Sakramentem w koło objeżdżał zboże w polu i granice dla gradów i innych przygód.“
Dzień ś. Jana wigilia, u Rusi Kupało, tém uroczystszym był także, iż przypadał na dawne jakieś obrzędy pogańskie, których pamięć i obchód u ludu przetrwał... Palenie ogni, Sobótki, pląsy przepasanych bylicą... podania o wigili św. Jana i cudownéj nocy w któréj pod kwiatem paproci skarby odkryć było można; poetyzują ten dzień, w którym już właściwa wiosna się kończy. U nas wiele spraw pieniężnych regulowano na św. Jana, były kontrakty św. Jańskie i ztąd pewnie przysłowie: Nie zawsze to św. Jana, co Ruś po swojemu przerabia: Ne wse w seredu Petra.
Mówiono téż:

Święty Jan, przynosi oleju dzban...

Ale deszcz na ten dzień był przepowiednią niedobrą:

W święty Jan gdy deszcze pluszczą,
To się orzechy wyłuszczą.

O to mniejsza, gorzéj że:

Chrzest Jana w deszczowéj wodzie,
Trzyma zbiory na przeszkodzie.

Zwykle o téj porze gdy się poczęły słoty trwały długo:

Przed świętym Janem trzeba o deszcz prosić,
Po świętym Janie i sam będzie rosić,
Aż go będzie dosyć.

Dodawano:

Kiedy się Jaś rozczuli,
Chyba go panna utuli.

Lub:

Gdy się święty Jan rozczuli,
To go dopiero Matka Boska utuli.

Słowik i kukułka milkną... w lasach cisza uroczysta... gąsiennice i jedwabniki się oprzędzają... łąki bujne ukrywają trawy; róże, akacje, wina rozkwitają, lilie napełniają wonią powietrze... roje pszczół wylatują z ulów...
Jak Maj kwitł w ogrodach, tak Czerwiec na polach, poczynały się sianokosy, zwłaszcza na błotnych łąkach, których trawa późniéj grubiała i schła. Suszono zioła lekarskie i pożyteczne w gospodarstwie. Haur zalecał, aby pastuszkom co około trzód chodzili kazać dla zabawki znosić z roli kamienie, choćby im co za to wynagrodzić przyszło.





LIPIEC.
Julius.
Czeski Czervenec, Małorus. Lipeń, Chorw. Srpań.
Ma dni 31.

Miesiąc największych upałów a zarazem największéj u nas pracy na polach. Kanikułę po staremu liczono od św. Małgorzaty do św. Bartłomieja, a na Bartłomiéj wielu pilnych gospodarzy już siew żyta zaczynało. Na wiosnę ratowano się medycyną tradycyjną, puszczaniem krwi od wzburzonych humorów, w kanikułę lekarze inne środki... doradzali.
Ze wspomnień po starych pisarzach naszych widać, że rzepa należała do zwykłych ubogiego ludu pokarmów, i dosyć jéj siano, Duńczewski jeszcze powiada:

W Lipcu z nie małą nadzieją,
Gospodarze rzepy sieją,
Ci na Kiliana dolą,
Inni Małgorzatę wolą..

Dnia 2. Lipca Nawiedzenie N. Panny Maryi wróżyło, jeżeli deszcz padał, czterdzieści dni dżdżystych.

(1704)   Gdy w Nawiedzenie deszcz pada,
Czterdzieści dni ulewa nie lada.

Dnia 4. przypadało św. Prokopa, a

O świętym Prokopie,
Żyto w snopie (?)

Inni mówią!

Święty Prokop,
Marchwi ukop.

Słuszniéj o żniwach mówi przysłowie, tyczące się się d. 15. Rozesłania Apostołów:

Ledwie miną rozesłańce,
A już z sierpem zaczną tańce.

Toż samo oznacza inne o Maryi Szkaplernéj, d. 16:

Wraz z Szkaplerną Matko,
Na zagon czeladko.

Z młodego ziarna robiono w początku kaszę (d. 20.):

Na świętego Elijasza,
Z nowego użątku kasza.

Na św. Jakub, d. 25. deszcz był postrachem gospodarzów, a padał dosyć często w téj porze. Oprócz tego że naturalnie kopy w polu psuł, zboże rosło, ale przypisywano mu psucie się żołędzi:

Gdy deszcz w święty Jakub będzie,
Lub przed nim, zginą żołędzie.

Lub:

Gdy deszcz w Jakubówkę,
Nie zobaczysz dębówkę.

Od 26. Lipca św. Anny, ranki i wieczory poczynały być chłodne, zwiastowała się już jesień:

Od świętéj Hanki,
Zimne wieczory i ranki.

