Rzeka (1944)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Rzeka |
Pochodzenie | I część. Krzyż człowieczy z rękopisu autora |
Data wyd. | 1944 |
Źródło | skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Płyń ziemio. Góry ciemne. Rzeka wszystko niesie.
Lądy wzdłuż wody pękną. Jak wiosło milczenia
rzeka wszystko podzieli na wiosnę i jesień,
na zimy siwe, pory wszystkich lat.
Niosą się ptaki, a brzegi tajemne
świat smutku otwierają i radości świat.
To taka waga srebrna, uśmiech nieba w ziemi,
ujrzy nas i uniesie z rękami ciemnymi
od pracy, utrudzonych przygarnie i z odbić
gdzieś na krańcu żywota może się odczyta
nasze twarze milczące. Będziemy podobni
ciemnościom które niesie, albo nieskalane
twarze w srebrze zostaną, a niepokonane.
Płyń ziemio. Długi wieczór i ptaki u lic
zdaje się rzęsy trzepot przyjacielskich oczu
i jaskółki cieniami ciepłymi migocą
i noc zapada ciężko i pierzasty świt
podnosi chmur powiekę. Tratwy suną w mrok,
owoce ciężkie niosą — jabłka jakby grad
burz dostałych opadły z drzew minionych lat.
Cóż będziemy czynili? Domki na wybrzeżu
jak zabawki czekają na dziecinną dłoń,
a wokoło zwierzęta utrudzone leżą
i na biegunach cieni wgłąb pastwiska koń
przebiega. Ludzie oczy unoszą zdaleka,
uśmiechają się, ręce w powitania kwiat
wznoszą jakby mówili: „Płyńcie. Tyle lat.”
I z uśmiechem zostają pogodni i sami
z tym sercem rozdzielonym na światło i kamień.
A ta rzeka unosi nie trwając ni chwili,
a czasem takie ręce żelazne unosi,
a czasem w niej westchnienie co o oddech prosi
i myją krwawe ręce ci którzy zabili.
I czasem łza upadnie jakby popiół padł
powitaniem: „O płyńcie! Ileż jeszcze lat?”.
A to tych ziem spalonych włosy jakby dym,
a to skrwawionych chłopców, których zcina kat
matki ciała obmyją, nim oczy zczernieją
jeszcze rzeka wskrzeszeniem, daremną nadzieją.
Albo dziewczątka ciche o oczach z ołowiu
jakieś serca rozdarte i trumny w niej łowią,
a to przebite ręce upiory zanużą,
oczy powydzierane jak kamienie dnem
potoczą się, zahuczą nim się staną różą
co nad wodą wyrośnie i jak skrzepła krew
u hełmów złych zwycięzców przypięta — przepali
i będzie jako grot z milczenia i ze stali.
Płynie rzeka spokojna. Dobra ziemio płyń.
Rzeka wszystko rozdzieli na zbrodnię i czyn
i spokojna, żelazna, uniesie, pogodzi
dymy splątanych odbić i kwiaty narodzin
i barki trumien głuchych. Zapomniany głos
jeszcze w niej woła cicho, jeszcze bieli włos
zapatrzonych na brzegu. Jeszcze trawy długie,
jeszcze jaskółki przetną i zważą powietrze
maleńkim ruchem skrzydeł. Jeszcze westchnie przestrzeń.
Kończy się ciemna rzeka i zapada czas.