[85]SŁOWIK I CZYŻYK.
Słowik, miłosnym tknięty urokiem,
nucił piosenki nad czystym stokiem.
Echa mu się sprzeciwiały,
strumyk go słuchał zdumiały,
zefir nie igrał listkami,
kwiaty nie trzęsły główkami,
żabki zamilkły w jeziorze,
a ptaszęta wszystkie w borze
wiernie chowały milczenie,
zgoła spało przyrodzenie.
Gdy tedy słowik tak sobie nuci,
czyżyk się w kącie z zazdrości smuci
tak, że aż nabył zawrotu głowy,
[86]
więc z temi leci do niego słowy:
»Bracie słowiku,
wdzięczny muzyku,
dyszkancie naszego gaju,
plemię ślicznych ptasząt raju!...
Słuchałem cię tu na stronie,
jakeś gorgi czynił w tonie...
Jaka żywość, wdzięk i siła
ślicznie piosnki twe zdobiła.
Lecz przestrzegam, że twe trele,
acz swych wdzięków mają wiele,
niedługo trwają, bo nad miesięcy
podobno kilka nie będzie więcej...«
Tak rzecze słowik: »Ja śpiewam mało
i toć się, czyziu, nie podobało...
Tyś znowu długo, lecz nie do rzeczy.
Tak też i żabka w swym bagnie skrzeczy.
Ja zaś choć krótko, byleby mile,
wiem, że nie trwonię na darem chwile.
Kwitnących nauk przezacne składy,
co swoim światłem kraj ożywiacie,
o literaci! jeśli mej rady,
którą wam myślę dać, usłuchacie,
weźcie za model tego słowika...
Niech wasze pisma nie będą długie,
niechaj z nich jedno serce dotyka,
gdy się z rozumem zabawia drugie.
Inaczej świat nam roztropny powie:
Słowik czyżyka równał do żaby,
lecz ci są ichmość lub półgłówkowie,
lub niehamowne w jęzorkach baby«.