A o św. Marcie (d. 29.) mówiono;

Od świętéj Marty,
Płać za żniwa, dawaj kwarty.

Dla ludu pomimo pracy wielkiéj były to miesiące pociechy, bo plon całorocznego trudu zbierał się pod dach. Zwykle w Lipcu albo najdaléj w Sierpniu odbywały się zażynki i obżynki, uroczystości wiejskie towarzyszące rozpoczęciu i dokonaniu zbiorów. Gromada ze śpiewami stosownemi przychodziła do dworu z wieńcem, przyjmowano ją ucztą i muzyką, a często ochota długo w noc się przeciągła. Najpracowitsze przodownice otrzymywały oprócz tego podarki. Niektóre pieśni tradycyjne są widocznie bardzo stare.
W tym miesiącu rozpoczynały się owoce, w lasach Wołynia i Podola rumieniły się trześnie, pierwsze gruszki przychodziły na św. Małgorzatę, zbierano maliny, na polach niebieskie kwiaty lnu bawiły oko.
Po miastach zamawiano żniwiarzy czyli, jak dawniéj mawiano, żeńczarzów.
Na łąkach zbierano czyli trzęsiono mannę, kmin polny, na stawach trzcinę na pokrycie dachów.





SIERPIEŃ.
Augustus.
Czeski Srpeń, Małorus. Srpeń, Chorw. Kołowoz.
Ma dni 31.

Sierpień przedłużał roboty w Lipcu rozpoczęte, spieszono ze ściąganiem kop pod dach, ze składaniem w sterty, w obawie słoty i piorunów, bo do św. Piotra w okowach, zwanego Palikopą:

Do świętego Palikopy,
Nie twoje są w polu snopy.

U Rusi Palikopą zwano św. Eljasza, którego obchodzono dnia 20. Lipca.
Na Pańskie Przemienienie (d. 6. Sierpnia) mówiono: lepsze gospodarza mienie, gdyż pilniejsi już mieli zboża pozwożone. Około 10. na św. Wawrzyńca: mówi stara pogadanka:

Świętego Wawrzyńca i Maryi jasne Wniebowstąpienie
Czyni zboża plenie (?)

O téj porze święcono miód i dawano go czeladzi. Św. Wawrzyniec był opiekunem pasiek:

Przez przyczynę świętego Męczennika,
Chroń Boże pszczółki od szkodnika.

Ledwie żniwo się skończyło, już i o zasiewach myśleć było potrzeba, bo w wigilią św. Bartłomieja dobry gospodarz musiał choć trochę żyta posiać... ale téż już na polach nie powinno było wiele zostać, bo:

Święty Bartłumi
Wszystko potłumi.

W Sierpniu większa część ptaków milkła, na jarzębinach jagody rumienić się zaczynały, bociany przysposabiały do odlotu... a wrzos, zwiastun jesieni, lilijowe perełki otwierał.
W Sierpniu, pisze Haur, myśliwym gospodarzom dla uciechy po pracach i trudach gospodarskich, na ścierniach krogulcem czas służył zławiać przepiórki... i była świeża zwierzyna do kuchni.





WRZESIEŃ.
September.
Czeski Zari, Małorus. Vereseń, Chorw. Rujan.
Ma dni 30.

Wrzesień — jesień! mówiono, w istocie spieszyła ona żywemi kroki, ale wieśniaków nie tyle straszyły nadchodzące chłody, ile cieszyły zbiory sprzątnięte:

Gdy nadejdzie Wrzesień,
Wieśniak ma pełną stodołę i kieszeń.

Dnia 1. Września obchodzono św. Idziego i mówiono:

Święty Idzi,
W polu nic nie widzi.

Upragnioną była pogoda na posiewy i reszty zbiorów, ztąd:

Wielka dla zboża i siejby wygoda,
Gdy w święty Idzi przyświeca pogoda.

Dnia 8. obchodzono Narodzenie N. Panny, średni to był siew i najlepszy, choć u nas nigdy prawie zawcześnie posiać nie było można i ranne siewy bywały najlepsze:

Gdy o Matce Bożéj bywa siano,
To ani późno, ani zarano.

Znowu dzień ten należy do proroczych. Mamy z roku 1681. przysłowie że jaki dzień Narodzin, takich potém czterdzieści.
Na Podwyższenie św. Krzyża powtórnie strzyżono owce (d. 18. Września). — Po miasteczkach w téj porze bywały liczne jarmarki, przysposabiano się na zimę w odzież ciepłą, a kto o tém zapomniał:

Niech chucha chudeusza,
Kto zabył Mateusza.

