Rozprawa o malarstwie/Rozdział LXVII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Rozprawa o malarstwie |
Wydawca | Wojciech Gerson Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1876 |
Druk | S. Orgelbranda Synowie |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Wojciech Gerson |
Tytuł orygin. | Trattato della pittura |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Zrób najprzód dym artylleryi w powietrzu, zmieszany z kurzem wzbitym w górę przez konie walczącéj jazdy, mieszaninę tę uczyń w ten sposób: kurz ponieważ z ziemi powstaje i ciężki jest, chociaż z powodu miałkości swéj wzniesiony mięsza się z powietrzem to łatwo jednak opada, a najwyższe jego kłęby składają się z najdrobniejszych cząstek, zatém najmniéj są widzialne, a prawie koloru powietrza. Dym zmieszany z kurzem i powietrzem wzniesiony do pewnéj wysokości, podobny jest do ciemnych obłoków, a w górze będzie go wyraźniej widać aniżeli kurz, dym będzie barwy nieco błękitnawéj, kurz zaś ziemną barwę zachowa. Od strony światła ta mieszanina powietrza dymu i kurzu będzie daleko jaśniejsza niż ze strony przeciwnéj. Walczący, im bardziéj znajdować się będą pośród tego tumanu, tém mniéj ich widać będzie, i mniejsza będzie różnica między ich cieniami a światłami. Twarze, i postacie arkiebuzierów zrób czerwonawe, jako téż i tych co są blisko strzelających, zaś ta barwa czerwonawa im bardziéj jest odległa od punktu przyczyny swéj, tém powinna bardziéj niknąć, postacie odległe które będą między tobą, a tém światłem będą ciemne na jasném tle, nogi ich zaś im bliżéj ziemi tém mniéj będą widzialne; ponieważ kurz nad ziemią jest grubszy i gęstszy. A jeżeli robić będziesz konie uciekające ze zgiełku, zrób kłębki kurzu w takiéj od siebie odległości, jak może być wielki skok konia, najodleglejszy tuman od konia najmniéj będzie widoczny, ale będzie wyższy, rozpierzchnięty, rzadki, najbliższy zaś będzie najwidoczniejszy, ale za to mały i gęstszy. W powietrzu powinno być pełno strzał, w rozmaitych położeniach jedne do góry skierowane, inne na dół, inne poziomo, a kule na ziemię padające, powinny być otoczone jakby dymem od pędu. Pierwsze najbliższe postacie niech mają zakurzone włosy i brwi i inne miejsca na których się kurz utrzymać może. Zrób zwycięzców biegnących z włosami i z innemi lekkiemi rzeczami, wzniesionemi wiatrem, o brwiach zmarszczonych biegną przeciwległemi członkami naprzód, czyli kiedy naprzód stawiają nogę prawą, ręka lewa dopiero jest w drodze ku przodowi, a jeżeli zrobisz poległego, zrób znak pośliźnięcia na ziemi otoczony kałużą krwi, około któréj w miejscu gdzie ziemia jest mniéj mokra, uczyń ślady nóg ludzkich i koni które tamtędy przeszły. Zrób téż konie włokące zabitych jeźdźców swoich, a za niemi niech będzie na ziemi w kałuży ślad wleczonego ciała. Zwyciężonych i pobitych zrób blademi, o brwiach wzniesionych i zbiegniętych ku sobie, skóra zaś nad niemi w bolesne niech obfituje zmarszczki. Od otworów nosa niech idą zmarszczki poczynając się od łuku nozdrza a kończące się u osady oka. Nozdrza wzniesione z powodu tych zmarszczek, a usta w łuk wygięte zęby odsłaniają. Zęby otwarte jakby się z pomiędzy nich głos boleści wydobywał. Jedna ręka zasłania zawstydzone spojrzenie, zwrócone na nieprzyjaciela, druga niech będzie na ziemi, podpierając zranioną głowę. Inni niech wrzeszczą roztwartemi usty uciekając, zrób rozmaitą broń pod nogami walczących, tarcze połamane, oszczepy, miecze i inne tym podobne rzeczy. Zrób ludzi umarłych, niektórych na wpół ziemią zasypanych, innych całych. Innych konających z zaciśniętemi zębami, przewracających oczy, dłoń do ciała przyciskających, a zskurczonemi nogami. Trzeba aby był jaki rozbrojony i obalony przez nieprzyjaciela, usiłujący przeciwnika gryźć i drapać i okrutnie a srodze pomstujący. Możesz zrobić konia bez jeźdźca luzem przebiegającego między nieprzyjaciołmi o grzywie na wiatr rozpuszczonéj, nogami czyniącego wielkie spustoszenia, możesz zrobić ranionego upadającego na ziemię i zasłaniającego się tarczą, nieprzyjaciel zaś schylony usiłuje go zabić. Niektórzy zwycięzcy już zaprzestali walki, odchodzą z tłumu ocierając rękoma oczy i twarz pokrytą brudem powstałym z łez które kurz spowodował. Oddziały z pomocą przybyte niech stoją pełne nadziei i ciekawości o powiekach ściśniętych, ocieniając je rękoma niech spoglądają w grube i ciemne tumany oczekując rozkazu wodza. Jeżeli możesz zrób jeszcze dowódcę biegnącego z podniesioną buławą i wskazującego w kierunku biegu swego, miejsce, dokąd trzeba aby ruszyli. Z pośród dymu wybiegające konie pobliską wodę napełniają falą i pianą, a bryzgami uderzanéj wody, powietrze; pod nogami i ciałem swojem. I ani kawałek miejsca nie powinien pozostać żeby nie było na niem śladów stóp zakrwawionych.