Słówko od historyka
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Słówko od historyka |
Pochodzenie | Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891) |
Wydawca | G. Gebethner i Spółka, Br. Rymowicz |
Data wyd. | 1893 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Kraków – Petersburg |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała część II Cały zbiór |
Indeks stron |
Raz ktoś w urzędowej kwalifikacji określił zajęcie moje wyrazem: Romanschreiber. Możnaby się domyśleć w tym zaszczytnym, lecz niezwykłym dla mnie tytule jakiejś ironji subtelnej, lub ukrytego zarzutu, że moje badania historyczne nie są wiarogodne. Przypuszczam, że tenże kwalifikator mógłby Elizie Orzeszkowej nadać tytuł: Geschichtforscherin. Czyliż dopuściłby się przeto grzechu śmiertelnego wobec wiedzy i sztuki? Bądźmy na chwilę optymistami. Może ów pan chciał nam nasunąć głębszy pogląd na tajemnice twórczości dziejopisarskiej i powieściopisarskiej.
Bo niezawodnie istnieje powinowactwo co do treści i celu pomiędzy temi dwoma rodzajami pracy. Badamy oboje uczucia i myśli człowieka, homo sapiens Orzeszkowa na żywych okazach w chwili działania, ja na martwych zabytkach, szczątkach i śladach działalności minionej. Trudność skompletowania materjału jest zapewne jednakowa: historyk musi dużo czasu poświęcić na heurystykę, na wyszukanie wszystkich dokumentów, tekstów, fragmentów, czasem pojedyńczych nazw lub wyrazów i znaków, jakie się z odległej przyszłości przechowały; powieściopisarz musi rejestrować w umyśle szeregi czynów, ruchów, sposobów wysłowienia, wyrazów oblicza i wszelkich niezliczonych objawów zagadkowej zwykle jaźni człowieka. Krytyka zarówno jest potrzebna dla obu, żeby dotrzeć do rzeczywistości szczerej, a odrzucić blichtry i fałsze. A gdy po tej przygotowawczej pracy przyjdzie chwila odtwarzania lub tworzenia czy to pojedyńczych bohaterów, czy społeczeństw całych, historyk i powieściopisarz zarówno muszą powołać wyobraźnię do roboty. Jakżeż bowiem inna władza umysłowa zdołałaby ulepić z mnóstwa drobiazgowych spostrzeżeń żywe, lub raczej do życia zdolne osobniki i masy?
Ta jednak zachodzi różnica, że w nauce musimy ustawicznie powściągać porywy twórcze za pomocą chłodnej abstrakcji; sztuka zaś, pozostawiając fantazji całą swobodę aż do swawoli, podnosi jej czarodziejstwo, ogrzewając ciepłem uczucia. Wynika stąd różnica skutków praktycznych: historycy zarabiają sobie u nielicznych, częstokroć poziewających, czytelników zaledwo na szacunek, gdy my Was, mistrze i mistrzynie sztuki, wszyscy masami, tłumnie uwielbiamy i kochamy.