Czapka także ciepła należała do zaopatrzenia się, bo:

Po świętym Mateuszu,
Nie chodź w kapeluszu.

Około 29. na św. Michał, źle było kto jeszcze miał kopy w polu, bo to najpóźniejsza data dokończenia zbiorów, i —

Święty Michał,
Kopy pospychał.

Inny waryant powiada: Święty Michał — uciechy pospychał, co się stosowało do pastwisk zapewne.
Cieszono się gdy ten dzień ciepły był i dozwalał się dobrze młodym oziminom rozwijać:

Grzmot na świętego Michała,
Żywność przyszła, Bogu chwała.

Pszenicę siano około św. Krzyża (18.), chmiel zbierano około Narodzenia N. Panny (8.), około św. Michała ptaszy połów był najlepszy, żołądź téż i brukiew zbierano.
Ze starego kalendarza wyjmujemy następujące uwagi co do zatrudnień tego miesiąca i innych:

W dni Września Idzi sieje oziminę.
Benedykt w Marzec owies i jarzynę,
Urban zaś w Maju konopie na roli,
Dominik w Sierpień rzepy patrzeć woli;
Groch Grzegórz w Marcu dla wczasu zasiewa.
Jakub na schyłku Lipca żyto miewa,
Ambroży w Grudniu uprawia ugory,
Jadwiga rzepę tka w Oktobrze w wory.
Aleksy w ręku krogulca łagodzi,
Z nim zaś Bartłomiéj na przepiórki chodzi (?)

W lasach liście się złociły, czerwieniły i różne przybierały barwy jesienne, a niektóre opadać zaczynały, szczególniéj jesiony. Wiele ptastwa odlatywało, jaskółki, kukułki i turkawki nikły, a siewki zjawiały się na polach.





PAŹDZIERNIK.
October.
Czeski Rijen, Małorus. Zołteń, Chorw. Listopad.
Ma dni 31.

Chociaż we Wrześniu siejba się powinna ukończyć, opieszalsi przeciągali ją do św. Gawła, ale żyto spóźnione nie wiele było warte. Mówiono powszechnie:

Urbanów owies, Gawłowe żytko, (d. 16.)
Kata warto wszytko.

Na Rusi zaś o takich siewach:

Abo zełene żaty,
Abo nyczoho ne maty.

Poczynały się zimna, roboty w polu zamykały, a skupiały około stodół i dworu. Dnia 18. św. Łukasza mówili gospodarze:

Święty Łukasz,
Czego w polu szukasz?

Zapewne do tak opóźnionych siewów, stosowała Ruś swe przysłowie: że kto sieje

Na swiatoho Łuki,
Nema chleba ni muki.

W końcu miesiąca przychodziły przymrozki i zimna, d. 21. na Urszulę:

Święta Urszula i Kordula
Dzieci do pieca przytula.

Daléj już dnia 28. na Szymona i Judy:

Boi się koń grudy.

Albo:

Jak już dzień przyjdzie Szymona i Judy,
Zagnać potrzeba z pól bydło do budy.

Około św. Jadwigi wykopywano resztę warzywa.
W tym miesiącu wszakże zjawiały się dni ciepłe, owe tak zwane babie lato albo marcinkowe, chociaż częstemi mgły jesiennemi przeplatane.
Zając wygnany z lasów upadającemi liśćmi wychodził w pole, dzikich gęsi zaczynały się przeloty... sen zimowy niektórych zwierząt. Oziminy zielenieją, żyto zrzuca powoli kraskę czerwoną.





LISTOPAD.
November.
Czeski Listopad, Małorus. Listopad, Chorw. Studeń.
Ma dni 30.

Najsmutniejszy ze wszystkich w roku miesięcy, chmurny, zimny, czarny... rozpoczynał się téż obchodem żałobnym — a był miesiącem wróżb na przyszłość w niedostatku teraźniejszości. W wigilią WW. Świętych posyłano do lasa z siekierą, ścinano gałęź dębową lub bukową, i jeśli była sucha, twarda, wnoszono ztąd o zimie suchéj, jeśli mokra o oparzelistéj. Prorokowano także jak wiadomo z dnia św. Marcina, jeśli był suchy o ostréj zimie, jeśli odwilż przyszła o niestatecznéj; téż z piersi gęsi, którą zwykle w tym dniu pieczoną na stół dawano. Jeśli była biała, wróżono śnieg, gdy czerwona, ciężkie mrozy suche. Na św. Marcin włościanie składali daniny i osypy do dworu.
Wszystkie przysłowia gospodarskie malują brzydki ten miesiąc:

Wszyscy Święci niezgodą,
Wiatr ze śnieżkiem nawiodą.

