<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Psiawiara |
Podtytuł | Powieść współczesna |
Pochodzenie | „Kłosy“, 1884, nr 966-1005 |
Wydawca | Salomon Lewental |
Data wyd. | 1884 |
Druk | Salomon Lewental |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Kochany, mój stary przyjacielu. Gdym ci obiecywał „Psiawiarę“ i prosił cię, abyś tytuł ten, trochę dziwnie brzmiący, zmienił według upodobania — nie przewidywałem, gdzie mnie dziwny obrót lotu rzuci, gdy pisać to będę.
W siedmdziesiątym piérwszym roku życia, ciężko choremu dostać się pod klucz — wierz mi, jest to jedna z tych niespodzianek okrutnych, które tylko próbą i dopustem Bożym nazwać się może.
W takiém położeniu i stanie umysłu, w jakim się znajduję, nie dziwuj się, że i „Psiawiara“ nie tak się wykonała, jak ją myśl osnuła.
Zmuszałem się do pisania, aby nie przemyślać o czém inném, aby odciągnąć się od rozważania położenia mego i z niém połączonych przykrości dotkliwych. Ten przymus nie zawsze mógł wypaść na korzyść opowiadania.
Czuję sam, że ono nosi cechy jego, że w niém laudanum, co nerwy zburzone codzień uspakajać musiało, a sen uciekający sprowadzać, i niepokoje dnia, tęsknice samotności, i zniecierpliwienia różne się odbiły. Potrzeba było mocy nad sobą, aby się przenieść w krainę fantazyi dla ucieczenia od rzeczywistości, któréj może najcięższém brzemieniem jest niepewność i ciemność, jakie ją otaczają.
Bądź co bądź, opowiadanie to, choćby jako ciekawy produkt tego, co może wola człowieka w walce z niewolą, powinno jak jest pozostać.
Kiedy będę go mógł ci przesłać, Bóg jeden wié, bo w téj chwili ja sam nie wiem, kiedy, jak i w jakich warunkach odzyskam to, co jest człowiekowi najdroższém.
W Pau, gdzie mi było naprzód za zimno, a potém za gorąco, cierpiąc mocno, wśród nocy, jak zawsze, bezsennych, mnóztwo notatek sobie przygotowałem do „Psiawiary“. Nie mam ich dziś w ręku, bo z innemi zabrane zostały. Nie wszystkie mogłem przypomniéć, ani ich zużytkować.
Być może nawet, że główna myśl, o któréj ci donosiłem, w zapale wykonania uległa jakiéjś zmianie.
Tak jest, nie cofam wyrazu; był to zapał, do którego umysł się zmuszał natężeniem wielkiém — nieprzerwaną pracą. Dziś, gdym do ostatniéj doszedł stronicy, żal mi, że się to już skończyło, tęskno mi, żem znowu oko w oko z sobą i tą ciężką rzeczywistością, któréj trwania niepodobna jest przewidziéć.
Nigdzie systematyczniéj i powolniéj nie dzieje się zadość wszystkim formom sprawiedliwości, jak w tym kraju. Są one nieuniknione, nie uwalnia od nich choroba, nie ogląda się nikt na wiek, nie przyśpieszy ani o jednę minutę końca żadne błaganie.
Lecz, nierozpisuję się już więcéj...
Wątpię bardzo, ażebym pozostał w tym kraju. Po latach dwudziestu, choćby ze stratami i żalem, przyjdzie mi zapewne na ten krótki czas, jaki mi pozostaje do goszczenia między wami, wynosić się gdzieś tam, gdzie znajdę cisze, swobodę i bezpieczeństwo.
Dokąd losy poniosą? a nawet czy się do tego dobiję? Chi lo sa?
Ściskam dłoń twoję, bo wielki czas skończyć to smutne posłanie