Samotność (Baczyński)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Samotność |
Pochodzenie | W żalu najczystszym nakładem autora |
Data wyd. | 1942 |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
O nie jestem człowiekiem, huczy noc nade mną.
Płomień mój jak anioły odchodzące w ciemność.
Ogromne, całe w blasku sine piętna czasu
jak odrzucone w wieczność pokolenia głazów.
O! nie jestem człowiekiem. Koła nieboskłonów
trzeszcząc suną przeze mnie ziemią ocaloną.
Ocaloną? czas taki; tak dawno. Już nie wiem,
już nie pomnę kto ziemię tak odcisnął w niebie.
Wiem tylko, żem zgubiony. O ten czas bez ludzi,
to bez twarzy zwierciadło, które z wolna studzi
jakieś płomienie mroczne, kształty w siebie zbiera
i ja w nim bez odbicia i ja w nim umieram.
O dajcie mi spojrzenie, przywróćcie choć przyśpiew
żuków w lwiej paszczy, choć do oczu liście
mi przyłóżcie, bym poznał jeden nerw nie ciemny
i jeden kolor żywy i nienadaremny.
Niema ludzi. To tylko tragiczność tak krzepnie
w pomniki fantastyczne rosnące beze mnie
i poza mną rosnące. Wzrok ich jak zasłona
i za grzech pierworodny odjęte ramiona.
O! Daj mi ten grzech poznać! Nikt na mnie nie woła.
O daj mi choć szatana poznać, lub mi daj anioła,
o wróć mi czyn przedwieczny, lub milczenie wróć mi,
abym człowiekiem chodził między tymi ludźmi,
których pamiętam jeszcze i których widziałem
w widzeniu ostatecznym. Niech się staną ciałem.
A ja spośród ciemności widzę tych co niosą
swoje stopy przez ogień i przechodzą boso
po tych zgliszczach pożogi, którą sami wznieśli
i której na ramionach wątłych nie unieśli.
A ja spośród ciemności tych widzę co bluźnią,
bo na zmartwychpowstanie przybyli zapóźno
i tych co ściąwszy serce czyjeś jak kwiat ciszy
płaczą z ognistej studni, gdzie ich nikt nie słyszy.
I czuję na swych oczach dłonie potępione
co niewiarę i ciemność na dzieci włożyły
i tych, którym starczyło do pół zbrodni siły,
a cały grzech przez wieki niosą na ramionach.
A ja spośród ciemności. O ja nie człowiekiem,
ja tylko głosem bożym zbawionym od piekieł,
któremu, — odciętemu od ust wzdętych nieba
czynów boskich nie stało, a ludzkich — nie trzeba.