Albo:

Wszyscy Święci,
Śnieg się kręci.
A w zaduszki,
Dżdży jak z struszki. (strugi)

O św. Marcinie są następujące pogadanki:

Na świętego Marcina,
Dużo gęs’ się zarzyna.

I:

Marcinkowe żytko,
Djabli wzięli wszystko.

Święty Marcin często na białym koniu przybywał, to jest ze śniegiem, ale:

Święty Marcin po lodzie,
Boże Narodzenie po wodzie.

I odwrotnie.
Dnia 28. na św. Urbana znowu to nieszczęśliwe żyto spóźnione przypominano, ale mówiono téż:

Na Urbana chwile jakie,
I lato takie.

Rozpoczynał się Adwent, od św. Katarzyny: (d. 25.)

Święta Katarzyna,
Adwent zaczyna.

Na św. Andrzeja, jak wiadomo, obyczajem było, szczególniéj na Rusi, wróżyć przyszłość młodzieży. W wigilią lub sam dzień lano wosk, ołów, wróżono przez placuszki... miewano sny prorocze.
O św. Andrzeju téż przysłowie było:

Święty Jędrzéj,
Jeszcze mądrzéj.

W polach i lasach głucho a pusto... pokazywała się tylko śniegułka, a wrony i kawki gromadnie cisnęły ku wsiom i chatom. Niedzwiedź poczynał ssać łapy.





GRUDZIEŃ.
December.
Czeski Prosinec, Małorus. Grudeń, Chorw. Prosinec.
Ma dni 31.

Z Grudniem przychodziła prawdziwa zima i sanna; na czwarty, dzień św. Barbary, mówiono:

W święto Barbarki,
Zdejm sanie z górki.

Trzynastego na św. Łucyą dzień do najmniejszych zbliżał się rozmiarów:

Święto Łucyi,
Dzień ukróci.

Ale przebywszy te ciemne listopadowe i grudniowe dnie Adwentu, serce się radowało na Gody. Godami zwano Boże Narodzenie, do którego uroczysta owa wigilia o gwiazdach na sianie, ze snopem zboża w kącie była wstępem pełnym uroku. Na wigilią gromadziła się często cała, liczna rodzina w domu ojca, dziada lub babki, i tu wszyscy łamali się opłatkiem, chlebem Bożym, chlebem aniołów, który wczesnie z oracją i powinszowaniami przywoził kwestarz z blizkiego klasztoru i ksiądz proboszcz miejscowy. Zwyczaj był dzielenia się po kolei ze wszystkiemi, z czeladzią, z przychodzącemi. Wigilią zastawiano, gdy się gwiazdy ukazały, a przeważną rolę w niéj grały ryby na różny sposób przyrządzane, kucja na Rusi z kaszy pszennéj z miodem, różne półmiski tradycyjne, łamańce z makiem, pierogi z kapustą, szczupak z szafranem, karpie z rodzenkami i miodem itp.
Ze świąt Bożego Narodzenia (w czasie których potrawą tradycyjną były kiełbasy) prorokowano téż o przyszłości:

Jeśli pola zielone gdy się Chrystus rodzi.
W Zmartwychwstanie śnieg z mrozem kołaczom przeszkodzi.
————
Jakie święto Gód, takie téż ostatki,
Taka Wielkanoc i takie Swiątki.
————
Po trawie w gody,
Na Wielkanoc lody.
————
Śnieg w Boże Narodzenie gdy na sady spadnie,
Kwitnąć będą obficie, to i prostak zgadnie.
————
Zielone Boże Narodzenie a Wielkanoc biała,
Z pola pociecha mała.

Dnia już przybyło jak mówiono:

Na Boże Narodzenie,
Przybyło dnia na kurze stąpienie.

Święta owe, jak ze śpiewów kościelnych widać, liczyły się do najweselszych, a że mniéj było robót w gospodarstwie, mogli się wszyscy, nieopuszczając pracy, zabawiać. Od nich prawie rozpoczynano téż mięsopust... kuligi i rozrywki po dworach. Nie było zwyczaju do miast się zbierać, gdyż po wsiach przy prostocie obyczaju i małych wymaganiach ówczesnych, wyśmienicie starczyło to czém chata była bogata. Skrzypki tylko sprowadzano z miasta. Tak rok z Bogiem poczęty kończył się uciechą i modlitwą.
W czasie Godów robiły się na nowo kontrakty z czeladzią, odprawiano jednych, przyjmowano drugich, ztąd na św. Szczepan, dnia 26. przysłowie:

Na święty Scepon,
Kożdy se pon.

Widocznie z Mazurów rodem.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.