[57]Słowik i kukułka.
Nucił słowik przyjemnie wśród gęstego krzewu,
Ciekawy, czy też ludzi poruszy wdzięk śpiewu.
Ale gdzie tam, w powietrzu słodki odgłos ginie,
A chłopaki motyle gonią po dolinie,
Nowych sprężyn porusza, napróżno pierś sili,
A chłopaki się bawią, tak, jak się bawili.
Wtem kukułka zakukała...
Zrywa się gromada cała,
Jaki taki ucieszony
Naśladuje miłe tony,
A kukułka sławie rada,
Znowu wdzięcznie odpowiada.
Nareszcie do słowika dumną mowę zwróci:
Niech się jegomość nie smuci,
Jeśli wzgardzona ptaszyna
Cenioną już być zaczyna.
Widzę, że ci panicze
Znają prawdziwe słodycze.
Uzna świat moją wyższość nad tobą, słowiku,
Choć nie robię tyle krzyku.
Jeszcze nie stanęła zgoda,
Nadchodzi pasterka młoda,
[58]
Słyszy kukułkę i nie zwraca ucha...
Śpiewa słowik... pasterka z zadumieniem słucha.
Słucha go i nieznaną rozkoszą oddycha.
To ją smutek ogarnie, znowu się uśmiecha,
A kiedy tak z jej sercem walczy jakaś siła,
Po rumianych jagodach łza się potoczyła.
To jest tryumf prawdziwy, rzekł śpiewak wzruszony,
Niech odbiera kukułka oklaski, pokłony,
Moje serce do takiej nagrody nie wzdycha:
Nad wszystkie wieńce sławy milsza mi łza cicha.